czwartek, 5 grudnia 2013

"Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta" jedna z najlepszych moich lektur w 2013

David Mitchell Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta

Ostatnie kilka dni spędziłam w holenderskiej faktorii handlowej u brzegów Japonii na przełomie XVIII i XIX wieku. W wyobraźni oczywiście... Czytałam Mitchella i byłam tam całą sobą. Gdzieś koło Nagasaki. Kiedy wczoraj w nocy skończyłam, poryczałam się. A dawno nie zdarzyło mi się płakać z powodu książki...
Powieść piękna, mądra i wciągająca. Jak napisana dla mnie. Bohaterowie, z którymi mogę się utożsamić, bez patosu i emocjonalnego porno, przeżywają każdy swoją próbę charakteru, zmagają się z przeznaczeniem, a  każda, najdrobniejsza nawet decyzja ma swoje konsekwencje i koniec końców decyduje o tym, czy bohaterowie zdadzą egamin z człowieczeństwa. Nareszcie też spotkalam wspaniałą postać kobiecą - pannę Aibagawa Orito. Mogę się tylko domyślać, że jest to  hołd pisarza dla jego żony Japonki. Pozadrościć takiego prezentu...



Przyznam się bez bicia, że dawno już nie zdarzyło mi się przeczytać wszystkich, ale to wszystkich słów pojawiających się w książce. A tu tak było. Zwykle mogę, bez większej straty, pewne fragmenty zaledwie przebiegać wzrokiem. Ale nie tu. Tu akurat nie chciałam uronić ani jednego słowa. A fakt, że tekst naszpikowany jest holenderskimi, japońskimi, angielskimi i łacińskimi zwrotami jeszcze mi to uprzyjemniał. 

Jestem pewna, że jest to powieść na tyle wybitna, że każdy czytelnik inaczej ją zinterpertuje - po tym właśnie to poznaję! Odnajdując tam coś skierowane, wydawałoby się, tylko do niego. Dla mnie było to intymne spotkanie z kultura japońską, spotkanie o jakim marzyłam... Ale także rozważania o tym, że czasami trudniej jest żyć niż umrzeć...

Inne słowa, które może trochę przybliżą Wam "Tysiące jesieni...", to:


miłość/wielka miłość/godność/poświęcenie
Japonia/Europa/imperialność/kolonia/panowanie nad innymi
zniewolenie/wolność
klaustrofobia/woda/statek/wyspa/mury/góra/świątynia
być kobietą w świecie mężczyzn
upał/mróz
czystość/brud
przenikliwa mądrość/głupota zabobonu
książka/zwój/rycina/mapa

Poznaj czyjś język, a poznasz jego serce!

I pytanie: czy będąc niewolnikiem, można pozostać prawdziwie wolnym?

PS. Potwierdziło się wspaniałe rzemiosło pisarskie Mitchella: "mówienie językami", pisanie obrazami i tworzenie ludzi z krwi i kości z liter. Plus doskonała kwerenda autorska. Wszystko, czym zimponował mi w "Atlasie chmur", jest tu znowu obecne!

PS. Uwielbiam, że Mitchell nie idzie na łatwiznę i zaczyna zawsze "trudniejszym kawałkiem". Tutaj mamy okazję na pierwszych stronach powieści prześledzić skomplikowany poród, a ułożenie dziecka obrazuje rycina z epoki. Nawet dla mnie było to dość... pouczające.

PS. "Tysiąc jesieni..." otrzymało nagrody:
 • Książka Roku wg New York Times
• Nagroda 2011 Commonwealth Writers' Prize
• Nominacja Man Booker Prize for Fiction 2010
• Best Books of the Year wg Magazynu Time.

4 komentarze:

  1. Dziekuje bardzo za ta opinie. Od jakiegos czasu wkladam ja i wyciagam z wirtualnego koszyka, a Swieta tuz tuz i po Twojej recenzji jestem przekonana, ze chetnie widzialabym ja u siebie pod choinka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się. Wczoraj swoje wrażenia zlektury ujawnił Wojciech Orliński z GW. Jemu zaimponowało pokazanie wspólczesnego życia korporacyjnego w scenerii faktorii handlowej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Tak, tak... I dokonałe zrozumienie idei Adama Smitha. Jak mówię, tam jest tyle fantastycznie ujętych wątków...

    OdpowiedzUsuń
  3. "Atlas chmur" podobał mi się, chociaż olśnienia nie było. Zaciekawiłaś mnie tą książką a skoro piszesz, że to jedna z najlepszych czytanych w tym roku... Muszę sprawdzić :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaintrygowałaś mnie. Będę ja mieć na uwadze.

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.