niedziela, 14 kwietnia 2013

...trzeba to ocalić


Mikołaj Grynberg Ocaleni z XX wieku

Autor jest z wykształcenia psychologiem, zajmuje się jednak pisaniem i fotografią. Sam jest potomkiem żydowskiego chłopca, który wraz z ojcem  - przedwojennym lekarzem - uciekł z warszawskiego getta, ukrywał się na Marymoncie, a potem w obawie przed niezdrowym zainteresowaniem sąsiadów uciekł na piechotę aż do Izabelina pod Puszczą Kampinoską, gdzie dotrwali, obaj na aryjskich papierach, do końca wojny.
A ja akurat mieszkam w tej okolicy…

Ocaleni z XX wieku to 25 historii Żydów, 25 relacji spisanych jeden do jednego podczas pobytu autora w Izraelu. Wszystkie są opatrzone pojedynczym, aktualnym czarno-białym zdjęciem zrobionym Leicą.

Autentyczność rozmowy, wyraziste charaktery bohaterów relacji, różnorodność historii i artystyczne zdjęcie oddające charakter postaci wyróżniają tę pozycję pośród innych, których ukazuje się w Polsce i na świecie na tyle dużo, że niektórzy mówią o przesycie, a np. Jacek Dehnel wskazuje wręcz na pojawienie się kiczu w tych opowieściach. Rzeczywiście, relacje te są przecież ciągle o tym samym... Są w gruncie rzeczy zawsze wariantem tej samej opowieści – o niezasłużonej ofierze. I zgoda, że ich multiplikacja niesie groźbę pojawienia się znużenia, a nawet poczucia banalności opisywanych śmierci – ale, pamiętajmy, tylko w kategoriach formalnych! 
Wydaje mi  się, że przy tak trudnej tematyce opór pojawiający się nawet u najbardziej wrażliwego czytelnika, jest naturalny. Tak działa empatia. Tak działają neurony lustrzane. Przeżywamy cierpienie razem z opowiadającymi. To boli. To jest ponad ludzką wytrzymałość. Poza tym we mnie budzi się wstyd za szmalcowników, bo wiadomo, że to oni stanowili największe zagrożenie, gdy możliwości Niemców się kończyły… To oni mogli rozpoznać Żyda wtedy, gdy hitlerowcy już nie dawali rady rozpoznać niuansów np. w mowie. To nie hitlerowcy byli w stanie wypatrzeć, że ktoś kupuje więcej chleba niż dotąd, czy że nosi w wiadrze więcej wody do picia i mycia, niż kiedyś…

Trzeba czytać te relacje, żeby oddać hołd ofiarom i nie zamykać oczu na rzeczywistość, taką jaka była.

Relacje Grynberga wnoszą do gatunku koncentrację na osobie, która opowiada, na tym, jaka jest  współcześnie. Język oddaje charaktery staruszków, niekiedy bardzo wyraziste. Wszyscy oni nie przypadkiem przetrwali, ich energia życiowa budzi podziw. Większość  nadal mówi świetnie po polsku – co więcej, niektórzy mówią wyrafinowanym polskim. Czyli wyraziste postaci, odlegle od naszego wyobrażenia „ofiar”. Do tego autor pokazuje swoje spotkania z ocalonymi z całą ich dramaturgią, z całym procesem psychologicznym, który zachodzi pomiędzy młodym przybyszem z Polski, a uciekinierami z niej. Przez to każda rozmowa jest inna i naświetla inny aspekt życia zarówno przedwojennego, wojennego, jak i powojennego tych Polaków żydowskiego pochodzenia.

Niesamowite, że przeżyli tę gehennę i potrafią się śmiać. Mogę się tego od nich uczyć. 
_____________________ 
Z półki i Z literą w tle


3 komentarze:

  1. Każde wspomnienie, mimo że z pozoru dotyczy jakby tego samego wnosi coś nowego co pozwala zachować pamięć o tamtych czasach.)

    OdpowiedzUsuń
  2. I znowu wspólna lektura... http://proczyliza.blogspot.com/2014/06/mikoaj-grynberg-ocaleni-z-xx-wieku.html

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.