sobota, 6 kwietnia 2013

...ktoś kiedyś wymyślił alfabet

Lawrence Kushner Księga liter. Mistycznyczny alef-bet
przekład Piotr Paziński
opracowanie graficzne i skład: Jakub Kowalski

Książka rarytas da bibliofilów. Jej tematem są kolejne litery najstarszego alfabetu głoskowego czyli alfabetu hebrajskiego. Około 700 r.  p.n.e. stał się on podstawą dla alfabetu greckiego z jego alfą i betą. Ten z kolei zainicjował łacinę, a potem - nie minęło więcej niż 1000 lat - i zaczęli korzystać z liter także Słowianie znad Wisły :)

Ciekawostka dla czytelnika polskiego - czyta się tę książkę od tyłu, tak jak robią to Żydzi. Udało mi się wypatrzeć tę pozycję, nietypową na rynku polskim (tekst po polsku z okładką i stroną tytułową od tyłu), na majowych Targach Książki w PKiN. 

[Muszę się tu przyznać, że czasami myślę o sobie nie' mól książkowy', nie 'miłośnik książek', ale wręcz 'pożeracz słowa', czyli 'logofag'. Bo 'słowo' to po grecku 'logos' (grλόγος), a 'fagia' to 'pożeranie'. W ogóle mam wielką atencję dla wileoznacznego pojęcia logos. Nie mogę się w tym miejscu powstrzymać, żeby nie przytoczyć początku Ewangelii św. Jana (Jan 1,1-3):

Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.


Jest to jeden z najpiękniejszych cytatów, jaki znam. Każde zetknięcie z tymi poetyckimi frazami porusza mnie niemalże do łez. Ciekawe, że te odczucia dzieli ks. prof. Chrostowski, którego (w części autobiograficzną) książkę Bog, Biblia, Mesjasz wypatrzyłam właśnie dzisiaj w księgarni :)]

Ale wracajmy do Księgi liter Kushnera, amerykańskiego pisarza religijnego, rabina z San Fransisco, wykładowcy w Berkley. 


Każda litera afabetu hebrajskiego ma u Kushnera swój własny rozdział, w którym opisywana jest - nie bójmy się tego słowa - z miłością i zachwytem. Ten fakt podkreśla przemyślane opracowanie graficzne i typograficzne oraz wybitne tłumaczenie. Kushner spisuje tu swoje impresje, skojarzenia, do których skłania go odczytywanie danej litery oraz wiedza o jej użyciu, znaczeniu, przypisanej jej wartości liczbowej zgodnie z tradycją żydowską. A ta traktuje litery bardzo poważnie i...poetycko. Wygląda to np. tak: 

Taw (tu litera taw) to litera, którą Bóg dzieli z człowiekiem. Potrzeba dzielenia się była przyczyną stworzenia liter. [...]

He (tu litera he) prawie brzmi. To brzmienie wydychanego powietrza. Najbardziej naturalny dźwięk żywej istoty. [...]

Szin (tu litera szin) wygląda jakby była roztrzaskana. [...]

Księga liter została po raz pierwszy wydana w Stanach w 1975 r. i stała się tam bestsellerem. Traktowano ją trochę jak książkę o kaligrafii, trochę jak tekst poetycki, a trochę jak kabalistyczny. Isaac Bashevis Singer ją  docenił: „To księga miłości do żydowskich liter. Pozwala nam odczuć to, o czym kabaliści wiedzieli zawsze: że litery alfabetu nie są zwyczajnymi znakami, lecz symbolami naszej historii, naszej filozofii, żydowskiego życia."

Krótko mówiąc, jedyne w swoim rodzaju. Dla miłośników historii pisma, miłośników liter, alfabetów, książek, starożytnych języków obcych, a także zainteresowanych samym hebrajskim. Czyli dla 'filologów'. I znowu mamy 'logos'...

6 komentarzy:

  1. Jestem maniaczką alfabetyczno-typograficzno-czcionkową i interesuję się kulturą żydowską, więc poczułam przyspieszone bicie serca, czytając Twoją recenzję. Niestety, książka dość trudna do zdobycia, ale postaram się ją upolować. Dzięki za informację i ciekawy tekst, nigdy wcześniej nie słyszałam o tej publikacji.
    P.S.
    Dziś natknęłam się tutaj na ciekawą "księgę liter" z piętnastego wieku ze zbiorów British Library.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękna sprawa - piętnastowieczne gotowce literowe i ornamenty do przekopiowania na marginesy ksiąg. Genialne.
      Ja też jestem bardzo wrażliwa na czcionkę, typografię i w ogóle ornamentykę. Od czasu do czasu przeglądam sobie dla przyjemności Wielką Księgę Ornamentów, tę wydaną przez Wyd. Buchmann.
      Jeszcze niedawno artystyczna Grupa Twożywo dostarczała mi atrakcji na bieżąco, robiąc swoje rzeczy zawsze związane z typografią. Niestety zakończyli działalność w 2011...

      Usuń
    2. I wspomnę jeszcze, że w kiążce Świderkowny, przedostatnio przez mnie czytanej, jest cały podrozdział o kaligrafii na papirusie i pergaminie, z bardzo dobrze dobranymi ilustracjami pokazującymi rozwój czcionki greckiej - mi.in. wypracowanie klasycznej kwadratowej, a potem majuskuli i minuskuli karolińskiej. B. porządny wykład.

      Usuń
    3. Książkę Świderkówny mam w planach już od dawna, dzięki Tobie teraz będzie większa motywacja. :)
      Oj, chyba dobrze, że (jeszcze) nie mam "Wielkiej Księgi Ornamentów", bo zapewne wsiąkłabym na kilka dni. :)

      Usuń
  2. Ciekawe, jakie są Wasze ulubione czcionki?
    U mnie: Arial w zawodowych sprawach, Verdana w prywatnych, Trebuchet w tekście umieszczanym w internecie. Generalnie czcionka bezszeryfowa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spośród czcionek "codziennego użytku" najbardziej lubię Verdanę. Już sama nazwa brzmi jak imię wróżki. :) Tych mniej popularnych ulubieńców jest mnóstwo, nie potrafiłabym wskazać tylko kilku. Kiedyś miałam ogromną kolekcję czcionek, ale po komputerowej katastrofie kilka lat temu niestety nie udało mi się jej odbudować.

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.