poniedziałek, 2 lutego 2015

Wydawnictwa upadają, rynek książki się kurczy


Według szacunków Polskiej Izby Książki po wprowadzeniu w pełni zmian - rządowego podręcznika - rynek wydawnictw edukacyjnych skurczy się nawet o 350 mln zł. Szacunki PIK mówią, że pracę w branży stracić może 5-6 tys. ludzi. Dla księgarń i wydawnictw może to oznaczać falę bankructw.

Zawdzięczamy to bezmyślnemu, populistycznemu interwencjonizmowi państwowemu wprowadzającemu tzw. "darmowy" podręcznik.

Bo koszty są. Krach rynku wydawniczego i księgarskiego. Znikanie firm. Znikanie miejsc pracy. W zamian nauczyciele, dzieci i rodzice dostali niechciany prezent niskiej jakości.

Więcej TU

11 komentarzy:

  1. Przypuszczam, ze nie podpisujesz sie pod tezami tego artykulu z GW...No cóz, swiat sie zmienia i kto sie nie dostosowuje, znika. A jakims dziwnym trafem najciekawsze wydawnictwa w Polsce nie zyja z podreczników, haha. Mialam okazje przejrzec Elementarz do klasy I, i wcale nie uwazam, by byl gorszy niz oferowane jeszcze rok wczesniej pakiety za 1000 zl (sic!).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sama nie mialam w reku tego podrecznika, ale kolezanka nauczycielka jest na niego skazana i az pod niebo skacze z "radosci" ze moze na tym czyms pracowac...

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurat moja córka dostała ten podręcznik, i musze powiedzieć że wcale nie jest zły. Nawet mieliśmy dyskusję z wychowawczynią na jego temat, bo wszędzie słychać, że kiepski, a gołym okiem widać, że to fajna, normalna książka, dająca dużo możliwości i pozostawiająca nauczycielowi miejsce na inwencję. Co do wydawnicw - szczerze mówiąc nie żałuję ich. Przez wiele lat mieli złote żniwa, zawsze kosztem rodziców, i mam nadzieję, że darmowy podręcznik do pierwszej klasy to dopiero początek zmian, bo te idą w dobrą stronę - książki mają być własnością szkół - skorzystają z nich 3 roczniki, dzieciaki uczą się, że muszą książkę szanować. A co do pieniędzy, to też nie jest takie proste - nie wydam w księgarni na elementarz, to wydam gdzie indziej na coś innego, ktoś inny zarobi, też stworzy miejsca pracy - kółko się kręci :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wypadam mi się zgodzić z poprzedniczką - to, co się dzieje na rynku podręczników w Polsce woła o pomstę do nieba: co roku nowe książki, nie można pracować na starych, ceny z kosmosu. A rodzice to idealny klient - bo przecież nie mają wyjścia, muszą dziecku książkę do szkoły kupić. Nie żal mi więc wydawnictw, które żerowały na tej sytuacji, abstrahując już od tego, czy wydawanie rządowego podręcznika jest dobre, czy nie. Zasada rynku mówi, że trzeba się dostosowywać do zmian: jeśli wydawnictwo nie chce, lub nie potrafi tego zrobić, to niestety bedzie skazane na porażkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedne upadają, inne powstają, "tak toczy się światek". Nie dziwię się larum jakie podnoszą najbardziej zainteresowani z obawy o zmniejszenie swoich zysków, ale nie krwawi mi z tego powodu serce.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne głosy, dzięki. Ja sama nie jestem zwolenniczką interwencjonizmu państowego. Cenię też sobie możliwość dokonywania wyboru. Szkoda mi też takich małych, ale oferujących bardzo dobrą jakość merytoryczną wydawnictw jak np. Didasko. Mówimy też o utracie tysięcy miejsc pracy w wydawnictwach i księgarniach. Pewnie, że łatwo ich los pominąć milczeniem, bo nie są to ludzie, którzy pójdą rzucać kamieniami, dopominając się osłon finansowych, tylko drobni przedsiębiorcy i ich pracownicy. dobrze, że ktoś choć wspomniał o ich losie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracownicy wydawnictw, które upadają, będą musieli znalezc sobie inną pracę, jak kazdy normalny czlowiek w takiej sytuacji. Wszyscy wiemy, ze istnieją tez swięte krowy, dla których nic się nie zmienilo przez ostatnie 25 lat. A księgarnie znikają z innych powodów niz darmowy podręcznik.

