sobota, 9 marca 2013

Najnowszy raport BN na temat czytelnictwa w Polsce 2012

Znowu spadło!

Czytelnictwo rzeczywiste (ponad 6 książek w ciągu roku) spadło z 44% do 39%. Takich, którzy czytają ponad 7 książek rocznie jest zaledwie 11% w naszej pięknej Polszcze. A co nami nieborakami, którzy czytamy nieraz po 7 książek miesięcznie? Nie bój nic! Piszą o nas! W podrozdziale Błąd pomiaru :)

Tegoroczny raport jest doskonale przygotowany, bo sproblematyzowany. Znajdziemy tu informacje, dlaczego ludzie czytają, hipotezy dlaczego nie czytają, jak wpływają na czytelnictwo 2 sposoby czytania (linearny i hipertekstowy) oraz 'aktualna praktyka szkolnego kontaktu z tekstem' czyli mówiąc bardziej wprost, degrengolada nauczania języka polskiego w szkołach.

Jakie są tego konsekwencje? Cytuję:

47% nieczytających przyznało, że dawniej czytało książki, obecnie jednak sięga po nie rzadziej niż raz w roku. Takiej odpowiedzi najczęściej udzielali nieczytający z wykształceniem wyższym, co stanowi ślad ważnego przeobrażenia tej kategorii społecznej, która to przemiana - najogólniej rzecz ujmując - doprowadziła do sytuacji, w której ludzie formalnie wysoko wykształceni w sensie kulturowym już niekoniecznie są inteligentami. 

Podsumowując, większość osób, z którymi mam kontakt na co dzień, nie czyta, nie potrzebuje czytać, a często (nawet gdyby coś ich napadło, ale nie napadnie, bo dlaczego miałoby ich napaść?) nie jest w stanie przeczytać 3 stron ciurkiem.

Zgroza! Zgroza!

Raport BN o czytelnictwie 2012

Pierwsze komentarze: natemat.pl





17 komentarzy:

  1. A ja jakoś nie jestem w stanie brać na poważnie próbki zaledwie 3 tys osób spośród miliardów mieszkańców Polski. Dlatego nie biorę na poważnie też i wyników. Poza tym sama powiedz - brałaś kiedyś udział w takim badaniu? Ktoś z innych moli książkowych, których znasz brał? Bo mnie jakoś nigdy nikt nie badał w tym kierunku. A w mojej firmie, na 100 pracujących osób ponad 50 czyta co najmniej książkę miesięcznie. I też nikt z nich nie był badany. Dlatego uwielbiam takie statystyki.. Mój polonista kiedyś powiedział co myśli o statystyce jako metodzie naukowej - w sytuacji gdy masz jedną nogę w zimnej wodzie, a drugą w gorącej, według statystyki nic nie czujesz, ani zimna, ani gorąca. I oto właśnie jest wynik statystyczny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że nie wierzysz statystyce :)

    Ja ze swej strony pojmuję rozumowanie statystyczne, jego zalety i jego ograniczenia. Jeśli chodzi o trendy jest to wiarygodna ocena, moim zdaniem. Jesli chodzi o mnie - nic się tu nie zgadza. I na tym to polega...

    Mój syn (który zresztą mógłby mieć na drugie 'Excel') spadłby z krzesła :), czytając o tym, że 3-tysięczna próba jest uważana za małą przy 40-milionowej populacji badanej. Matematycznie jest naprawdę wystarczająca i wiarygodna :)

    Obawiam się, naprawdę, że gdyby nawet przepytano 30 tysięcy, albo i 300 tysięcy respondentów - nic by to nie zmieniło.
    Większość Polaków nie czyta. Większość uczniów nie czyta. Większość studentów nie czyta.

    Pozostaje pozadrościć koleżanek i kolegów w pracy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mi się miliardy z milionami mylą :) co potwierdza, że matematyka nie jest moją mocną stroną ;) Co nie zmienia faktu, że tak, statystyce nie wierzę. Ale jestem skłonna przyznać Ci rację, że większość Polaków nie czyta. Jednak to co obserwuję na co dzień, zarówno w pracy, jak i w drodze do pracy, bardzo temu przeczy. Wszyscy jakoś czytają.. U mnie w pracy ledwie parę osób się przyznaje, ze w ogóle nie czyta, ale to już w ogóle, nawet gazet. Reszta wymienia się książkami, informacjami o promocjach itd. Obserwuję i serce się cieszy. Więc no dobra, większość może i nie czyta, ale przynajmniej nie ta większość dookoła mnie :)

      Usuń
    2. ps. a nie wierzę po studiach z psychologii, gdzie robiliśmy sami badania i widziałam jak to działa od środka. Wystarczyłoby, że respondenci mieliby inny nastrój w momencie pytania i już wyniki byłyby inne. A jakby mnie ktoś pytał czy czytam teksty 3- stronicowe to pewnie też odruchowo powiedziałabym, że nie. Bo faktycznie takich nie czytam..

