czwartek, 20 listopada 2014

Marcel Reich-Ranicki. Polskie lata

Gerhard Gnauck Marcel Reich-Ranicki. Polskie lata
Wyd. W.A.B., Warszawa 2009
Seria Fortuna i Fatum

Tym razem przyciągnęły mnie do lektury dwie rzeczy: seria wydawnicza Fortuna i Fatum (przypomniana mi przez Marlowa w jego poście o Diane Arbus) oraz chęć pogłębienia tematu recenzowania książek i recenzentów, o którym akurat ostatnio trochę rozmyślałam.

Seria W.A.B Fortuna i Fatum prezentuje się bardzo ciekawie. Poświęcona jest biografiom postaci znanych i często w jakiś sposób kontrowersyjnych. Książki, przynajmniej do niedawna były dopieszczone edytorsko (z tego słynęło W.A.B przed zmianami właścicielskimi). Na szczęście, pomimo różnych zawirowań oraz pomimo faktu, że jest poszukiwana przez wąską grupę odbiorców, seria jest kontynuowana. Już widziałam w internecie zapowiedź biografii Johna Lennona (styczeń 2015).

Mam kilka sztuk Fortuny i Fatum, w tym cztery na papierze oraz kilka kolejnych na e-papierze. Wszystko to razem złożyło się na fakt, że sięgnęłam po biografię niemieckiego „papieża literatury”, niepodważalnie bardzo opiniotwórczego w światku literackim celebryty, pochodzenia polskiego, zmarłego w 2013 roku.

Marcel Reich-Ranicki u schyłku długiego życia

Szczerze mówiąc dotąd nie rozumiałam, dlaczego tak znacząca dla kultury europejskiej postać, Polak z pochodzenia, jest u nas pomijany milczeniem. Teraz już wiem. Marceli Reich pracował po wojnie, jako dwudziestokilkulatek, w Ministerstwie Bezpieczeństwa Państwowego, a także w komunistycznym wywiadzie. Jako cenzor listów, jako rewindykator mienia polskiego z Niemiec, jako pracownik tajnych służb polskich na Zachodzie. Oficjalnie doszedł do stanowiska konsula polskiego w Londynie. Na bardzo krótko,kilka miesięcy zaledwie, bo został w ramach wewnętrznych czystek zwolniony z pracy, potem z partii, aresztowany na dwa tygodnie, w końcu pozbawiony możliwości oficjalnego zatrudnienia i druku. Wszystko to jednak działo się ‘między swoimi’. Zarzuty dotyczyły nielojalności wobec władz komunistycznych w Polsce. Reich, a od końca lat 40. Marceli Reich-Ranicki, przez kolejne kilka lat składał do PZPR zażalenia na tak złe traktowanie. Czuł się obywatelem wiernym linii partii.

Czyli mamy tu do czynienia z kimś, czyje postępowanie nie było nieskalane. Oj, nie. Problem polega na tym, że tak się przedstawiał przez lata Reich-Ranicki w Niemczech, dokąd uciekł z rodziną  z Polski w 1958 roku. Fałsz tej sytuacji polega na tym, że swoją reputację niezależnego krytyka literatury - i literatów – zbudował na fałszywym fundamencie. Słynął z ogromnej zasadniczości i ferowania bezlitosnych wyroków, operując podobno tylko na krańcach skali wartości: wszystko było albo dobre albo niedobre, albo czarne albo białe. Żadnych szarości. Żadnej wyrozumiałości.


Kiedy jednak w latach 90. otwarto polskie archiwa, znaleźli się Niemcy, jak np. autor niniejszej książki Gerhard Gnauck, znający polski i rozumiejący złożoność losów Polaków, Żydów i Niemców w czasie i tuż po II wojnie światowej, którzy postanowili zweryfikować legendę, którą zbudował Reich-Ranicki. Myślę, że takie stwierdzenia jak „ O tym, kto należy do literatury niemieckiej, ja decyduję.” wręcz zachęcały postronnych do próby przekłucia tego megalomańskiego balonu. Jedną z takich prac o charakterze niemal śledztwa dziennikarskiego, ale z wykorzystaniem warsztatu historyka jest właśnie książka Gnaucka, Wydana w 2009 roku równocześnie w Polsce i Niemczech, co było chyba wielkim sukcesem wydawnictwa W.A.B. Pamiętajmy, że Reich-Ranicki jeszcze wtedy żył. I wierzcie mi, nie ucieszył się z tego, że ludzie grzebią w jego życiorysie.

