Zeszyty Literackie nr 120
Obiecałam zdać relację z moich poszukiwań czasopisma z wartościowymi recenzjami książek.
Obiecałam zdać relację z moich poszukiwań czasopisma z wartościowymi recenzjami książek.
Szukając miesięcznika Nowe Książki,
którego nie ma mogę znaleźć w żadnej księgarni ani w Internecie, kupiłam Zeszyty Literackie. Miałam co prawda w
pamięci, sprzed kilku lat, gdy ostatnio do nich zaglądałam, że nie jest to
czasopismo poświęcone recenzjom lecz samym tekstom, ale postanowiłam zajrzeć.
Skoro już robię taki 'risercz', wygląda na to, że trochę 'w poszukiwaniu straconego czasu'...
I bardzo dobrze się stało. Czy
to moje zainteresowania się zmieniły, czy raczej jubileuszowy 120. numer jest
po prostu świetny, lektura bardzo mnie wciągnęła.
Charakter kwartalnika redagowanego od 30 lat przez Barbarę Toruńczyk, początkowo z Paryża,
teraz z ul. Foksal w Warszawie pozostał niezmienny. Jest to czasopismo poświęcone ‘sztuce
czystej’, niemal całkowicie literaturze: poezji – wyśmienicie międzypokoleniowo
reprezentowanej, prozie – najwybitniejszych polskich pisarzy starszego
pokolenia i nielicznych młodych oraz eseistyce. Dzięki zrządzeniu losu (cokolwiek to znaczy) mogłam dziś, w 2013 r. zapoznać się z historią powstania tego
czasopisma w 1982r. (wspomnienie B. Toruńczyk Krucha bezcenna rzecz), stąd
jasne jest już dla mnie, to, co przedtem było zaledwie skojarzeniem. Zeszyty są
jakby młodszym rodzeństwem Kultury Giedroycia i tworzone są z tą samą myślą
chronienia wartości kulturowych i intelektualnych przenoszonych tylko i wyłącznie przez słowo pisane. Wspominając początek tego projektu, który był, jest i mam nadzieję
będzie, projektem zaprzyjaźnionej grupy wybitnych indywidualności kultury polskiej
związanej z opozycją, dawnym KORem i emigracją intelektualną indywidualności takich
jak np. Czesław Miłosz i Josif Brodski (za życia) czy wciąż i niezmiennie Stanisław
Barańczak i Adam Zagajewski.
Po 30 latach nieprzerwanego wydawania ZL, w tej samej, zaprojektowanej
przez Ewę Kuryluk w 1982r. szacie edytorskiej, Toruńczyk podsumowuje:
Już sama długotrwałość pisma o
przyświecających nam ambicjach jest zjawiskiem bez precedensu w Polsce. Nie
poprawia to jednak mojego samopoczucia. […] Boli mnie arogancja wielkich mediów
wobec kultury, ich niekompetencja. Czuję się bezsilna wobec ich atrakcyjności i
władzy, mierzi mnie ich marność umysłowa, etyczna i artystyczna.
Jest źle. Niestety. ZL są dotowane z budżetu i przez darczyńców z biznesu oraz prywatne osoby, które są wymienione z nazwiska, tak niewiele ich jest…
Konkluzja jest jednak jedna - trzeba
robić swoje. Trzeba wierzyć w siłę słowa.
Nie ma od niego nic trwalszego. Toruńczyk formułuje na głos, co powiedziałby
Giedroyc w tych trudnych dla kultury wysokiej czasach: Musi pani wyszukiwać ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. Talent to
rzadka, ale i krucha rzecz. O tym nie wolno zapominać. Wiara w pisarza, wiara w
siłę słowa i dobre efekty długotrwałych wysiłków twórczych – tylko to może
uratować polską kulturę.
Tak się składa, że ja też wierzę w słowo i jego siłę.
Co mnie szczególnie poruszyło w 120. numerze ZL?
literaturlana.com |
Oto autobiograficzny wiersz wspaniałego, uznanego na świecie, Adama Zagajewskiego,
urodzonego w czerwcu 1945r. w Lwowie i repatriowanego do Polski, w czasach komuny emigranta, obecnie pomieszkującego
ma zmianę w Stanach i w Polsce. Wyboldowanie moje :)
Adam Zagajewski Dżungla
Przecież to czysty przypadek: śląskie
miasto,
Na horyzoncie hałdy, na ulicy
starzy ludzie
mówiący przywiezionym ze Wschodu
językiem,
potem odkrycie muzyki, Brubeck,
Charlie Parker,
koncert Rachmaninowa i Siódma Symfonia,
odkrycie, że jest coś innego,
zupełnie innego,
muzyka od początku obca i piękna
jak Gerta Garbo
w szpiegowskim filmie, wśród pospolitych
figur,
i pierwsze poezje, które
przemówiły do mnie,
wystawa księgarni jak licytacja
dobrych manier,
lecz także gruby ksiądz w
poplamionej sutannie
nauczyciel kłamliwej historii o
ostrej twarzy sępa,
szkolne bale, gdzie nasze
koleżanki, tak zwyczajne,
zmieniały się nagle w tajemnicze
istoty,
główna ulica (wydawała się nam fragmentem
wielkiej metropolii) i podmiejskie
ogrody, pachnące
chwastami, a w jesieni pożywnym
dymem z ognisk.