      Usuń
    3. Oby wszyscy tak czytali, jak Ty nie czytasz :)

      Moje obserwacje są raczej ponure, szczególnie ponure jeśli chodzi o młodych ludzi. W pracy mam 12 osób. Najstarszy ma 50 lat.
      Czytamy ja i on.

      Za to z 9 młodych ludzi przed trzydziestką regularnie nie czyta nikt. Może dociągają do 3 sztuk na rok. Wszyscy mają wyższe wykształcenie, fakt, że w większości techniczne lub medyczne - ale czy to jest usprawiedliwienie?

      Usuń
  3. Tych wyników badań stanu czytelnictwa z całą pewności nie czytają ci, którzy z książek żyją :-) bo ciągle powstają nowe wydawnictwa i rynek zalewany jest kolejnymi pozycjami. Ciekawe prawda?! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ciekawe...
      Prawdopodobnie liczą na te stabilne 11% czytających. Z punktu widzenia biznesowego dzieje się dobrze, gdy target jest stabilny, wierny, bardzo określony, a kanały dotarcia do niego jasne. Ta grupa czytająca kupi książki nawet bardzo drogie. Tak jak w każdej specjalistycznej branży.

      A rosnąca liczba wydawnictw? Pisali o tym, że nie przekłada się to na znacząco większą ilość książek na rynku, bo są to wydawnictwa efemerydy, stworzone, żeby wydać jedną pozycję , często w 200-500 egzemplarzach. Problemem jest to, że nakłady średnie spadają do ok. 2-3 tysięcy. Jakbym siedziala w tym biznesie, to bym się tysiąc razy zastanowiła nad zleceniem tłumaczenia, bo nawet jego koszt może się nie zwrócić :/

      Usuń
    2. To chyba prawo Kopernika mówi, że pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy. Pewnie by się zdziwił, że ma ono zastosowanie także do książek.

      Nie zakładałby, że te 11% to koneserzy gotowi kupić drogą książkę :-) - powiedziałbym raczej, że to może 11% tych 11%. Zauważyłaś jakiś blog bibliofili w całym tego słowa znaczeniu? :-)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    4. Tu się zgodzę w stu procentach. Sama robiłam kiedyś takie badanie terenowe
      http://agnieszkaczyta.blogspot.com/2012/12/trzeba-nabijac-statystyki.html

      i wyszło mi, że uzależnionych od książek, w tym od zbierania ich jako pięknych i cennych przedmiotów, jest ok. 1% populacji w ogóle czytającej. To ci, co czytają, bo muszą, czyli czytający 10 książek miesięcznie.
      Ja osobiście będę kupowała książki. Proszę wydawać więcej dobrej literatury! Mówię oczywiście to do ew. wydawców :)

      Usuń
  4. Znam osoby, które czytają i które nie czytają, obecnie moi znajomi częściej wolny czas poświęcają na tv, lub internet, a co do statystyki, to rzeczywiście ja nie jestem przekonana do tej metody, jednak raport mnie pocieszył, przynajmniej w odniesieniu do mnie, bowiem, ja martwię się, że mało czytam, ale siedem książek rocznie to przecież prawie nic:(
    Z drugiej strony ilość blogów recenzenckich pokazuje, że z czytaniem wcale nie jest u nas tak źle, jakby mogło się zdawać
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja pozdrawiam serdecznie 'stachanowca' czytania. Trzeba podciągać statystyki :)

      Inna sprawa, że duża ilość blogów książkowych, bo raczej nie śmiałabym nazwać ich recenzenckimi, świadczy raczej o wzroście ilości piszących, a nie czytających.

      A chciałoby się zachować jakiś wspólny kod komunikacyjny, który zawsze był pochodną wspólnych lektur.

