czwartek, 24 stycznia 2013

…popkultura ma swoje jaśniejsze strony – kryminały Maj Sjowall, Per Wahloo



Maj Sjowall, Per Wahloo Ludzie przemocy
Tłum. Ewa Chmielewska-Tomczak

Jedną z tych jaśniejszych stron była, moim zdaniem, działalność literacka pary szwedzkich autorów, małżeństwa Sjowall-Wahloo.

Właśnie przeczytałam ostatni tom z dziesięcioksiągu historii kryminalnych rozwiązywanych przez ekipę Martina Becka. Żegnając się z żalem z tą serią, chciałabym podsumować, co ją wyróżnia w moich oczach.

Moje pierwsze czytanie Sjowall, Wahloo przypadło pod koniec lat 70-tych (oni zaś wydawali serię w Szwecji w latach 1965-75). Wtedy, przypadkiem sięgnęłam po Śmiejącego się policjanta. Teraz wiem, że miałam szczęście, bo jest to ich najlepsza powieść. Ja miałam kilkanaście lat, z kryminałów czytałam dotąd Conan Doyle’a i Agathę Christie. Przeżyłam szok. Zupełnie inna konwencja. (Oczywiście wtedy nie miałam o tym pojęcia.) Żadnych dworków, posiadłości, guwernantek, czarnych owiec w rodzinie, wydumanych historii o zawijaniu w dywan i spadających na głowę blokach skalnych, arystokratycznych bohaterów i wybitnych umysłów detektywistycznych… które zdążyłam tak bardzo polubić! Jakie to wszystko było śliczne, cukierkowo śliczne, w porównaniu z tymi - nie wiedzieć czemu -  ponurymi Szwedami. Dzięki nim dowiedziałam się, że są kraje, które borykają się z… dobrobytem i jego konsekwencjami. A przestępca i jego wykroczenie przeciw prawu jest tych problemów wytworem. Śledztwo zaś rozwija się dzięki sumienności zespołu policjantów, rutynie, byciu wiernym procedurom i obywatelskiej aktywności - oczywiście to sformułowanie też było mi wtedy nieznane.

Jedno chyba tylko łączyło te dwie konwencje - kryminału jako przyjemnej łamigłówki i kryminału jako „procedural novel” o zabarwieniu społecznym – teza, że prawdziwi detektywi nie potrzebują nosić broni. Tyle, że u Agathy Christie po prostu byłoby to nieeleganckie, u Sjowall i Wahloo byłoby to niemoralne.

Bo Ci ostatni byli moralistami. Pisali z powodu tego, że byli oburzeni, byli zaangażowani, byli przeciw. Jak sami wskazali w wydanym przez siebie w 1970 r. manifeście Odnowa powieści kryminalnej, który teraz mamy okazję przeczytać dzięki wydawnictwu SWPS Acta Sueco-Polonica nr 17 (2012): ‘Intencja, która nam przyświecała przy tworzeniu serii o Martinie Becku, to stworzenie analizy mieszczańskiego społeczeństwa dobrobytu […]. W nowoczesnym bezosobowym społeczeństwie powieść kryminalna  stanowi jeden z niewielu kanałów, przez który przeciętny czytelnik może poznać ściśle osłaniany system […], w którym  jest zmuszony funkcjonować.’ ***

Oczywiście mając lat naście nic o tym manifeście, ani zamyśle nie wiedziałam. Czytałam więc sobie, nie mogąc się nadziwić, jak tam wszystko spokojnie, nienerwowo przebiega (nawet jak piszą, że nerwowo…); jaka tam panuje wyrozumiałość (teraz wiem, że chodzi o tolerancję) dla inności; jaka tam panuje swoboda obyczajowa (ach, to luźne podejście do seksu); jak inaczej niż u nas traktowane są kobiety (już wtedy!). Jedynym zauważalnym problemem wydają się być żądza pieniędzy i władzy, dysproporcje społeczne, głupota i nieuctwo, obojętność na świat wokół. Po prostu zupełnie inny świat niż świat dostępnej mi Polski gierkowskiej.

Mamy początek XXI wieku. Na rynku polskim pojawiają się jak grzyby po deszczu skandynawskie kryminały z Wallanderem. Henning Mankell bez wahania wskazuje na Maj Sowall i Pera Wahloo jako „matkę i ojca” kryminału szwedzkiego, inspiratorów także jego serii. Za chwilę pojawiają się więc nowe tłumaczenia dziesięcioksiągu, rzeczywiście lepsze (brawa dla nowej tłumaczki pierwszych ośmiu części Haliny Thylwe, tłumaczki także Mankella, ale i Bergmana). 

Czytam znowu. Diagnoza aktualna, choć zaangażowanie w wizję socjalistyczną – archaiczne, a manifesty polityczne na całą stronniczkę trochę śmieszą. Jednak zastosowane chwyty formalne: wielogłos bohatera grupowego, polegający na oddawaniu narracji kolejnym członkom zespołu śledczego - stał się normą. Realizm w opisie żmudnej pracy policjantów - stał się normą, ale pożądaną normą. Zdiagnozowana przez autorów lista przyczyn przestępczości, w tym przestępczość na tle seksualnym, terroryzm na tle ekonomicznym – stała się normą. Szczegóły codzienne, praca, dom, przedszkole, muzyka, jedzenie, szczegóły topograficzne, obyczajowe, lokalne jako podstawowa charakterystyka bohaterów wydają się już także oczywistością, choć dopiero od czasów Sjowall i Wahloo stały się pełnoprawnym elementem fabularnym. Bez tego wszystkiego tzw. kryminał skandynawski przecież nie istnieje.

