poniedziałek, 22 grudnia 2014

Charles Chaplin "Autobiografia"

Charles Chaplin Autobiografia
Przeł. Bronisław Zieliński
Wyd. Dolnośląskie, Wrocław b.d. (przed 2014), przedtem wydane przez Thaurus ok. 1993
Wyd. oryg. 1975

Jedna z niezapomnianych lektur tego roku. Wciągająca bez reszty. Nie uroniłam z niej ani jednego zdania.

Charlie Chaplin, ikona kina światowego. Geniusz kina niemego. Szczyt jego kariery przypadł na lata I wojny światowej i międzywojenne. Obecnie nikt jego filmów już nie ogląda. A szkoda. Ja oglądałam jako dziecko i młoda dziewczyna.

Był wybitnym aktorem komediowym, mimem. Stworzona przez niego (jak opisuje przypadkiem, naprędce!) postać Trampa – włóczęgi Charliego jest niedościgłym wzorem w swojej klasie. Ale mało kto wie, że Charlie Chaplin był także reżyserem i scenarzystą oraz twórcą muzyki do niemal wszystkich swoich filmów! Był najwyższej klasy twórcą, łączącym kunszt rzemieślnika i artystyczne pragnienia stworzenia czegoś zupełnie nowego. Początkowo na deskach teatrów angielskich (był Anglikiem), a potem w filmach amerykańskich.


Dla artysty pełna swoboda czynienia tego, co niekonwencjonalne, jest zazwyczaj najbardziej pobudzająca…

Jakkolwiek te błazeńskie sceny były proste i oczywiste, wymagały bardzo dużo namysłu i inwencji.

W jaki sposób uzyskuje się pomysły? Przez czysta wytrwałość posuniętą do obłędu. Trzeba mieć zdolność znoszenia udręki i zachowywania entuzjazmu przez długi okres.


‘Autobiografia’ pozwala zapoznać się z jego sztuką improwizacji. Jego metoda polegała bowiem na wykorzystywaniu siły kostiumu, który nadawał charakter postaci oraz siły scenografii, która prowokowala rozliczne tarapaty, z których bohater musiał jakoś wybrnąć. Np. powiedział kiedyś, że gdyby miał do dyspozycji most zwodzony, ograł by go tak, że most by się opuścił, wyszedłby po nim Charlie-Tramp z kotem na smyczy i butelką mleka w kieszeni. Jego bohater zachowywal się często w niespodziewany sposób. Tramp był niepoprawnym romantykiem, nędzarzem z duszą dandysa. Miał dobre intencje, ale nie miał pieniędzy, żeby być sobą. 


Mistrzostwo Chaplina polegało na tym, że do początkowo prostych gagów i skeczy włączył – jako pierwszy – dłuższe opowieści, elementy liryczne, a także często poważne przesłanie. Swoją inwencję zawdzięczał swojej osobowości. Z kart książki mówi do nas, gładko, starannie i potoczyście, ale bardzo szczerze, nie unikając trudnych i wstydliwych tematów, człowiek bardzo silny wewnętrznie o charyzmatycznej osobowości. 

Przeszedł drogę od pucybuta (a nawet gorzej) do milionera.

Wprost pisze o sobie, że pochodził z „ulic nędzy’. Matka był aktorką wodewilową, ojciec też. Ojciec zapił się na śmierć, matka wspaniale się nimi opiekowała pomimo skrajnego ubóstwa, aż nie wytrzymała psychicznie i przeszła załamanie nerwowe.

[…] mimo biedy, w jakiej zmuszeni byliśmy żyć, trzymała Sydneya i mnie  z dala od ulicy i umiała nas natchnąć poczuciem, że nie jesteśmy pospolitymi wytworami nędzy, ale czymś lepszym i jedynym z w swoim rodzaju.

Charlie i jego brat Sydney ledwo umieli czytać i pisać. Obaj zakończyli szkolną edukację w wieku 12 lat. Sydney zarabiał na życie rodziny jako majtek na statku. Charlie już jako kilkulatek zarabiał na jedzenie. Robił co się dało, żeby go było stać choćby na namoczony w wodzie chleb dla siebie i matki. A w końcu, mając 11 lat, zaczął grać gazeciarza w spektaklu o Sherlocku Holmesie. To był początek jego kariery scenicznej. Miał talent rozśmieszania ludzi. I był totalnym perfekcjonistą.

