sobota, 5 października 2013

"Statek śmierci" - thriller jak się patrzy

Yrsa Sigurdardottir "Statek śmierci"

Czytam tę Islandkę z przyjemnością. Jej wcześniejsze pozycje były bardziej kryminałami. Tym razem mamy czysty thriller, bo śledztwo, jakie w sprawie zaginonej załogi luksusowego jachtu prowadzi zarówno policja, jak i główna bohaterka-prawniczka nie napędza intrygi. Niemniej intryga jest wybornie skonstruowana. 

Autorka prowadzi, bardzo umiejętnie, dwa równoległe, przesunięte w czasie wątki, jeden o tym, co znaleziono na opuszczonym jachcie i co z tego wyniknęło, drugi o tym, co na jachcie się stało. Odsłania przed nami powoli kolejne zdarzenia, które miały miejsce w czasie rejsu, kolejne morderstwa. Kusi nas sugestywnymi obrazami, zapachami, porywami wiatru. Potwierdza swój słuch językowy. Nikt  tak jak ona nie potrafi np. oddać dziecięcego sposobu myślenia i mówienia. 

Żałuję jednak, że Yrsa, pisarka tłumaczona na dziesiątki języków, a mimo to wciąż aktywnie pracująca jako inżynier-projektant elektrowni,i staje się coraz bardziej uniwersalna, coraz mniej islandzka. Bo przecież intrygi biurowe, bankowe, czy toczące się świecie celebrytów są takie same na całym świecie. Myślę, że to ukłon Yrsy w stosunku do jej czytelników na całym globie. 

Tylko, że ja bardziej wolałabym czytać o staniu na czerwonym świetle w Islandii niż o unikatowych perfumach za setki euro od Versace czy innego "dopisz sobie sam".

PS. Kiedy patrzę na widoczną zmianę wizerunku Yrsy pod wpływem sukcesu finansowego ostatnich lat, to jednak zaczynam myśleć, że temat pieniędzy i to, co z nimi można zrobić, to temat jej bliski :)



_____________
e-book

4 komentarze:

  1. To jest cena popularności.Ale chyba nie tylko. Po prostu nie chce być widocznie postrzegana tylko jako pisarka islandzka. Pieniądze zmieniają człowieka pod różnymi względami. Przeważnie nie jest to pozytywna zmiana.
    Nie znam jej pisarstwa .

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka czeka na półce i nie mam kiedy się za nią zabrać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyny, chyba widać, że jej zazdroszczę. Nie będę dłużej ukrywać :)

    Inna sprawa, ze absolutnie podziwaim, jak konstruktywnie podeszła do faktu, że jej syn został ojcem jako 16 latek. A ona babcią w okolicach 35 roku życia ... Po prostu uwieczniła go z całą jego beztroską na kartach swoich powieści...

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.