Już we czwartek 28 listopada w Arkadach Kubickiego rozpoczną się kolejne Targi Książki Historycznej.
To dość ważna data. Tam po prostu znajdę książki, których chcę czytać więcej.
Np. ostatnio przenosiłam książki, które zakupiłam w tym roku. Postanowiłam usunąć je w końcu z sypialni i umieścić w moim nowym pokoju bibliotecznym. I okazało się, że mniej więcej połowa to literatura piękna, podczas kiedy druga połowa to literatura faktu. Z tej drugiej połowy połowa to książki o sztuce, pozostałe pół to książki historyczne, reportaże i biografie. Czyli jedna czwarta moich planowanych, wymarzonych lektur to literatura, którą w większości mam szansę znaleźć na Zamku Królewskim w Warszawie na zbliżających się XXII Targach Książki Historycznej. Więcej o Targach tu.
Jaka szkoda, że w obliczu ogromu książek, które już nabyłam w tym roku, muszę się bardzo ograniczyć.
Jakiś czas temu postanowiłam też zmienić coś w moim czytaniu i blogowaniu. Teraz już nie czytam książek do końca. Rzucam, jesli widzę, że są słabe. Na blogu zaś postanowiłam pokazywać tylko część moich lektur.
Wszystko po to, żeby zwiększyć ilość czasu poświęcaną na samo czytanie.
Szczególnie wiele pozycji na mojej półce nabytków dotyczy historii II wojny światowej. Szczególnie interesujące wydają mi się nowe, często kulturowe, antropologiczne ujęcia rytuałów nazistowskich, organizacji hitlrrowskich, historii samego Hitlera; pogłębione ujęcie historii kobiet - żołnierek, funkcjonariuszek, więźniarek obozów, przesiedlonych.
Przeciekawe.
A was pociąga literatura faktu?
Bardzo pociąga! Im jestem starsza tym bardziej cenię taką literaturę. Może do niej też trzeba trochę dorosnąć?
OdpowiedzUsuńZ pisaniem na blogu to robię tak już od dawna - piszę tylko o ważnych pozycjach. Przede wszystkim wtedy w ogóle mam ochotę pisać, czuję się zainspirowana przeczytanym tekstem i mam ogromną ochotę ów tekst polecać. Gdy odkryłam jak ciężko mi się pisze o powieściach, które w ogóle do mnie nie przemówiły zarzuciłam pisanie o wszystkim. I o ile lepiej się bloguje! :-) Także gratuluję decyzji :-) I dodatkowego czasu na lekturę :-)
Mam nadzieję, że to się sprawdzi, naprawdę.
UsuńCzyli masz rację, że może do literatury faktu trzeba dorosnąć, żeby się zmierzyć z życiem niefikcyjnym tylko takim jakim jest naprawdę.
UsuńAle gorzej, ze czytanie takiej literatury wymaga juz pewnej choćby szczątkowej wiedzy wstępnej. A z tym jest coraz gorzej. Akurat dzisiaj świetnie to wypłynęło w GW w wywiadzie z Marcinem Zarembą, tegorocznym laureatem nagrody im. K. Moczarskiego. Zaremba wspomina, że na 1 roku socjologii UW zapytał 50 osób o rozwinięcie skrótu KOR. Tylko jedna osoba z dużą pomocą samego Zaremby podołała... Slabiutko jak na kwiat liceów...
Do mnie doszedł katalog dotyczący targów :) Może za rok w końcu uda mi się przybyć.
OdpowiedzUsuńI wtedy... szaleństwo zakupów! A jesli nie, to przynajmniej pogadasz z podobnymi do siebie :)
UsuńNajlepszą książką jaką czytałam we wspomnianym temacie były "Wspomnienia" Alberta Speera. Potrząsnęła mną też "Ewa Braun" (podtytuł "15 lat z Hitlerem") Karola Grünberga. Wciągnął mnie "Orzeł. Tajemnice okrętu podwodnego" (powieść historyczna) Michaela Guntona. Lubię też "Sensacje XX wieku" Wołoszańskiego. A kiedy byłam nastolatką, przeczytałam "Anus mundi", chyba trochę za wcześnie, niestety. Trzeba dorosnąć do tak ogromnej ilości prawdziwych faktów o świecie, w którym żyjemy. Do nie których książek trzeba mieć kości ze stali, by udźwignąć ich ciężar.
