piątek, 31 stycznia 2014

Seria Nike i grafiki Andrzeja Heidricha

Patrzyłam ostatnio na serię Nike Czytelnika na mojej półce. Mam tego 20 sztuk z różnych czasów. Myślałam o ich wyglądzie. Ta seria to oczywiście przede wszystkim teksty. Ale nie tylko. To element tożsamości inteligenckiej w Polsce. No i estetyczny skarb edytorski. Ponad 300 książek. Są one wydawane systematycznie od 1957 roku. Wymiary książek są stałe: 9 cm x 15 cm.

W taką piekną tęczę ułożył je w 2007 na wystawie Kultura i beton w Kordegardzie artysta młodego pokolenia Maurycy Gomulicki:



Jednak wygląd książek zmieniał się. Opracowywali go kolejno:
Jan S. Miklaszewski (1957)
Andrzej Heidrich (lata 70.)
Zbigniew Czarnecki (lata 90.)
Maria Drabecka (lata 2000+)



Moim zdaniem najpiękniejsza była wersja najstarsza, autorstwa Miklaszewskiego. Jest w niej coś szlachetnego, skromnego, wyrafinowanego, klasycznego, francuskiego. Nic tam nie jest duże czy dominujące. Nawet znak Nike - w tej wersji oddany jest białą kreską i umieszczony nad tytułem.

Kolejna wersja to wersja Heidricha. 



Bardzo dobrze nawiązuje do poprzedniej. Zmiana polega na powiększeniu postaci Nike (tym razem oddanej czarną kreską) oraz dodaniu białych ramek na wierzchu, a małej czarnej na grzbiecie (zamiast znaku Nike). To akurat uważam za błąd. Tylnia strona jest biała i staje się jakby negatywem wierzchu. Inteligentnie, bez rewolucji. Na plus policzyłabym unowocześnienie czcionek. Tytuł na grzbiecie biegnący z dołu w górę daje się wreszcie odczytać. Praktyczne. Kolory wciąż dają się ułożyć w paletę barw.



Wersja Czarneckiego.
 No cóż, lata 90. to były paskudne, kiczowate czasy. Zachłyśnięcie się możliwościami graficznymi, które pojawiły się wraz z komputerem. Nowe możliwości drukarskie, więcej kolorów. W ogóle kolorystyczne zerwanie z tradycją okładek, które można ułożyć w barwną, harmonijną tęczę. Nike była jedyną taką serią na rynku wtedy. I zaprzepaszczono to... Dopiero potem bywało to naśladowane. Tutaj pojawiają się paski, paskudne wydłużone czcionki - wręcz galimatias typograficzny. Zamiast znaku graficznego Nike - zdjęcie w ramce ze schodkami. Nadruk ukośny z napisem NIKE, co mnie kojarzy się nie z Samotraką, czy Luwrem, ale z butami Air Max. Okładka paskudnie lakierowana. Brak obwoluty, a wraz z nią biogramu autora. Na tylniej okładce cytat z dziela i ISBN.

Wersja aktualna - autorstwa Marii Drabeckiej - wydaje sie niezła. Jest naprawdę odświeżona. Ale bez odżegnywania się od pierwszej wersji. Wykorzystuje postać Nike na okładce, ale uproszczoną - w tym samym kolorze, co tło, ale odcień jaśniejszym oraz w zbliżeniu (z krótszą sylwetą).  Pojawia się czarny pas  przebiegający przez szerokość książki na górze. Pozwala to podzielić płaszczyznę tyłu okładki na pole pod biogram autora oraz na streszczenie dzieła. Na grzebiecie czerń stanowi idealne tło pod sylwetkę Nike. Czerń i Nike jest teraz wspólna dla okładek o różnych, ale wyrafinowanych i intensywnych kolorach. Ja sama mam na półce książki w jaspisowym odcieniu zieleni i odcieniu malinowego oraz amarantowego różu. 
Widzę, że unowocześniono też logo Czytelnika. Jest dobrze.



Przy okazji wspomnę, że ostatnio ukazał się w necie tekst o Andrzeju Heinrichu. Autor pisujący dla portalu natemat.pl skupia się jednak na innym typie grafik użytkowych Heidricha  - tych użytych na znanych nam wszystkim banknotach (np. serii z królami). Andrzej Heindrich jest ogromnie zasłużony na tym polu. Robi banknoty i znaczki (we współpracy z rytownikiem) już od 50 lat. Miał w listopadzie wystawę w NBP. 



Widać, że autora wywiadu zupelnie nie interesuje fakt, że Heidrich pracował jako grafik dla Czytelnika przez 40 lat. Przeszedł drogę od szeregowego grafika do grafika naczelnego, wypracowując swój warsztat. Zrobił dla tej oficyny ponad 1000 projektów, o czym sam dwukrotnie napomyka. Bez zainteresowania. 

Jak zawsze nieoceniona http://jarmila09.wordpress.com/

Banknoty są oczywiście ciekawym obiektem. Bywa, że podobnie jak znaczki - wręcz pięknym obiektem (jak np. znaczki z rytem Czesława Słani). W ogóle lepiej je mieć, niż ich nie mieć, ale... Marzyłaby mi się książka poświęcona karierze Andrzeja Heidricha w Czytelniku...



6 komentarzy:

  1. Mnie się podobają wszystkie cztery wersje, najmniej chyba ostatnia. A najwieksza slabosc mam do trzeciej, tej, która skrytykowalas najbardziej - ale to dlatego, ze w tych okładkach wydano sporo książek, które mnie absolutnie zachwycily :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to przepraszam ;)

      Usuń
    2. Ale ja się wcale nie gniewam ;-)).

      W ogole kocham serie Nike, mam nadzieje, ze uda mi się przeczytać wszystkie wydane w niej książki (prędzej czy później ;-)) ).

      Usuń
  2. Mnie się też podoba ta najstarsza wersja. I zgadzam się z Toba, że ma w sobie to coś, czego inne wersje nie maja. Mam z niej Capote'a.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje naje okładkowe to najpierw druga wersja okładki, potem pierwsza. Trzecia wydaje mi się mdła, czwarta - którą, przyznam, widzę po raz pierwszy - też mi się nie podoba, jest jakaś taka... jakby infantylna, choć trudno mi, przynajmniej w tej chwili, wyjaśnić, skąd takie wrażenie. W każdym razie - dwie pierwsze okładki to był strzał w dziesiątkę.
    Oj, Nike! Moja druga obok Koliberków wyjątkowa seria! Wciąż w antykwariatach mam odruch szukania tomów z obu tych serii i uzupełniania swoich zbiorów. Przyznam, że często kupuję Koliberki i Nike na zasadzie "nie znam autora, nie znam tytułu, czasem nawet nie ma obwoluty z opisem, nie mam pojęcia, czyje i o czym to jest, ale biorę, bo to Nike/Koliberek". Ufam temu zaufaniu do obu serii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie sie wydaje, że czwarta okładka na pierwszy rzut oka bardzo przypomina pierwszą, ale Nike jest przybliżona jakby zoomem, przeskalowana. Wygląda to nowocześniej, bez wątpliwości. Często się obecnie to praktykuje. Ponadto wymiana grafiki z czarnej na jasną (kolor zależy od okładki) czyni samą Nike młodszą. Pozwala to zapominieć, że to jest starożytny posąg. A to z kolei sprawia, że nie myśli się tak o przemijaniu czasu. Chyba to właśnie może sprawiać wrażenie infantylności.
      Znamię czasów wspołczesnych.

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.