Dlaczego właśnie to dziwne
zestawienie czerni
I bieli, zieleni i błękitu –
czerni było najwięcej
- a nie idee, nie spokój pracowni
filozofa,
nie konspekt inżyniera,
stenografia mojego ojca,
tylko chaos, chaos plam, dźwięków
i zapachów,
dżungla, wspaniały chaos, który
potem
przez całe życie próbuje się
zrozumieć, uporządkować,
bezskutecznie, bo zawsze brakuje czasu,
uwagi, i tak już zostaje, byle
jak, w brulionie
pokreślonym skośnymi liniami
fioletu,
w brulionie, którego tekturowe
okładki
Zwijają się jak skrzydła
nietoperza, w zeszycie,
który płowieje i znika w otchłani
najniższej szuflady, znika, lecz
właściwie
jest nieśmiertelny.
Takich wpisów brakuje! Rzadko kto sięga po ZL więc dziękuję za post:) polecam jeszcze książki wydane, można też znaleźć na stronie ZL:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Pewnie, pewnie :) Sama wypatrzyłam dla siebie komplet esejów Herberta i dwupak Zagańczyka - także o sztuce śródziemnomorskiej.
OdpowiedzUsuńZamierzam wyruszyć w te wakacje w podróż na południe Europy i to z córką. Będzie miała najdłuższe wakacje w życiu (po maturze, a ja... będę przygotowana :)
Zuza sama poddała mi ten pomysł. Ale jak? Ale skąd?
Wyobraźcie sobie, że do jej liceum wpadł na zajęcia z wiedzy o kulturze... wicenaczelny Zeszytów Liteackich Marek Zagańczyk. Zrobił na młodych kolosalne wrażenie! A wiecie jak to jest w tym wieku. Każdy powinien wtedy "dostać kopa do góry"... I coś takiego chyba nastapiło u mojej córki :) Nagle pojawiły się u niej ambicje, żeby czegoś się dowiedzieć, coś nowego zobaczyć, itd., itp.
Mówię Wam, najważniejsza jest praca u podstaw!
U mnie Nowe Książki są zawsze w Empiku...
OdpowiedzUsuńA kilka numerów wstecz był właśnie artykuł o Barbarze Toruńczyk.
Wyrazy zazdrości :) Jak pisałam gdzie indziej pan w EMPIKu powiedział, że najbliżej są dostępe w Krakowie (10 egz.) i wysunął hipotezę, że tam chyba więcej czytają :)
UsuńZupełnie inaczej widzi to mój drogi mąż. On uważa, że wręcz przeciwnie. W Warszawie nie ma ani jednego egzemplarza, bo tu właśnie więcej czytają.
Dodał jeszcze, że nie powinnam mówić, że Nowych Książek nie można kupić, bo można, tylko, że ja akurat nie mam szczęścia - np. nie mieszkam w Krakowie.
A moja podróż w poszukiwaniu Nowych Książęk zatacza coraz szersze kręgi. I to mi się podoba. Może to jest podróż za jeden uśmiech...?
Będę oczywiście dalej relacjonować. Czy tego chcecie, czy nie :)))
I dzięki za Markiewicza, dotarł. Mam teraz Kraków bliziutko, na półce :)
Usuń10 egz. na Kraków??? no no. Zważywszy, że nakład wynosi 2700 egzemplarzy, zastanawiam się, gdzie się podziewa. Chyba, że opiera się głównie na prenumeratorach i bibliotekach. Co zresztą może jest i dobrą sugestią - numer w prenumeracie kosztuje wszak tyle samo, co w kiosku.
UsuńByłam przekonana, że w którymś numerze widziałam listę miejsc, gdzie można Nowe Książki kupić, ale coś nie mogę znaleźć teraz...
A w Markiewiczu jest dobry tekst o Krakowie w literaturze - do inspiracji :)
UsuńNa pewno idzie do dużych bibliotek.
UsuńJednak 10 egzemplarzy na Kraków, a jak na razie zero na Warszawę...? Chyba się wybiorę do ich redakcji na Mazowiecką, żeby zobaczyć to na żywo. Jestem strasznie ciekawa, czy spotkam tam żywego człowieka. Chyba potencjalny czytelnik może wpaść do redakcji znienacka?
Gdzie można je kupić - czy są w każdym kiosku?
OdpowiedzUsuń