OdpowiedzUsuńOj tak, wolimy raczej trzymać oczy zamknięte na co trudniejsze sprawy. To zrozumiałe, bo świadomość boli.
UsuńArkady Kubickiego - jedno z ciekawszych miejsc w Warszawie, bardzo je lubię!
OdpowiedzUsuńPrawda? A myślę, że większośc ludzi jeszcze nie widziała po remoncie...
UsuńMnie też coraz bardziej pociąga literatura faktu,chociaż może bardziej w postaci biografii, ale nie tylko.
OdpowiedzUsuńNa swoim blogu mam totalny misz masz, ale tak już zostanie. Zastanawiam się jednak nad rezygnacją z udziału w wyzwaniach, bo one mnie jednak ograniczają. Dojrzewam do tego. Pozostanę tylko przy tych, które nie są czasowo ograniczane i gdzie nie muszę pisać szybko opinii. Po za tym zacznę blokować opinie w formie krótkich notatek o przeczytanych książkach, chyba, że książka warta jest szerszego zaprezentowania Myślę nad tym. I chyba od grudnia już zastosuję.
Bo i tak opinii u mnie jak na lekarstwo.
UsuńMój kierunek myślenia o blogowaniu jest podobny.
UsuńMasz pokój biblioteczny? Pokaż koniecznie!
OdpowiedzUsuńJa trzymam się zasady, że piszę o wszystkim, co przeczytałam, ale też dlatego, że bardziej niż blog książkowy jest to mój notatnik o lekturach, więc umieszczam tam wszystko, z czym miałam do czynienia :) Zresztą myślę, że krytyczna ocena też jest ważna dla potencjalnego czytelnika.
Natomiast zrezygnowałam ostatnio z... własnych wyzwań. Z jednej strony pomagało takie określenie z góry najbliższych lektur, z drugiej... ograniczało i zostawiało niewiele czasu na spontaniczne wybory, najczęściej wynikłe z poprzednich lektur.
Pokój pokaże już niedługo :) Książki już prawie wszystkie przeniosłam. Teraz jeszcze tylko dolne półki, na których trzymam papiery w segregatorach. Muszę je przejrzeć. To zapowiada się na horror... Poza tym nie mam jeszcze fotela i lampy. A przecież to jest podstawa!
UsuńCo do zmian w blogowaniu... To jest naprawdę zagwozdka jak pogodzić planowe czytanie i spontan? Kilka decyzji już podjęłam, czyszcząc moje życie blogerskie. Zdecydowałam się też nie wchodzić w recenzowanie książek nadsyłanych, bo i takie propozycje zaczęły się pojawiać.
Już się nie mogę doczekać tych zdjęć. Literaturę faktu bardzo lubię z tym że raczej reportaże choć i biografią nie gardzę.
UsuńI brawo. Co do zdjęć, to troszkę (początek przenosin) już kiedyś pokazywałam u ciebie na codziennikagnieszki.blogspot.com
UsuńZapraszam.
Literatura faktu <3 Książki typu non-fiction uważam za niezwykle ważne. Odnoszą się one do rzeczywistości, uczą czegoś, pokazują reszcie świata, że gdzieś coś się dzieje. To istotne, szczególnie w czasach, gdy zalewa nas tak wiele informacji, że nie jesteśmy w stanie ich wszystkich poznać. Literatura faktu to troszkę takie remedium pozwalające dostrzec coś, czego nikt nam nie mówi (bądź nie chce mówić) w TV i gazetach.
OdpowiedzUsuńI tu masz wielką rację Kamil. Moi zdaniem pozwalają dostrzec coś więcej, bo są wciągające nie tylko emocjonalnie, ale i intelektualnie. Czyta się je po prostu inaczej niż jakieś (chwalone jako dobre w swojej klasie) 'Kwiaty na poddaszu'. Angażują mocno, zmuszają do sięgania do tego, co juz o danej historii/zjawisku/krainie wiemy, analizowania, oświetlania nowym światłem. I najważniejsze zmuszają, żeby wyrobić sobie zdanie, swoje własne, właśniutkie.
UsuńPatrząc na to co czytałam w ostatnich miesiącach, zajmuje u mnie pierwsze miejsce;)
OdpowiedzUsuńO, to jest nas więcej :)
Usuń