John Felstiner Paul Celan. Poeta, ocalony, Żyd
Paul Celan Fuga śmierci
Czarne mleko poranku pijemy je
wieczór
Pijemy w południe o świcie pijemy
je nocą
Pijemy pijemy
Grób kopiemy w powietrzu tam nie
leży się ciasno
Człowiek mieszka w tym domu który
bawi się z wężami ten pisze
Pisze gdy zmierzcha do Niemiec
złoto Twoich włosów Małgorzato
Tak pisze wychodzi przed dom i
gwiazdy migocą przyzywa gwizdem swe psy
Gwizdem wywleka swych Żydów każe
im kopać grób w ziemi
Nam nakazuje teraz zagrajcie do
tańca
Czarne mleko poranku pijemy cię
nocą
Pijemy o świcie w południe pijemy
cię wieczór
Pijemy pijemy
Człowiek mieszka w tym domu który
bawi się z wężami pisze
Pisze gdy zmierzcha do Niemiec
złoto Twoich włosów Małgorzato
popiół twoich włosów Sulamit kopiemy w powietrzu grób tam się nie leży ciasno
popiół twoich włosów Sulamit kopiemy w powietrzu grób tam się nie leży ciasno
Krzyczy głębiej wrzynajcie się w
glebę wy tutaj a wy tam śpiewajcie i grajcie
Chwyta za broń u pasa i wymachuje
oczy jego niebieskie
Czarne mleko pranku pijemy cię
nocą
Pijemy w południe o świcie pijemy
cię wieczór
Pijemy pijemy
Człowiek mieszka w tym domu złoto
twoich włosów Małgorzato
Popiół twoich włosów Sulamit ten
człowiek bawi się z wężami
Krzyczy słodziej zagrajcie śmierć
ta śmierć jest mistrzem z Niemiec
Krzyczy ciemniej ciągnijcie po
skrzypkach a z dymem wzlecicie w powietrze
Grób wtedy macie w chmurach tam
nie leży się ciasno
Czarne mleko poranku pijemy cię
nocą
Pijemy w południe śmierć mistrzem
jest z Niemiec
Pijemy cię wieczór o świcie pijemy pijemy
Śmierć jest mistrzem z Niemiec
niebieskie ma oko
Trafi cię kulą z ołowiu trafi celnie
głęboko
Człowiek mieszka w tym domu złoto
twoich włosów Małgorzato
Psy swoje na nas poszczuje grobem
obdarzy w powietrzu
Z wężami się bawi i marzy śmierć
mistrzem jest z Niemiec
Złoto twoich włosów Małgorzato
Popiół twoich włosów Sulamit
[Fuga śmierci, tłum. Stanisław
Jerzy Lec]
Czytam książkę o Celanie w dniu, w którym
świat upamiętnia ofiary Holokaustu.
Najpierw o tym, skąd ten wybór. Paul Antschel (Ancel, Celan) ur. 1920, zm. 1950, któremu książka
jest poświęcona, jest uważany za jednego z największych europejskich poetów XX
wieku. Na zachodzie jest znany jako autor 800 wierszy i tłumacz poezji, czytany,
kultowy wręcz. Wybrałam książkę o nim, bo najczęściej jest wskazywany jako poeta,
który upamiętniał Holokaust całym swoim życiem. Temu motywowi poświęcona
jest niniejsza książka. Chciałabym jednak, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Celan
to po prostu wielki poeta świata. Nie jest tylko piewcą wielomilionowej śmierci
żydowskiej. On jest po prostu poetą egzystencji ludzkiej, poetą uniwersalnym. Opiewa
los człowieka w całej złożoności, jaka mu jest dostępna. Oczywiście przepuszcza
cały ten wielki, piękny i straszny świat przez siebie. I dlatego nie może zabraknąć
tam Holokaustu i kaźni Żydów. Przecież najbliżsi mu ludzie: matka, ojciec
zginęli w piekle Holokaustu (ojciec zmarł na tyfus w obozie pracy, a matka –
jego piękna i mądra matka - została zabita
tuż po tym, jako niezdolna do pracy). Sam cudem uniknął komory gazowej. Los, Hitler
i jego „urzędnicy zła” przewidzieli dla niego jedynie tłuczenie kamieni w obozie
pracy w głębi Rumunii. Spędził tam 2 lata. Miał wtedy lat 22-24.
Kopali
i kopali, i tak
przechodził ich dzień, ich noc. I Boga już nie chwalili,
który, tak słyszeli, tego wszystkiego chciał,
który, tak słyszeli, to wszystko wiedział.
przechodził ich dzień, ich noc. I Boga już nie chwalili,
który, tak słyszeli, tego wszystkiego chciał,
który, tak słyszeli, to wszystko wiedział.
Kopali i nic już nie słyszeli;
nie stawali się mądrzejsi, nie wynaleźli żadnej pieśni,
nie wymyślili sobie żadnego języka.
Kopali.
nie stawali się mądrzejsi, nie wynaleźli żadnej pieśni,
nie wymyślili sobie żadnego języka.
Kopali.
[A była ziemia w nich,
tłum. Feliks Przybylak]
Teraz o idei samej książki. To książka erudycyjna. Jest
przeznaczona dla czytelnika, który pragnie czytać poezję Celana z większym
zrozumieniem. Dostarcza czytelnikowi jego biografii, ale ograniczonej do wersji
oficjalnej. Zawiera wiele tekstów wierszy, wnikliwej i wielostronnej
(filozoficznej, kulturowej, językoznawczej) ich interpretacji oraz – rzecz wspaniała
dla filologów - unikatowe w literaturze rozważania o tłumaczeniu poezji Celana,
ulubione zwroty i ukryte w nich znaczenia.