Jednymi z niewielu rzeczy, które zostały dodane do przepisu na ‘powieść o przestępstwie’, jaki sporządzili Maj Sjowall i Per Wahloo wydają się przestępstwa internetowe, most na Sundzie, telefony komórkowe, japońskie suvy zamiast wszechobecnych zielonych volvo oraz bruschetta na śniadanie  zamiast mleka ze śledziem. Oraz faszystowski trup w szafie i przestępstwa seksualne w rodzinie, które zdiagnozowano jako ważne dla Skandynawii stosunkowo niedawno.

Ostatnia z części - Ludzie przemocy (oryg. Terrorristerna), ta którą przeczytałam ostatnio, stawia prowokacyjną jak na lata 70-te tezę, że nie tylko terroryści, ale i policja dopuszcza się nieusprawiedliwionej przemocy na ludziach, którzy chcą po prostu spokojnie żyć po swojemu. Nie jest to utwór tej klasy co Śmiejący się policjant. Ma wspaniałe fragmenty, szczególnie obyczajowe, ale też wiele ideologicznych natręctw. Intryga opierająca się na tym, że Beck, policjant kryminalny, dzięki swojej przemyślności i lojalności dobrze zgranego kilkuosobowego zespołu, zdoła pokonać globalną grupę terrorystyczną czytana w 2013 r. musi okazać się  niewiarygodna. A bezceremonialnie opisanej śmierci premiera, po tym jak naprawdę zginął Olof Palme, nie odbiera się już jak zabawnej kpiny z pewnych siebie policjantów. Jak dla mnie za bardzo też widać szwy pisania w parze, nadmiernie zmienia się styl narracji.

Podsumowując, cenna seria, dobra seria. Formalnie nowatorska. Zaangażowanie autorów – niedzisiejsze. Inklinacja lewicowa – bardzo idealistyczna, ale lepsze to niż naturalistyczne upodobanie do przemocy.
Literacko i pragmatycznie udało im  zrealizować swoje zamierzenie. Przemycili diagnozę społeczną do literatury popularnej. Ustawili wysoko poprzeczkę swoim następcom. Takich rodziców nie trzeba się wstydzić, choć są (jak to rodzice) nieco staroświeccy.

*** We wspomnianym tomie Acta Sueco-Polonica nt kultury popularnej i powieści kryminalnej znajdziecie też świetny esej Mariusza Czubaja „Deckare jako guerilla”.

____________________________
Książki przeczytane w ramach wyzwania Z półki

10 komentarzy:

  1. Ile rzeczy mozna dowiedzieć się z kryminału i jego recenzji. nie były to zatem takie sobie, rozrywkowe, popkulturalne kryminały. Mam nadzieję, że seria zostanie wznowiona i będę mógł przeczytać polecanego przez ciebie "Smiejącego się policjanta". Polecam ci jesli nie slyszalaś lub nie czytałaś, "Krwawą setkę" Burszty i Czubaja, są tam omówienia najlepszych utworów i pisarzy tego gatunku, wywiady, a wszystko przejrzyście pogrupowane historycznie oraz na podgatunki. Zawsze mozna się przyczepić do obecności lub braku jakiegoś tytułu, ale wszystkim nie dogodzisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, że seria jest aktualnie dostępna na półkach skięgarskich?
      Dzięki za Krwawą setkę. Burszta i Czubaj do mnie przemawiają. Antropologia literatury to coś dla mnie :)

      Usuń
    2. Oczywiście nie wiedziałem. Dzięki :)

      Usuń
  2. Piękne omówienie całej serii. Kiedyś też czytałam Śmiejącego się policjanta, aczkolwiek wypadałoby wrócić, bo niewiele pamiętam (jak to ja, zwłaszcza z kryminałów), potem coś jeszcze, ale samej serii - i to 10-tomowej - nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszczególne rzeczy nie są równe jakościowo, ale to normalne. A przeczytanie całości to dodatkowy smaczek, który polecam.

      Usuń
  3. Nie mogę przeczytać tego wpisu, bo właśnie czekam w kolejce bibliotecznej, z niecierpliwością. Bardzo dobry cykl, polecam na lewo i prawo. Może dlatego, że był efektem współpracy umysłów obu płci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwupłciowość tekstu to jedna z ciekawostek związana z tym cyklem. Wydaje się, jakby jedno z nich było bardziej dowcipne i zplaczywe, drugie bardziej wrażliwe społecznie i 'przytulające'.

      Usuń
  4. Nigdy nie natknęłam się na tę serię, ale chyba dlatego, że kryminałów prawie że nie czytałam dawniej.)

    OdpowiedzUsuń
  5. No i jest to mało znana seria. Kiedyś kilka pierwszych części wydano w serii z jamnikiem. Na pewno pamiętasz te okładki :) Teraz ryzyko finansowe wydania tej 'literatury popularnej dla wymagających' podjęło wyd. Amber. I nawet zlecili nowe tłumaczenie. Przy małych kilkutysięcznych nakładach jest to podobno zupełnie nieopłacalne. Czyli chwała im za to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam jamnika , oczywiście, tylko raczej nie czytałam z książek w tej serii wydawanych, a widzę że troszkż straciłam.)

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.