wtorek, 23 września 2014

Literatura na Świecie 'Luzo Afryka'


Literatura na Świecie Luzo Afryka
nr 5-6/2012  [490-491] 
Tłum. Michał Lipszyc, Renata Diaz-Szmidt, Zofia Stanisławska, Jakub Jankowski, Jakub Jaroszewicz, Monika Świda, Marta Machowska


Wczoraj spędziłam wspaniały wieczór z Literaturą na Świecie poświęconą literaturom afrykańskim języka portugalskiego. Długo się to mówi. Prościej mówiąc, chodzi o literaturę mozambicką, angolańską, kabuwerdiańską, santomańską (Wyspy Św. Tomasza i Książęca) oraz gwinejską (Gwinea Bissau). Sięgnęłam po Literaturę na Świecie nr 5-6 z 2012 roku wypatrzoną w 2013 na stoisku na Warszawskich Targach Książki. Skłoniła mnie do tego książka Izy Klementowskiej Samotność Portugalczyka. Dużo w Samotności historii o repatriantach (uciekających z  Afryki do Portugalii - najczęściej białych) i imigrantach z (przyjeżdżających z Afryki – czarnych - oraz o emigrantach - wyjeżdżających z powrotem do coraz bogatszych Angoli i Mozambiku – najczęściej białych). Ale misz masz, prawda?

Dawno nie odczułam tylu bodźców intelektualnych. Tak mocne uderzenie do głowy daje mi tylko kontakt z czymś zupełnie nowym. Bo ja, choć wykształcona portugalistka, nie znałam dotąd nic z tej literatury. Może poza poezją śpiewaną (kabuwerdiańska morna) Cesarii Evory i powieści Taras z uroczynem Mii Couto. Skromnie. Couto uznaję za doskonałego autora, za którym nie przepadam, ale o nim napiszę osobno przy okazji komentarza do jego Lunatycznej krainy.

Mia Couto

No, ale teraz jestem zadowolona. Nadrabiam braki. Znam już więcej rzeczy pisanych po portugalsku przez Afrykańczyków. Największe wrażenie zrobiła na mnie poezja Conceicao Limy (ur. 1961) z Wyspy San Tome.

Conceicao Lima


Gdy pewnego dnia się pochylisz
Nad łonem gleby
Nie ścinaj krzewu w barwie ognia
Nie kalecz krzewu w barwie ognia
Nie zrywaj krzewu w barwie ognia
Krzew w barwie ognia ma sekrety
Krew w barwie ognia jest sekretem
Jest sekretem.
Przybyszu, nie budź krzewu w barwie ognia
Nie wyrywaj z ziemi krzewu w barwie ognia.
(Tłum. Michał Lipszyc)

Niesamowicie to sensualne i takie ‘blisko ziemi’. Nawiązujące do istoty tamtej prymitywnej kultury chłopskiej. Bliska mi metaforyka.

Ponadto fantastycznie przetłumaczony, nowoczesny kawałek prozy Ondjakiego  (ur. 1977) Ile świtów ma noc (Tłum. Michał Lipszyc).


Oraz wspaniała prosta i naturalna, bardzo kobieca – w jak najlepszym sensie – proza Pauliny Chiziane (ur. 1955) z Mozambiku w tłumaczeniu Renaty Diaz-Szmidt.

Paulina Chiziane

Oboje Ci tłumacze: Renata Diaz Szmidt i Michał Lipszyc związani są z moją rodzimą warszawską portugalistyką. Michał Lipszyc, jako należący do redakcji Literatury na Świecie, odegrał tu, podejrzewam, kluczową rolę. Najwięcej przetłumaczył, zamieścił też swoją - bardzo ciekawą – rozmowę z dr. Eugeniuszem Rzewuskim. Brakuje mi tylko informacji, kto jest autorem opublikowanych w tym tomie zdjęć. A szkoda, bo są dobre - jednorodne stylistyczne, takie „trochę brudne”, bardzo dalekie od stylu pocztówkowego. Świetnie uzupełniają przegląd literatur, które, powiedzmy to wprost, są zaledwie in statu nascendi.

Literackie teksty pisane przez autorów z tego rejonu świata pojawiały się i w czasach kolonialnych, w języku kolonizatora. Jednak niezależna literatura rodzi się tutaj w bólach dopiero od 1975. A trzeba pamiętać, że w latach 70.  w takim Mozambiku czy Angoli ponad 90% społeczeństwa była niepiśmienna. W ogóle większość tamtejszych ludzi mieszka na wsi i mówi w językach lokalnych takich jak kimbundu i szangana. Do niedawna nie były to języki pisane. Obecnie dzieci obowiązkowo uczą się pisać w języku urzędowym – portugalskim -  oraz dobrowolnie w swoim rodzimym.

Z takiego punktu startu do literatury wysokiej jest daleko. Nie ma tam żadnej Bogurodzicy. Literatura luzoafrykańska narodziła się z gniewu i wściekłości. Wystarczy wspomnieć tytuł jednego z mozambickich tekstów założycielskich: Zabiliśmy parszywego psa  (1964) (Nos matamos o cao tinhoso L.B. Honwany). Pierwsza powieść napisana przez kobietę ukazała się zaledwie w 1990 roku .
Ale w końcu, pomimo krwawej – straszliwie krwawej – wojny domowej, powstały tam zalążki klasy inteligenckiej. Pojawiły się uniwersytety. I tu ciekawostka - pierwszym rektorem uniwersytetu w Mozambiku został Fernando Ganhao – dawniej lektor języka portugalskiego z UW. Zresztą nawet moja pierwsza  (w 1982 roku) lektorka ‘falante nativa’– Isabel - była białą repatriantką z Mozambiku.

A dziś czytam sobie w LnŚ wywiady ze współczesnymi intelektualistami angolańskimi i widzę, że myślenie intelektualistów jest wszędzie, także tam, takie samo. Potępienie dla tendencji antyinteligenckich,konsumeryzmu i unifikacji kulturowej na skalę światową martwi także ich. Zachęcają do czytania. Żeby pisać, trzeba przede wszystkim czytać! Ach, jak przyjemnie to widzieć na piśmie :)

Polecam.
________________________
Z półki

1 komentarz:

  1. Ku pamięci:
    Renata Diaz-Szmidt wydała w 2010 'Muthiana orera, onroa vayi? Dokąd idziesz piękna kobieto? przemiany tożsamości kobiecej w powieściach mozambickiej pisarki Pauliny Chiziane'

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.