Żeby tak pomyślana
książka mogła ukazać się po polsku, potrzebne było oprócz najwyższych lotów oryginału
angielskiego autorstwa Johna Felstinera:
·
szalone wydawnictwo
(krakowska Austeria), które podjęło decyzję o wydaniu i zdobyło dotację na
tłumaczenie w Monachium i Amsterdamie
·
niezwykły redaktor (Piotr Paziński) – miłośnik poezji
Celana i jego osoby, znawca języków niemieckiego, angielskiego i polskiego, filozofii
i filologii
oraz
·
wyjątkowi tłumacze (Małgorzata i Maciej Tomalowie),
którzy dali radę takiej filologicznej dłubaninie
wielokrotnych przejść między językami i sensami poetyckim.
I to wszystko sytuacji, kiedy nie sposób zarobić na takiej
książce. Jaki mógł być jej nakład? Ile sztuk mogło się sprzedać w Polsce ? Myślę,
że nie więcej niż tysiąc… (Ja sama kupiłam mój egzemplarz w księgarni żydowskiej
na Kazimierzu, po tym jak poprosiłam o wskazanie czegoś wyjątkowego.)
Kilka słów o tym, jak postrzegam Celana, jego poezję i
jego los po przeczytaniu tej biografii poetyckiej.
Dwa słowa. Człowiek paradoksu.
Praktycznie każda ważna rzecz w jego życiu może być interpretowana na dwa sposoby – jako porażka i klęska, jako szczęśliwy traf i równocześnie jako pech.
Praktycznie każda ważna rzecz w jego życiu może być interpretowana na dwa sposoby – jako porażka i klęska, jako szczęśliwy traf i równocześnie jako pech.
Niekwestionowana gwiazda na firmamencie
poezji europejskiej. Paradoksalnie to nie wystarcza, żeby nagrodzono go Noblem.
Traci tę nagrodę na rzecz swojej przyjaciółki o podobnym życiorysie, jednak
poezji już nie tak genialnej - Nelly Sachs.
Jako osoba niemieckojęzyczna ma zarówno
szczęście, jak i pecha. Po pierwsze urodził się nie w Berlinie ,
tylko w peryferyjnych (także kulturowo) Czerniowcach na Ukrainie. Jako dziecko
pewnie nieraz marzył, żeby znaleźć się w stolicy Niemiec. Wyobraźmy sobie jednak, co by było, gdyby los
spełnił jego marzenie i rzucił go do Berlina? Jego poezja pozostałaby zapewne
nieznana, bo niemal na pewno znalazłby się na liście ofiar Holokaustu, które co
roku czcimy 27 stycznia.
Po drugie, będąc niemieckojęzycznym
Żydem, był ofiarą Niemców i jednocześnie pozostał Niemcem z języka. I znowu,
jakiż paradoksalny los wyciągnął na loterii Celan… Niemiecki był językiem jego
matki, językiem z którym się utożsamiał, kochał go, nigdy go nie opuścił. Jednocześnie
niemiecki był językiem najeźdźców, jego
oprawców. Czy pamięć wrzasków: „Schneller!” i „Raus!” nie utrudniała mu tworzenia
poezji w tym samym języku? A przecież miał wybór. Choć urodził się w rodzinie
żydowskiej mówiącej po niemiecku w domu, posługiwał się także hebrajskim - w
czasie modlitwy, rumuńskim i ukraińskim w szkole, jidysz na targu. Potem biegle
posiadł francuski i angielski. Pisać tak intymne rzeczy w języku, o którym sam
mówił „śmiercionośna mowa”? Paradoks…
I wreszcie ocalał, przeżył
Holokaust, żeby w końcu sam odebrać sobie życie w wieku zaledwie 50 lat.
Tu znajdziecie jego poezję:
Paul Celan, Utwory wybrane. Ausgewählte Gedichte und
Prosa, wybrał i oprac. Ryszard Krynicki, Kraków 2003
Paul Celan, Wiersze, tłum. Feliks Przybylak , Kraków
1988
Tu zaś
historię jego romansu z Ingeborge Bachmann, poetką, powieściopisarką, córką członka NSDAP.
Ingeborge
Bachmann, Paul Celan Czas serca. Listy,
tłum. Małgorzata Łukasiewicz,
Wyd. A5 2010
________________________
Książka przeczytana ad hoc, ale kwalifikuje się do wyzwania Z półki
Jestem trochę na bakier z poezją, nie słyszałam więc nic o Celanie. A pewnie szkoda, bo to co o nim piszesz jest bardzo ciekawe i on sam wydaje się być ciekawą osobowością.
OdpowiedzUsuńA wiersz nałożył się na czytane teraz przeze mnie opowiadania Borowskiego (tak dla przypomnienia)i myślę, że nie ma co się dziwić, iż poezja Celana tak przepełniona jest wspomnieniami okupacyjnymi. Ten czas musiał naznaczyć tych co przeżyli swoim piętnem. A pewna wspólnota losów Celana i Borowskiego jest tego dowodem.
Oj. trafne spostrzeżenia, i te o poezji i te o piętnie nazizmu i wojny.
UsuńKiedy myślę o tym, co tych ludzi spotkało, nie mogę się powstrzymać, żeby nie podziękować 'górze' za to, że my, i nasze dzieci, nie zaznaliśmy wojny.
A poezję czytam osobiście falami. Tym razem sprowokował mnie wiersz Richarda Blanco. Jakoś coś we mnie zatęskniło... i jednocześnie... dopuściło do głosu jakąś szczególną część mnie. W takich chwilach poezja sama wpada mi w rękę :)