      A tak... to cóż, nikt się chyba nie oburzy, że powtórzę za pewnym forumowiczem:
      Wszystko płynie, jak powiedział Pantha Rei.

      Usuń
  5. Ha! Mnie, podobnie jak Kasię Sawicką, badania statystyczne nie przekonują. I pomijam fakt, że nigdy w żadnym nie brałam udziału, po prostu świat statystyczny z reguły jest nieprawdziwy - ot, choćby średnia krajowa i wzrost zamożności Polaków - w realnym świecie już nie jest tak kolorowo, jak wynika ze statystyk. Ale wracając do książek. Tak mi się szczęśliwie składa, że jakieś 90% moich znajomych czyta i to dużo. Więcej ode mnie. Może nie jesteśmy dobrym materiałem statystycznym, bo pracujemy na uniwersytecie i pracownicy naukowi mają niemalże czytanie w kontrakcie. Ale czytają nie tylko książki potrzebne do pracy, ale także powieści, kryminały, reportaże i inne. I gdyby choć część z nich przepytać na okoliczność ankiety, to średnia byłaby dużo wyższa. Ech ... a tymczasem nikt nas nie pyta ;)
    Jeżdżąc autobusem do pracy też zauważam, że coraz więcej osób ma książkę w ręku, więc może jest dla nas jakaś nadzieja :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby!
      Byłoby to jednak nieco bardziej prawdopodobnie, gdyby czytanie się przydawało, choćby do tego, żeby przejść z kalasy do klasy, czy żeby zaliczyć rok...

      I już widzę oczami wyobraźni te cudowne biblioteki, wspaniałe bibliotelarki i finansowane przez samorządy akcje zachęcania dzieci do czytania przez zabawę...

      Imani opisała kiedyś, że u niej w Wlk. Brytanii cotygodniowa wizyta w bibliotece dla dzieci i młodzieży to jest przygoda z powodu świetnych pomysłów, eventów i całego podejścia nakierowanego na związanie dzieci z czytaniem.

      Albo żeby księgarnie były miejscem przyjaznym dla dzieci, a nie hurtowniami książęk, które żeby zachować efektywność biznesową muszą być w 100% zastawione regałami i stertami 'promocji'.

      Usuń
  6. Przypomniał mi się jeden z ostatnich numerów "Polityk", w którym zamieszczono kilka artykułów o współczesnych podziałach klasowych, klasach w Polsce - i test "do której klasy należysz". Poza pytaniami o zarobki etc. były też pytania z dziedziny kultury - w tym "ile książek czytasz w ciągu roku?". Najwyżej punktowana odpowiedź, z "liczbą maksymalną", to "7-8 książek rocznie". W pierwszej chwili pomyślałam: ale głupi żart. A potem: no tak. Mogę sobie czytać setkę książek rocznie, ale i tak dostanę za to kilkakrotnie mniej punktów niż za zarobki powyżej stu tysięcy miesięcznie. Nie mam szans na przynależność do wyższej klasy. Pozostanę w tej średniej, czytając jak nawiedzona i tylko w ramach ćwiczeń gimnastycznych łamiąc sobie głowę nad tym specyficznym porządkiem.
    U mnie w teatrze się czyta. Na szczęście. Ostatnio inspicjentka obiecała pożyczyć mi powieść o Helenie Modrzejewskiej, z paroma dziewczynami obiecałam powymieniać się kryminałami. Jednej z aktorek obiecałam przynieść powieść biograficzną o postaci, którą niedługo będzie grała - ogromnie się ucieszyła. Więc wierzę, że jest nadzieja, ba - że jest lepiej, niż wynika ze statystyk.
    Które to jednak statystyki i tak mnie przerażają.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po przeczytaniu tego artykułu odruchowo zalogowałam się na swoje konto w miejskiej bibliotece i postanowiłam sprawdzić ile książek przeczytałam w ostatnim roku i wyszło mi...17 pozycji. I to nie licząć książek, które kupiłam w księgarni. Coś jest chyba ze mną nie tak ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. Po przeczytaniu tego artykułu instynktownie zalogowałam się na swoje konto w miejskiej bibliotece i sprawdziłam, ile książek wypożyczyłam i przeczytałam w ostatnim roku, 2013. Wyszło mi...17 pozycji ! Nie licząc książek, które zakupiłam w księgarni. W powyższej statystyce byłabym czymś w rodzaju błędu statystycznego ; )

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.