sobota, 27 września 2014

'Niechciani' - serce raczej boli niż umiera z przerażenia

Yrsa Sigurdardottir Niechciani
wyd. MUZA SA 2014

Smutna i przejmująca powieść obyczajowa z Islandii. Pokazuje najbardziej charakterystyczne kłopoty społeczne, jakie niesie ze sobą skrajnie liberalna kultura wyspiarzy z północy w połączeniu z silnym państwem opiekuńczym. Alienację jednostek, słabość instytucji rodziny, dobrze ukryte wykorzystywanie slabszych, niską empatię, niechęć do angażowania się, polityczną poprawność na każdym kroku, pustkę i tęskonotę do silnych emocji i głębokich więzi. Oczywiście trzeba odjąć te kilka nadmiarowych trupów, które służą za sztafaż - niezbędny w dzisiejszych czasach, żeby książkę sprzedać.

Yrsa świetnie portretuje kobiety.  Doskonale znana jest wykreowana przez nią prawniczka Thora - trochę alter ego Yrsy (z jej inteligencją i zaradnością życiową oraz kilkunastoletnim synem z dzieckiem...).  W Niechcianych mamy kilka takich perełek. Prezentują znane wszystkim - i pod wszystkimi szerokościami geograficznymi - typy kobiece: kociaka, zrzędę, sumienną dziewczynę, bewolną kobietkę, wymagającą sekutnicę, pomocną istotę, która zlewa się z osobą, której pomaga, itd. Wszystko są napisane bardzo bardzo sprawnie - bez jednego przymiotnika. Postaci pokazane są wręcz wzorcowo dla prozy narracyjnej - tylko poprzez działanie okraszone minimalną dawką introspekcji.

Mężczyźni są tłem. Ich zachowanie wydaje mi się mniej zrozumiałe. Czasami jest tak autystyczne, że się wydaje niemożliwe. Czy naprawdę można być mężczyzną aż tak pozbawionym uczuć i refleksji?
Dziękuję Bogu, że nie ma takich w moim otoczeniu...
Być może naprawdę Islandczycy są uszkodzeni pod względem empatyczności. Brak dostępu do uczuć, umiejętności choćby ich nazwania oraz adekwatnego zachowania jest dla mnie zawsze szokującym obrazem. Mam nadzieję, że lekko przesadzonym.

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość autorce, że w Niechcianych podejmuje także próbę skreślenia pozytywnego portretu  mężczyzny, mężczyzny zmieniającego się pod wpływem doświadczeń, angażującego się, mężczyznę otwierającego się na uczucie miłości do córki, na poczucie odpowiedzialności. Jednak i tak czegoś mu brak. Koniec końców jego zachowania okazują się nie tak racjonalne i zrozumiałe jak zachowania występujących w powieści kobiet. Czyli prawdę psychologiczną postaci męskich u Yrsy oceniam na czwórkę.

Zawsze z zadziwieniem czytam tez opisy islandzkich scenek obyczajowych. Ta obawa przed zadaniem najprostszego pytania o samopoczucie wynikająca z obawy, żeby nie zostać nazwanym intruzem... Bezpruderyjne podejście do seksu na jedną noc i to zarówno u mężczyzn, jak i  u kobiet... Pozbawiony wyrzutów sumienia stosunek do rozstania czy też rozwodu.... Upijanie się do nieprzytomności jako rutynowy sposób spędzania czasu.... Wczesna i często destrukcyjna samodzielność młodzieży.

Piękny jest ten kraj, Islandia - szczególnie dla kogoś lubiącego samotność i skaliste wybrzeże - czyli dla mnie :) Jednak samotność w tłumie musi tam doskwierać chyba kilka razy mocniej niż na łagodnych nizinach Mazowsza. A może się tylko pocieszam...


PS. Czytam Yrsę od jej pierwszych wydań polskich. Wtedy to zarzekano się, że wciąż pracuje na budowach jako inżynier. I chyba tak było na początku. Kiedy patrzy się na jej przemianę fizyczną, zmianę koloru włosów z mysiego na intensywnie ciemny, fryzury z przylizanej na luźne włosy z młodzieńczą, filuterną grzywką, wybielenie i wyprostowanie zębów, wygładzoną twarz, zgrabną sylwetkę, to szczególnie jej zazdroszczę :)  Potrafiła zrobić świetny użytek ze swojej popularności. I pomyśleć, że jest babcią od kilkunastu już lat...


2 komentarze:

  1. Marzę o tej książce, bo już czytałam jedną powieść Yrsy ("Pamiętam cię") i oceniłam ją wsyoko. Jeszcze nie widziałam złej recenzji tej książki, więc musi być dobra :)
    http://pasion-libros.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Islandia, moje marzenie. Nie znam autorki, ale opis książki bardzo mnie zaciekawił!

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.