Bardzo mi imponuje ten mężczyzna. Wzrost mikry – może metr sześćdziesiąt, widać, że nie dojadał jako dziecko. Ale mądre spojrzenie. I jakże przemyślany światopogląd. Jego poglądy były z naturalnych względów lewicowe. Nigdy nie porzucił marzeń o zlikwidowaniu nędzy, bezrobocia i przytułków dla dzieci nędzarzy. Wczesne doświadczenia Chaplina są mi osobiście bliskie. Kiedy opisuje, jak koledzy naśmiewali się z surdutu i pantalonów uszytych z czerwonej pasiastej sukni matki i konieczności noszenia jej butów z przyciętymi obcasami, natychmiast przychodzi mi do głowy moje bardzo biedne dzieciństwo i śmiechy koleżanek na widok moich powyginanych butów po bracie…

Mlody Chaplin. Nie jest to Charlie Włóczęga, oj nie. Co świadczy o doskonałości tej kreacji

Otwarcie pisze o swoich kompleksach związanych z tym, że słabo czytał, nie miał wykształcenia. Miał jednak wielkie aspiracje. Uczył się sam. Wiele czytał, choć powoli. Także dzieła filozofów i ekonomistów. Wyraźnie pasjonowało go zrozumienie procesów ekonomicznych i społecznych. Kryje się za tym oświeceniowa wiara w edukację oraz rozwój moralny i intelektualny. Wiara w refleksję. Wiara w myślenie, która i mnie jest bliska. Chaplinowi pozwoliło to wyjść z getta biznesu rozrywkowego i nawiązać przyjaźnie i znajomości z wielkimi tego świata.Nie tylko w sferze kultury (Rubinstein, Diagilew, Anna Pawłowa, Schonberg, Strawiński, Picasso, Cocteau, Shaw, Wells), ale i polityki (jak choćby Churchill), czy biznesu (J.P. Morgan czy W.R. Hearst). Wiele z tych znajomości było oczywiście zaledwie interesownymi znajomościami z czasów, kiedy Charlie Chaplin był celebrytą - „naszym Charliem”, "little fellow". Ale kilka z nich pozostało aktualne nawet w latach 50., kiedy praktycznie wyrzucono Chaplina z USA jako podejrzanego o sympatyzowanie z komunistami.

Aczkolwiek byłem parweniuszem, moje zdanie miało dużą wagę.


To, co w jego sposobie myślenia jest szczególnie bliskie oprócz zrozumienia dla pragnienia wyrośnięcia ponad swoje pochodzenie jest także racjonalność jego myślenia, a nade wszystko odrzucanie sentymentalizmu i wszelkich patetycznych gestów. Ja też nie znoszę ckliwości. Cenię sobie powściągliwość, Nie trawię paplania o bogu, ojczyźnie i honorze na przemian z obmawianiem bliźnich i i podstawianiem im nogi. Ja też uważam, że patriotyzm nie oznacza śmierci za ojczyznę, lecz raczej ciężką pracę na jej rzecz i zaangażowanie w jej rozwój.

W moją pogoń za chlebem i serem rzadko włączał się honor.


Kolejna fascynująca rzecz u Chaplina to bardzo wyraziste poglądy. Na wszelkie tematy miał wyrobione zdanie. Jak ja to lubię. Chaplin bardzo polegał na swoim własnym osądzie spraw. Jak uznał, że jakaś sprawa warta jest zaangażowania, to wchodził w nią na całego. Miał też bardzo wyrazisty i wyrobiony gust. Jego opinie miały jasno określone kryteria. Najczęściej były to kryteria estetyczne. W ogóle był estetą. Dobrobyt wyrażał się u niego w upodobaniu do rzeczy najwyższej jakości, choć w sposób absolutnie pozbawiony ostentacji. Co nie jest takie częste. Ogromnie mi imponuje, że źle mówi (bardzo rzadko) wyłącznie o osobach, które usiłowały go oszukać finansowo. Tutaj jego kształcone od dziecka umiejętności walki o każdego pensa były wręcz legendarne. Za to często okazuje zainteresowanie wysoką klasą innych artystów. Okazuje im wspaniałomyślność, choć rzadko taki entuzjazm jak na przykład Niżyńskiemu:

Nikt nigdy nie dorównał Niżyńskiemu w Popołudniu fauna. Tajemniczy świat, który stwarzał, niewidzialny tragizm, czający się w cieniu pastoralnego uroku, kiedy odgrywał to misterium, niczym jakiś bożek żarliwego smutku – wszystko to było przekazywane prostymi gestami, bez widocznego wysiłku.

Chaplin potrafił bezbłędnie rozpoznać osoby  obdarzone prawdziwym talentem.

Zresztą sięgnęłam po tę książkę właśnie dlatego, że Chaplina cytowano przy okazji biografii Niżyńskiego. Nagle zdałam sobie sprawę, że ich - Chaplina i Niżyńskiego - sztuka miała wiele wspólnego – była choreografią. I że się znali. I że byli równolatkami (ur. 1989)!

A wcześniej natknęłam się na nazwisko Chaplina, czytając o J.D. Salingerze. Mianowicie w 1945 r. Oona O’Neill – osiemnastoletnia podówczas – porzuciła Salingera, swojego chłopaka, dla ponadpięćdziesięcioletniego całkowicie siwowłosego Charliego Chaplina. No i proszę. Potem żyli długo i szczęśliwie i mieli 8 dzieci.