Kilka razy „zmiażdżył” autorów, którzy odważyli się przypomnieć mu, że pracował dla znienawidzonego przez Polaków Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W Polsce otacza się pogardą ludzi, którzy mają na koncie pisanie donosów na kolegów z pracy. Zresztą sam Ranicki wcześniej nie raz nie wahał się atakować innych o takich właśnie życiorysach. Brzydko.

Kiedy więc w latach 90. zaczęto odsłaniać dotychczas ukryte fakty, jak wspomniałam, bardzo nie spodobało się to zainteresowanemu. Na przyklad, kiedy wypomniano mu, że dopisał sobie dwa lata studiów w Berlinie...  A tymczasem Reich był genialnym samoukiem, bez najkrótszych nawet studiów. Przykladem 'człowieka oczytanego", w którego istnienie się obecnie wątpi, niemal jak w istnienie yeti :) Trochę podkolorował ‘prześladowania ideologiczne’, jakim poddała go w Polsce PZPR w latach 50.  W rzeczywistości i on i żona mieli cały czas możliwość zarobkowania, 58-metrowe mieszkanie na Ochocie, nawet możliwość wyjazdów za granicę. Oczywiście po luksusowym życiu w roli konsula RP w Londynie, była to duża zmiana.

Na placówce

A Reich-Ranicki mierzył zawsze bardzo wysoko. To, co było jego największą zaletą, która pozwoliła mu osiągnąć kolosalny sukces (12 lat programu o literaturze w telewizji, ferowanie wyroków na książki), czyli ogromna pewność  siebie, wręcz arogancja, była też - jak często to bywa - największą jego wadą.

Naprawdę podziwiam ten rys jego charakteru, który nie pozwalał mu nigdy stawiać siebie w roli ofiary. Nigdy nie chciał być tak przedstawiany. Nawet, wyrzucenie go z pracy przedstawiał falszywie jako swoją własną decyzję. Zawsze chciał panować na sytuacją.  Mieć kontrolę. Wpływać na swój los.

A w jego przypadku świat mu nie ułatwiał zadania...

Trzeba sobie bowiem przypomnieć, że był polskim Żydem, urodzonym z matki Niemki w 1920 roku. Jako gimnazjalista trafił do rodziny matki w Berlinie. Bardzo dla mnie ciekawy jest fakt, że Reich należał do 20-tysięcznej grupy Żydów, obywateli Polski, którzy w październiku 1938 roku zostali zabrani, tak jak stali, ze swoich domów w Niemczech i odtransportowani do granicy z Polską w okolicy Zbąszynia. Marceli Reich zdołał zabrać teczkę z chusteczką do nosa i… powieścią Balzaca. Może kojarzycie to zdarzenie? Pisałam niedawno o Nocy Kryształowej w Niemczech... Była ona pośrednią konsekwencją tego właśnie zdarzenia w Zbąszyniu.

Herszel Grynszpan - wróg III Rzeszy

Noc Kryształowa nagłośniona została przez propagandę Hitlera jako odwet za zastrzelenie urzędnika ambasady niemieckiej w Paryżu dokonane przez Herszela Grynszpana, młodego chłopaczka, którego rodzina znalazła się takiej samej sytuacji, co Reich. Młody Grynszpan uznał, że jego rodzina doznała takich prześladowań podczas deportacji, okradziono ją z majątku, upokorzono przetrzymywaniem w stajniach na granicy Polski, że trzeba ją pomścić. Poszedł w eleganckim płaszczu i zastrzelił przypadkowego urzędnika niemieckiego. Sam potem zginął. Ale najważniejsze, że następnego dnia po zamachu Grynszpana, w tzw. 'sprawiedliwym odwecie' -  9 listopada 1938 roku Niemcy zniszczyli wszystkie synagogi w Niemczech i aresztowali 30 tysięcy Żydow.

Marceli Reich, obywatel polski, mieszkaniec Niemiec

A tymczasem co zrobił wysadzony z wagonu z rozhisteryzowanym tłumem 18-letni Marceli Reich? Podszedł do policjanta, skorzystał, że wciąż nieźle mówił po polsku, zapytał, czy może stąd wyjść. Wtedy jeszcze kordon nie był zamknięty. Musiał mieć jednak na bilet kolejowy. Zadzwonił ze stacji do rodziny, przesłali mu telegraficznie pieniądze i następnego dnia był już w Warszawie…

Bo Marceli Reich-Ranicki nigdy nie panikował. Miał zimną krew. Chciał żyć. Czytać, pisać i chodzić do filharmonii. I oprócz okresu, kiedy siedział pod podłogą w kryjówce po ucieczce z getta, tak właśnie robił. Nawet w getcie, choć było tam 300 tysięcy Żydów, to on miał tyle siły przebicia, że dostał zatrudnienie jako tłumacz niemieckiego w Judenracie. Mieszkał długo w najlepszej lokalizacji w getcie - na Chłodnej róg Żelaznej, gdzie urządzał wieczorki melomana. Nawet zrecenzował kilka koncertów orkiestr występujących na domowych koncertach w początkowym okresie istnienia getta. 