      Usuń
    2. Obawiam się, że nie jest to normalna sytuacja. Decyzja o prezencie dla młodego elektoratu z dziećmi w postaci podręcznika (dla wszystkich, dlaczego nie wyłącznie dla potrzebujących?) wyniknęła z marketingu politycznego. Z tego punktu widzenia jest to niewątpliwie bardzo opłacalny ruch. Jednak nieprawdą jest stwierdzenie, że jest to społecznie darmowy prezent. Po prostu jego koszty spoełeczne sa ukryte.
      Monopolista państwowy ogłosił niemal z dnia na dzień (pamiętacie to tempo?), że wkracza do branży wydawniczej z darmowym produktem. Niektórzy wydawcy mieli już wtedy wydrukowane nakłady książek, które musiały iść na przemiał! Utożsamiam się z tymi przedsiębiorcami, którzy podjęli inwestycje, licząc na to, że znają zasady gry. Oszacowali ryzyko i zainwestowali. A tu psikus. Zostali postawieni przed faktem dokonanym. To nie jest równorzędna walka rynkowa. Wydawcy zostali zmuszeni do kopania się z koniem. Często wydawcy wartościowi, których naprawdę szkoda, bo podnosili poprzeczkę oferowanej jakości.
      A księgarze? Przykład: u mnie na wsi jedynym punktem, w którym są dostępne książki jest mały rodzinny antykwariat. Oni też żyli przez cały rok z tych dwóch miesięcy sprzedaży podręczników. Z punktu widzenia pejzażu intelektualnego kraju, w którym 58% ludzi znajduje się poza kulturą pisma, zniknięcie nawet jednego punktu z książkami w witrynie jest moim zdaniem długofalową stratą. Tak będzie też w wielu miasteczkach, gdzie znikną takie punkty (już i tak połączone z kioskiem), bo one też pośredniczyły przy zakupie podręczników i z tego miały kasę na zatowarowanie się w inne książki.
      Wiadomo, że ludzie poszukają sobie innej pracy. Pewnie otworzą kolejny sklep ALKOHOLE 24 H. Tu zysk jest gwarantowany. Można też liczyć, że państwo nie utrudni życia... Żeby nie być cyniczna powiem wprost - tu chodzi o wartości, nie o kasę. Ja chcę widzieć księgarnie w pejzażu miejskim, a nie tylko dobrze prosperujące biznesy z alkoholem.

      Usuń
    3. Warto przeczytać:
      http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,17400775,Polska_to_czytelnicze_pustkowie__Ksiegarniom_grozi.html#MT

      Najlepsze są te komnetarze, że "Zacznę czytać, jak książka będzie kosztowała 15 PLN. Przecież więcej nie jest warta." No, na pewno... Problem jest bardzo złożony, bo mówimy jednocześnie o biznesie i o kulturotwórczej roli, jaką ma produkt sprzedawany w tym biznesie. To nie są majtki czy lodówka.
      Moje ostanie przemyślenia idą jednak w tym kierunku, że nic nie pomogą regulacje w obrębie rynku. Trzeba zająć sie wartościami. Jeśli większość Polaków uzna kulturę, myślenie za wartość wartą ochrony, to zaczniemy o nie walczyć. Jeśli Polacy będą nadal uznawać te wartości za nieistotne, książki nie są potrzebne - po prostu. A nasza kultura wejdzie w fazę "ciemnych wieków" i niewolniczej bezmyślności.

