niedziela, 24 listopada 2013

"Złowroga charyzma Adolfa Hitlera" L. Rees

Laurence Rees Złowroga charyzma Adolfa Hitlera. Miliony prowadzone ku przepaści

Książka godna polecenia. Zarówno dla tegorocznego maturzysty, który chciałby zrozumieć, dlaczego Adolf Hitler, mały krzyczący pokurcz z wąsikiem zdołał doprowadzić do tego, że cała nasza planeta stanęła w płomieniach. Jak i dla czytelnika, który chciałby dokładniej prześledzić przebieg kariery nieślubnego dziecka austriackiego celnika spod Linzu pana Schiklgrubera i jego służącej; słabeusza, aspołecznego samotnika, chłopaka bez wykształcenia, który próbował zarabiać, malując akwarelki, a potem  służył w wojsku jako goniec biegający miedzy okopami Wielkiej Wojny. Człowieka, który prezentując wszelkie objawy (niepoddającej się leczeniu) osobowości aspołecznej (kiedyś mówiło się psychopatii) oraz kilku dających się leczyć chorób psychicznych (manii i depresji oraz paranoi z obsesjami), z kaprala awansował od razu na Fuhrera - Wodza III Rzeszy… Jest to książka także dla czytelnika, którego interesuje psychologia – osoba  tyrana, szaleńca, obsesyjnego mordercy zza biurka, jak i socjologia – jakie potrzeby narodu niemieckiego spełniał przywódca taki jak Hitler? Dla miłośnika poznania specyficznych zjawisk historii współczesnej, które pojawiły się około 1914 roku i odtąd wciąż powtarzają wraz z cyklami ekonomicznymi, kryzysami społecznymi, związaną z nimi frustracją i stanowią typowe sposoby jej rozładowania.

Po tym przydługim wstępie, który dobrze oddaje mój podziw dla tej książki, dodam, że najbardziej podoba mi się w niej to, że nie jest to zwykły zbiór faktów opatrzony zdjęciami. Na szczęście książka ma przemyślaną konstrukcję. Pokazuje momenty kluczowe dla kariery Hitlera – te, w których zachodziła interakcja pomiędzy jego urojeniami a zapotrzebowaniem społecznym. Bo to jest właśnie mechanizm działania tak zwanych CHARYZMATYCZNYCH POSTACI.


Rees pokazuje, jak w 1918 roku części sfrustrowanych Niemców potrzeba było nowego przywództwa, człowieka z poczuciem misji, który przywróciłby wiarę w wielkość Niemiec - podniósł by ich z klęczek, byłby namaszczonym wodzem, bohaterem bez skazy, pozbawionym wahań, zawsze pewnym siebie kimś, kto dawałby nadzieję na wyjście z kryzysu ( w latach 20. zapałki kosztowały 3 mld marek, a bezrobotnych było więcej niż pracujących ). Te same cechy Hitlera, które pozwoliły jego partii NSDAP dojść do władzy, z czasem nie ulegają zmianie, tylko się wyolbrzymiają. Wódz III Rzeszy nie zawaha się sięgnąć po więcej, docelowo po władzę ogólnoświatową. Zabijając po drodze dziesiątki milionów ludzi z czystym przekonaniem, że robi to dla "swoich Niemców". Stopniowo jednak okazuje się, że jednoosobowe podejmowanie decyzji przez Hitlera prowadzi do przegranych bitew, Niemcy muszą wycofywać się z podkulonym ogonem, jego misja powiększenia przestrzeni życiowej Niemców jest (nie to że chora, o nie…) zbyt kosztowna, brakuje benzyny do czołgów, a sam Hitler maniakalnie krąży po korytarzach bunkra w Berlinie…

Hitler zawsze był taki sam, nigdy się nie zmienił (co jest charakterystyczne dla patologicznych osobników). To jego odbiór się zmieniał. I w tej interakcji powstawało wrażenie tzw. charyzmy.

Adolf Hitler był zgorzkniałym, narzekającym człowiekiem, przekonanym o tym, że został ograbiony z tego, co mu się należy, przez Traktat Wersalski, Żydów, bolszewików. Swoje wyznanie wiary zawarł w Mein Kampf (dobrze opisanej przez Reesa) i pozostał mu wierny do samobójstwa w 1945 roku:

Ludzie są zwierzętami, które muszą ze sobą walczyć. Wygrywa silniejszy. Słabszy nie jest nic wart. Liczy się moralność silniejszego. Demokracja jest dla słabych. „Chcę niszczyć i zrobię to!”.

I pomyśleć, że pod tymi hasłami podpisał się wielomilionowy naród!


Boże, chroń nas przed radykałami chorymi z urojenia. Zawsze znajdą cynicznych popleczników, którzy windują się dzięki nim. A ci z kolei znajdą rzesze bezwolnych, zmanipulowanych wyznawców, którzy inaczej nie osiągają poprawy nastroju jak tylko dzięki pogardzie dla innych.


POLECAM też Pomocnik Historyczny POLITYKI, stanowiący doskonałe uzupełnienie powyższej lektury. Więcej o zawartości TU





4 komentarze:

  1. "Mały krzyczący pokurcz z wąsikiem" mnie pokonał padłam ze śmiechu. Jednak na poważnie zawsze mnie pociągał temat Hitlera , pociąga nadal. Ostatnio rozmawiałam o nim z synem i zdziwiony był tym jak "porządny" był Adolf H. i jak wysokie miał wymagania powiedzmy moralne w stosunku do ludzi go otaczających. Gorzej ze sobą choćby Geli czy Ewa , jednak już kwestia nałogów warta wręcz naśladowania prawda ?Może poza lekomanią.
    Książka w każdym razie ląduje na liście do przeczytania!

    OdpowiedzUsuń
  2. O, tak... Wielu uważało go za bardzo grzecznego pana, który ani nie jest pijakiem, ani kobieciarzem, tylko całą swoją energię składa na ołtarzu ojczyzny. A co uczynił dla świata? Pozory jedno, działani i manipulacje drugie. Można być ideałem mieszczanina z przylizaną grzywką, a jednocześnie całe narody uważać za niewolników ("brudni Polacy"), albo "wszy, które trzeba rozgnieść" (ludzie pochodzenia żydowskiego). To jest właśnie spójność, jaką osiągnąć może tylko człowiek chory. No i ta niezachwiana pewność siebie! Ktoś wspomina, że jak Hitler się zapienił, gdy usłyszał nie, to krzyczał falsetem "Będę budował u -booty. Będę budowal u booty. Będę budował u-booty. 15 razy...
    Co innego, że jego chora energia płynęła, jak sama piszesz z lekomanii. Z relacji jego lekarza wynika, że strychnina była nieskuteczna, ale za to amfetamina się sprawdzała świetnie, i kokaina na zatoki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Interesująca pozycja. To prawda. Warto ją kiedyś przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.