Już wtedy był bardzo wymagającym, surowym i bezwzględnym krytykiem. W swojej biografii napisał, że nie powinien być tak surowy... No, ja myślę. Jednak to był cały on. Był wybitnie inteligentny i wiedział to. Miał niesamowitą łatwość oceniania innych i formułowania ostrych sądów. Był przenikliwy i niezawisły. I uważał, że należy mu się sukces, że zawsze ma rację.

Władysław Bartoszewski ujął tę ambiwalencję w jednym zdaniu: „Był genialnym karierowiczem.” Rzeczywiście był genialny i bardzo silny mentalnie. I potrafil ustawić się w każdej sytuacji. Empatia nie była chyba jego mocną stroną.

Początek lat 50. XX wieku

Wracając do jakże ciekawej biografii Reicha-Ranickiego. Gnauck nazywa swoją pracę próbą portretu, zaledwie szkicem, niemniej jest ona pełna perełek, które już zawsze będą przedrukowywane. Np. bezcenne są rozmowy z mocno starszą już córką państwa Gawinów, u których ukrywali się Marceli z przyszłą żoną Teofilą, też Żydówką. To był cud, że nikt ich nie wydał przez prawie 2 lata. Głodowali, bo wiadomo było, że brakowało pieniędzy, ale też dlatego, że  nie można było robić nadmiernie dużych zakupów – choćby chleba, żeby nie ściągnąć na rodzinę podejrzeń. W owym czasie, jak wiadomo z doskonałych opracowań Centrum Zagłady Żydów, najczęściej denuncjowali sąsiedzi sąsiadów i to na tej podstawie, że ktoś zaczął kupować gazetę, a sam nie przedtem nie czytał, albo przynosił do domu więcej wiader wody, albo za często wynosiło się z domu nieczystości do szamba… Tak, sąsiedzi byli uważni w tamtych czasach…

Równie interesujące są historie ze środka Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Naprawdę, nie dziwię się, że w Polsce są rzesze młodych historyków, którzy doktoryzują się na podstawie donosów zarchiwizowanych w IPN. To jest lektura – szmirowata niesamowicie – ale wciągająca jak serial telewizyjny. Oczywiście wymagająca – obowiązkowo - szerszego oglądu rzeczywistości.

I tak jest też z życiorysem Marcelego Reich–Ranickiego, który do końca życia rozmawiał po polsku z żoną i urodzonym w Polsce synem Andrzejem (obecnie Andrew). Ale za Polaka się pod koniec życia nie uważał. Zdecydował, że jego ojczyzną będzie literatura niemiecka. Czy nam się to podoba, czy nie.

___________________________ 
Z półki


4 komentarze:

  1. Uwielbiam tę serię i zbieram mozolnie wydane w niej książki, ale jest tego tyle, że nie mam zaprezentowanych przez Ciebie tytułów (oprócz Korczaka, ale ten też jeszcze nie przeczytany).

    OdpowiedzUsuń
  2. MR-R "znacząca dla kultury europejskiej postać"?! Bez przesady, choć nie wątpię, że za taką chciał uchodzić.
    Co prawda nie jest to postać z mojej bajki i książkę czytałem już jakiś czas temu ale dało się w niej zauważyć, że Gnauck ma skłonność do wypuszczania zatrutych strzał pod adresem R-R nawet wówczas jeśli widać, że chybią one celu, spodziewałem się trochę większego dystansu i obiektywizmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem znacząca, bo naprawdę przez lata opiniotwórcza na największym rynku książki w Europie. Niejedna zatruta strzała poleciała w stronę postaci naszego bohatera. To prawda. Facet budził niewątpliwie respekt. Ttrochę też bano się jego ciosów, ale lubić to chyba go nie dało. Jak wiemy to sa dwa wymiary oceniania ludzi: szacunek i lubienie. Coś jak oceny za wartość techniczną i wartość artsytyczną (podobanie się) w jeździe na lodzie. On miał szostki tylko za wartość techniczną :).

      Usuń
    2. Fakt, był opiniotwórczy ale nie jak autorytet tylko jak celebryta chociaż celebryci też są dla wielu autorytetami - u nas promował Szczypiorskiego ale szybko okazało się, że to tylko balon ze sprężonym powietrzem jakich w kulturze wiele.

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.