Nowe Książki nr 4/2013
Wydawca: Biblioteka Narodowa
Redakcja: red. nacz.: Tomasz Łubieński
adres: ul. Mazowiecka 11, 00-052 Warszawa
noweksiazki@wp.pl
tel: (0-22) 8266260, 8267036,
fax: (0-22) 8266235
objętość: 88 stron
nakład: 4000 egzemplarzy.
Redakcja tak opisuje swoje wydawnictwo:
Najszerzej znane i najłatwiej dostępne czasopismo poświęcone nowościom wydawniczym. Miesięcznik zajmuje się głównie książką literacką (polską i obcą) oraz humanistyczną i popularnonaukową (stałe działy: O literaturze, Z dziejów kultury, Sztuka, Idee – Ideologia, Prawo, Filozofia, Historia, Psychologia – Psychoterapia). Każdy numer zawiera ok. 100 recenzji i not. Również ok. 100 książek jest odnotowanych w Kurierze Nowości i Zapowiedzi Wydawniczych – wkładce do NOWYCH KSIĄŻEK gromadzącej dane bibliograficzne i miniaturowe opisy poszczególnych tytułów. Czasopismo ma charakter popularyzatorski, stąd recenzje i omówienia – mimo że pisane przez naukowców i uznanych krytyków – odznaczają się komunikatywnością i klarownością stylu. Stałym elementem NOWYCH KSIĄŻEK jest prezentacja sylwetki i dorobku wybitnego pisarza lub uczonego (rozmowa z bohaterem numeru oraz szkic jemu poświęcony). Ponadto miesięcznik zamieszcza korespondencje zagraniczne, felietony oraz kronikę wydarzeń literackich i księgarskich.
W rzeczywistości jest to wydawnictwo trudnodostępne. W lutym nie udało mi się go upolować w żadnym z warszawskich EMPIKów. Jest niedostępne w wersji elektronicznej, również w wersji na czytniki. NOWE KSIĄŻKI - sztandarowe wydawnictwo BN nie ma ani swojej strony, ani nawet podstrony.
Nie kupują NOWYCH KSIĄŻEK biblioteki. Wskazuje na to choćby sam nakład - 4 tysiące sztuk, wobec 8 tysięcy samych bibliotek publicznych... Jak wyjaśniła kierowniczka mojej biblioteki gminnej: " I tak mam wszystko w internecie". A to akurat nieprawda. Nowe Książki zawierają specjalnie pisane, ciekawe recenzje, iedalne dla popularyzatorów czytania, ktorymi powinny być panie bibliotekarki. Ale czy są? Czy naprawdę, żeby wypożyczać książki trzeba czytać ich recenzje? Bo nie chodzi przecież o zakupy. W sytuacji, gdy biblioteka kupuje 20 książek rocznie, czytanie recenzji niechybnie doprowadzić może tylko do silnej frustracji... A tego nie chcemy, prawda?
Zgadza się, że recenzje i omówienia odznaczają się komunikatywnością i klarownością stylu. Bardzo dobrze się je czyta - z dużym zainteresowaniem. Edycja, ortografia, interpunkcja bezbłędna, a to akurat lubię u profesjonalistów. Część recenzji pisana jest przez zawodowych recenzentów, literaturoznawców, część przez blogerów, część przez publicystów, część przez naukowców.
Bardzo ciekawe są sylwetki wybranych autorów - w aktualnym numerze prezentowana jest Swietłana Aleksijewicz, o której mówi się, że jest kandydatką do Nagrody Nobla. [To byłoby coś. Nobel za literaturę faktu...?]
Nie dostrzegłam jednak korespondencji zagranicznych ani felietonów, co źle rokuje, bo oznacza, że redakcja nie ma pieniędzy, żeby za nie zapłacić... No, i naprawdę ich brakuje, bo to przecież wydawnictwo dotowane przez budżet państwa, czyli przez nas wszystkich, o zrozumiałych ambicjach, afiliowane przy Bibliotece Narodowej.
W kwietniowym numerze wyczuwalny jest motyw wiodący: świat postsowiecki. Bardzo ciekawe. Lubię takie rozumowane zestawienia książek. Uważam, że to dodaje wartości. Koncentracja na jednym zagadnieniu sprawia, że dowiaduję się więcej.
W ogóle jest tu sporo czytania, choć omawianych książek na pewno nie da się naliczyć 100. Najciekawszy dla mnie jest tekst, jedynego w swoim rodzaju, prof. Zbigniewa Mikołejko, który przeczytał i napisał o depresji Styrona oraz dobrze się zapowiadający tekst Adama Komorowskiego o Mario Vargas Llosie.
Ale nie wiem, kto jest właściwie odbiorcą tego miesięcznika?
Kiedy trzymam w ręku NOWE KSIĄŻKI, mam nieodparte skojarzenie ze słynną prezentacją maturalną z jęz. polskiego. Moja córka właśnie ją pisze. Wszyscy mają świadomość, że to już nie ma sensu. Nie liczy się na maturze, nie liczy się do rekrutacji na studia, nikt nie traktuje jej poważnie, jest po prostu nikomu niepotrzebna... Większość 19-latków kupuje ją w internecie za 49 złotych... Prezentacja maturalna to jakiś miraż, fatamorgana, może chciejstwo? Tak naprawdę okazała się zbędna, choć jednocześnie teoretycznie trudno jej coś zarzucić - mogłaby być bardzo przydatna, ale... jakoś nie jest. Moim zdaniem samodzielna praca ucznia w polskiej szkole jest zjawiskiem do tego stopnia nietypowym, że po prostu nie pasuje do całej reszty edukacji...
I tak samo jest z NOWYMI KSIĄŻKAMI. Piękna, nikomu niepotrzebna praca została tu wykonana...
Problem Nowych książek polega trochę na tym, że tak naprawdę mowa tam o tytułach, które od dawna zalegają półki księgarń i parę miesięcy wstecz obiegły co modniejsze blogi książkowe. O wiele ciekawiej byłoby gdyby faktycznie omawiano same zapowiedzi.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, podobieństwo omówień w NK do tego, co pojawia się na blogach książkowych jest ogromne. A przecież to bez sensu. Po co sięgać po papierowe wydanie, czyli szukać go w ksiągarni, płacić za nie, żeby przeczytać coś mocno zbliżonego jakościowo do tekstów blogowych.
UsuńMiałoby to sens, gdyby treści na papierze i na blogach różniły się, jakoś specjalizowały, czy ja wiem...
Biblioteka kupuje 20 książek rocznie ... o, matko!
OdpowiedzUsuńPS.
a co do prezentacji maturalnych - zanik umiejętności pisania szybko wychodzi na wierzch ale delikwenci dowiadują się o tym poniewczasie.
Zgadza się, niestety. Kandydaci do pracy - ludzie po studiach - nie potrafią napisać składnego maila...
OdpowiedzUsuń