      Usuń
    4. Jedna z ksiegarni, która zniknela jest Hetmanska, na Rynku w Krakowie. Na pewno nie zyla ze sprzedarzy podreczników do I klasy (bo pamietajmy, ze jak na razie to tylko I klasa ma podreczniki za darmo, pozostale 11 nie). Dawno juz w Krakowie nie bylam, wiec ciekawa jestem, co sie tam tez otworzylo w jej miejsce- kolejna knajpa? hostel? Jesli Polacy nie beda czytac, to nie bedzie ksiegarn. Tak po prostu.
      Artykul w GW wyglada na sponsorowany, moze przez Empik w bólach agonalnych. I nic nie mówi o tragicznie wysokich cenach ksiazek. Tak, jest taniej niz na Zachodzie Europy, moge to potwierdzic z wlasnego doswiadczenia, ale jest bardzo drogo. Ksiazka jest luksusem. Dlaczego ebooki kosztuja tyle samo, co ksiazki papierowe? Bulwersuje mnie wrecz bezczelnosc ksiegarni ebookowych, np. Virtualo czy Publio, które oglaszaja "przeceny" badz "okazje", jako cene wyjsciowa majac cene ksiazek fizycznych. Jak ebook polskiego autora moze kosztowac 50 zl???!!!

      Usuń
    5. Wczoraj dodałam komentarz, w którym w kamienicy po Hetmańskiej urządziłam biznes quasi protytucyjny Cocomo. A on mieści się na Grodzkiej 1, czyli w kamienicy obok. Co za ulga :) Może rzeczywiście urządzą po Hetmańskiej restaurację, albo kebab. Albo Wódka i zakąska.
      http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/1083762,z-rynku-glownego-znika-ksiegarnia-hetmanska,id,t.html
      Oczywiście masz rację, że rynek książki upada przede wszystkim dlatego, że jest bardzo mały popyt na książki, bo ludzie nie czytają. Poza tym wszelkie interwencje na niekorzyść małych podmiotów na tym rynku (jak wejście z tzw. darmowym podręcznikiem) przyspieszają proces degradacji, ubożenia pejzażu miast (i wsi :). W konsekwencji rynek zostaje oddany w ręce wielkich sieci. To ZAWSZE prowadzi do obniżenia jakości produktów, bo model sprzedaży sieciowej opiera się na dużym obrocie. Jakie książki sprzedają się w dużych nakładach? Najtańsza rozrywka, pseudoliteratura (wczoraj brzydko napisalam '50 mord szarego', ale nie przepraszam :) Model biznesowy sieciówek nastawiony jest na niską marżę, duży obrót, niską jakość obsługi, dużą rotację tanich pracowników. Dlatego dla mnie jako wymagającego czytelnika, któremu niedobrze się robi na myśl, że soft porno (do tej pory już przecież dostępne w sklepach specjalizujących się w porno) zyskało miano literatury, dla mnie ważne jest istnienie małych wydawnictw, małych księgarni. Ale sieci toczą z nimi i wygrywają walkę cenową. Sieci sprzedają książki w cenie, w której małe księgarnie je kupują. To oznacza, że muszą je próbować sprzedać choć odrobinę drożej, żeby mieć jakikolwiek zarobek. W momencie, w którym chodzi wyłącznie o literaturę rozywkową jak 50 twarzy żaden człowiek nie chce płacić więcej. Kupuje więc w sieci lub w Internecie. w innych krajach wymusza się jednakową cenę sprzedaży, a przede wszyskim zakupu dla księgarni, żeby wyrównać szanse małych punktow sprzedaży. Żeby wesprzeć ich kulturotworczą rolę. Dla mnie, przeciwniczki interwencji państwa w rynek, jest to absolutna ostateczność i moim zdaniem środek na dłuższą metę nieskuteczny.

      Podsumowując, największym problemem jest brak popytu na wartościowe książki. Czyli upadek poziomu intelektualnego Polaków. Dopóki będą zgadzać się mentalnie na Cocomo albo kebab w miejscu księgarni, cieszyć z tego, że nikt nie stawia intelektualnych wymagań w szkole, że można nie umieć sprawnie czytać i żyć, dopóty książki będą towarem zbytecznym i my, czytający będziemy musieli zejść ze swoimi "pretensjami" do podziemia. I nastąpią rządy ciemnoty.

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.