źródło: bwphotography.pl |
Po tym, jak zlikwidowano księgarnię LIBER w BUWie, pozostała mi już tylko jedna Pani w Prusie i księgarze w księgarni na Nowym Świecie (obecnie MATRAS - kiedyś Leksykon - księgarnia z kotem i to żywym).
Zastąpili ich sprzedawcy zadrukowanego i oprawionego papieru (dawniej zwanego książką).
Czego można się spodziewać po sprzedawcy w księgarni?
- umiejętności sprawnego dżwigania i ustawiania produktów na półkach i stosach oraz koszach wyprzedażowych
- umiejętności obsługi kasy fiskalnej i terminala kart płatniczych
- wiedzy, co jest w promocji
- umiejętności wyszukiwania produktu w bazie danych, ale wyłącznie pod warunkiem podania dokładnego tytułu lub przeliterowania nazwiska (nawet jeśli jest to Marquez czy Proust)
- umiejętności dobrania wielkości torebki do wielkości produktu
- oraz zaproponowania dodatkowych gadżetów przy kasie.
Czego nie można oczekiwać?
- że sami czytają
- że kumają, o czym mówisz
- zrozumienia, że nie zachwycasz się produktem, który "wszyscy teraz kupują"
- że potrafiliby ułożyć ksiązki tematycznie, czy w jakikolwiek inny wyrozumowany sposób
- że orientują się, w jakiej epoce dany produkt (dawniej zwany książką) został wydany po raz pierwszy
- że potrafią powiązać dany produkt z jakimś zjawiskiem kulturowym, zdarzeniem literackim, nurtem myślowym, epoką
- że kojarzą wydawnictwa z czymkolwiek innym niż marża.
Księgarze, dla których byliśmy żywymi, przeżywającymi literaturę czytelnikami, a nie tylko konsumentami konfekcji literackiej. Oni zaś dla nas - partnerami w rozmowie, doradcami...
Cześć Waszej pamięci!
Mam taką cichą nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone, że są w małych lokalnych księgarniach księgarze z prawdziwego zdarzenia. Sprzedawanie książek to trudny biznes i ciężki kawałek chleba, małe księgarnie upadają, a wraz z nimi znikają ludzie, którzy wiedzą co sprzedają, kochają książki. Moim marzeniem kiedyś była praca w księgarni lub jeszcze lepiej w antykwariacie, skończyłem jako wirtualny bibliotekarz. dla tych prawdziwych bibliotekarzy także jest coraz mniej pracy... Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wszystko kiedyś się jeszcze zmieni, świat się opamięta w swojej pogoni za komercją oraz pieniądzem i przestanie zjadać swój własny ogon.
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że wszystko się jeszcze zmieni. Ale kierunek zmian jest chyba jasny. Czytanie staje się niszowe. Czytanie nieco bardziej wymagających rzeczy - po prostu zanika... Niemniej przetrwa, choćby jako ekstrawagancja garstki ludzi. Tzw. luksus.
OdpowiedzUsuńCo do księgarni - to jest biznes. Zawsze był. Reguluje go więc niewidzialna ręka rynku. Ty Zbyszku NIGDY nie znajdziesz pracy w księgarni - masz za wysokie kwalifikacje. Po co zatrudniać kogoś, kto sam czyta (i przepłacać...), jeśli inteligentnej rozmowy oczekuje 0.1 % klientów?
Pozostaje więc albo znalezienie sobie takiego niszowego miejsca, albo stworzenie go samemu.
OdpowiedzUsuńA propos dotarłam do badań czytelnictwa (czasopism) z 2010 roku:
http://www.pbczyt.pl/badanie/items/90.html
Wynika z niego, że choć czytelnictwo papieru spada, to jednak zawsze będą tacy, którzy bez papierowej gazety (i kawy :) nie będą potrafili rozpocząć dnia. Będzie ich coraz mniej, ale nie znikną zupełnie.
Biznesowo oznacza to nawet pewne ułatwienia: w momencie, kiedy grupa odbiorców jest tak specyficzna, można łatwiej ją odnaleźć i skierować do niej swoją ofertę.
Przykład: fani komiksu przyjadą z końca świata do księgarni na stacji metra Centrum... Skejci nawet zimą odwiedzają sklep ze skejtowymi gadżetami na odległym od centrum osiedlu, itd, itd.
Mysślę, że po książki papierowe też będę niedługo jeżdzić... do tej jednej jedynej księgarni w mieście, gdzie będą dostępne.