Chaplin wydał mi się naprawdę mądrym człowiekiem, kiedy pisał na koniec:

 Nagromadzenie zawiłości współczesnego życia, kinetyczna inwazja wieku dwudziestego sprawiają, że jednostka jest osaczona gigantycznymi instytucjami, które jej zewsząd zagrażają- politycznie, naukowo i gospodarczo. Stajemy się ofiarami urabiania dusz, ofiarami sankcji i zezwoleń. Ta forma, w którą pozwalamy się wlewać, jest wynikiem braku kulturalnej wnikliwości. Wkroczyliśmy ślepo w szpetotę i nadmiar  i utraciliśmy nasze kryteria estetyczne. Nasz instynkt życiowy został stępiony przez zysk, władzę i monopol.



10 komentarzy:

  1. Chaplin to jedna z ważnych postaci mojego dzieciństwa, jego filmy przyciągały mnie przed telewizor jak mało co.
    Od lat obiecuję sobie, że przeczytam jego biografię, ale może nada się i autobiografia.;) Z tego, co piszesz wynika, że nie wystawia sobie pomnika?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzialabym, że jak na swoje realne osiągnięcia, to nie celebruje swojej wielkości. Pisze dośc odważnie o swoich wadach, między innymi słabości do głupich kobiet, które w sumie elegancko nazywa 'pełnymi wdzięku istotami'... Jest tu trochę eufemizmów. Oczywiście nie grzebie w najgorszych śmieciach ze swojego życia - stosuje bardzo skuteczną technikę pomijania milczeniem. Np. druga żona - ze względu na dobro dorosłych synów - pozostaje bezimienna. Podobnie ani słowem nie zająkuje się o atakach po związaniu się z młodszą o 40 lat Ooną. I chyba słusznie.W ogóle jest dyskretny w sprawach męsko-damskich.

      Usuń
    2. Dyskrecja cenna rzecz, dzisiaj niemal niebywała. Ciekawe, jak wypadłaby ta książka w porównaniu z biografią osoby bezstronnej.

      Usuń
    3. Oj, obawiam się, że jego perfekjonizm, który zaoowocował ponadczasową jakością, byłby oceniony jako tyrania :) Nazwano by go też pewnie dusigroszem... Choć wyplacał niektórym swoim dawnym pracownikom wynagrodzenie latami, nawet po opuszczeniu USA. Bardzo szlachetnie wspomagał chorych artystów, z ktorymi współpracował, itd. Amerykanie zapewne nazwaliby go niewdzięcznikiem, bo nie był zainteresowany obywatelstwem amerykańskim, a przecież to w Stanach idniiósł taki niebywały sukces. co prawda probowali go zniszczyć jako niepoprawnego politycznie i roziązłego seksualnie oraz wymusiliplacenie nadmiernych podatków, choć od kilku lat mieszkał w Szwajcarii, ale... i tak oczekiwano od niego podporządkowania się. Czego nie lubił :)

      Usuń
    4. Cóż, historia zna wielu takich tyranów.;( Pół biedy, gdy idzie za tym wysoka jakość, a o Ch. tak można w ciemno mówić.

      Usuń
  2. Bardzo lubie tego czlowieka! Po dzis dzien jak mam zly dzien lubie wlaczyc sobie jego filmy. Wiedzialam, ze pochodzi z biednej rodziny, ale nie wiedzialam ze az z tak biednej.

    A co do bietoty (brzydko mowiac) wydaje mi sie, ze od zawsze to byl temat tabu. Sama pamietam jak w podstawowce biedne dzieci badz z rodzin wielodzietnych byly pietnowane. Nue umiem tego zrozumiec dlaczego wiekszosc ludzi jest do nich tak wrogo nastawiona!? Ci ludzie nie sa biedni, bo tak im sie podiba tylko niestety ale ktos z wyzyn dopuscil, ze w naszym spoleczenstwie po dzis dzien jest ta przepasc i sa ludzie biedni i bogaci, a tych pomiedzy jest garstka...

    Co do ksiazki to bardzo bym ja chciala. Niestety ceny ksiazek co raz bardziej mnie przerazaja ;( a pozniej uczeni placza, ze panstwo nie czyta i nieobyte z ksiazkami ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja swój egzemplarz wypożyczyłam z biblioteki.

      Usuń
  3. Chaplin nie zmarnował swojego życia i talentów jakie posiadał.......ale jak sądzę to że był Anglikiem sprawiło, że podchodził do wszystkiego zdroworozsądkowo bez znanych nam emocji...to inna nacja...
    I ja oglądałam oczywiście jego filmy i zachwycałam się jego młodziutką żoną / w młodości uwielbiałam świat filmu i kina więc byłam można rzec bardziej na bieżąco/ i wiedziałam sporo na temat ich życia.
    Nie dawno puszczono jego "Dyktatora".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkę chętnie bym przeczytała, bo to przecież kopalnia różnorodnej wiedzy.....

      Usuń
    2. 'Dyktator' - wiecznie żywy i aktualny temat, czyż nie? W ogóle kto raz zobaczy film Chaplina, nigdy go z niczym innym nie pomyli.

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.