poniedziałek, 29 grudnia 2014

Stanisław Lem "Opowieści o pilocie Pirxie"

Stanisław Lem Opowieści  o pilocie Pirxie
posłowie Jerzy Jarzębski
Okladka: Tomasz Lec
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999
I wyd. 1968

Pirx:
Książki fantastyczne? Lubię, owszem, ale tylko złe. To jest nie tyle złe, ile nieprawdziwe. [...] Dobre książki są zawsze prawdziwe, nawet gdyby opisywały rzeczy, które nigdy nie wydarzyły się i nie wydarzą. Są prawdziwe w innym sensie - jeśli mówią, powiedzmy o kosmonautyce, to tak, że poznaje się coś z tej ciszy, która jest zupełnie inna od ziemskiej, z tego spokoju, tak doskonale nieruchomego..

Stanisław Lem Opowiadanie Pirxa 




Akurat książki Lema są dobre i prawdziwe, chociaż opowiadają o rzeczach, które nigdy nie wydarzyły się i nie wydarzą. Lubię je i sięgam po nie, żeby odetchnąć świeżym powietrzem prawdziwie mistrzowskiej literatury gatunkowej. Przepadam za Pirxem astronautą-kadetem, później pilotem, nawigatorem, wreszcie komandorem. Tym okrągłym na twarzy, na szczęście dość wysokim, za to niezbyt zręcznym życiowo, żeby nie powiedzieć gapowatym, chłopcem, a potem mężczyzną. Człowiekiem, który ma więcej szczęścia niż rozumu. Jest utalentowanym pilotem przemierzającym próżnię kosmosu, ale jednocześnie nie przestaje bujać w obłokach.  Pirx marzy o sukcesach na wielką skalę, sławie, a dostaje to...., co zwykle dostajemy od życia... Uroczy gość.


Młody, pucołowaty, nieco gapowaty Stanisław Lem
Lubię kamuflaż, który stosuje Lem. Z przyjemnością zanurzam się w naszpikowane technicznym żargonem opowieści, w których Lem dba, żeby tam gdzie jest próżnia nie roznosił się głos, a tam, gdzie jest mała grawitacja nie dawało się wziąć prysznica. Dopiero, kiedy sceneria jest w miarę wierna ustaleniom naukowym, zapuszczamy się na grunt fikcji. Lem startuje zwykle z punktu wyznaczonego jakąś ciekawostką naukową, którą wyczytał w którymś z prenumerowanych przez siebie czasopism naukowych. Np. w latach sześćdziesiątych zaczęto na zachodzie eksperymentować z deprywacją sensoryczną. Lem natychmiast poddał swojego ulubionego bohatera Pirxa testowi "wariackiej kąpieli" w osolonej wodzie i ciemności. Opisał zjawisko w Polsce jeszce nikomu nieznane i niezrozumiałe. I, jak zwykle, nadał mu swoją nazwę: "pozbawienie bodźców aferentnych". Takie właśnie zagadnienia - ciekawe i tajemnicze - wplatał w swoje z pozoru kosmiczne historie.

Oczywiście z dzisiejszego widzenia pełne są one śmiesznostek. Uśmiech budzi uparte nazywanie rakiet pociskami, komputer pokładowy to Kalkulator, pisany wielką literą. A wykorzystywany jest on wyłącznie do obliczeń matematycznych. Lem - którego talent futurologiczny był ceniony przecież na całym świecie - nie spodziewał się, że kiedy kosmonauta znajdzie się samotnie w kosmosie nie będzie musiał marzyć o pudełeczku ze zręcznościową zabawką w trzy świnki i wilka :), bo rozrywki dostarczy mu przecież Kalkulator... Nie przewidział, że najszerszym zastosowaniem "mózgów elektronowych" będzie właśnie  z a b a w i a n i e ludzi, a nie ich  z b a w i a n i e. Jego wyobraźnia nie podsunęła mu mieszczących się w dłoni ipadów czy smartfonów i wytrenowanego kciuka dowolnego współczesnego dziesięciolatka.


Jednak doskonale rozumiał istotę problemów, z jakimi borykać się będzie człowiek przyszlości w kontakcie z technologią. Przede wszystkim ryzyko, jakie człowiek sam sobie stworzy i nad którym w którymś momencie nie zdoła zapanować. Potem natłok i chaos informacyjny. Następnie zanik więzi międzyludzkich.

Głównym tematem twórczości Lema było pytanie o to, co czyni nas ludźmi. Najpiękniejsze, moim zdaniem, opowieści Lema to te, w których pochyla się on z czułością nad robotami - golemami przyszłości. Nad tym, że stworzone przez człowieka na jego obraz i podobieństwo urządzenia, z tego właśnie powodu w końcu stają się ofiarami bolesnych stron człowieczeństwa: frustracji, niespełnionej miłości, samotności... Zaczynają w którymś momencie pragnąć czegoś więcej niż tylko wypełnienie swego życiowego zadania (automat, który uciekł, żeby wspinać się górach). Zaczynają cierpieć, zwyczajnie, jak człowiek (robot łatający dziury w poszyciu cierpiący na stres postraumatyczny po katastrofie). Pragną dowiedzieć się kim są? A przecież samo postawienie tego pytania zmienia nasze życie.(Jak w Matrixie.) A co dopiero znalezienie odpowiedzi :)


Na czym polega to człowieczeństwo, którego oni nie mają? Może naprawdę jest tylko ożenkiem alogiczności z tą poczciwością, tym "zacnym sercem", i tym prymitywizmem odruchu moralnego [...]
Skoro maszyny cyfrowe nie są ani zacne ani nielogiczne... Więc w takim rozumieniu człowieczeństwo jest to suma naszych defektów, mankamentów, naszej niedoskonałości, jest tym czym chcemy być, a nie potrafimy, nie możemy, nie umiemy, to jest po prostu dziura między ideałami a realizacją...


Mój lekturowy wybór na zakończenie roku 2014. Mój odpoczynek.
__________________________
Z półki
Lemoriada

1 komentarz:

  1. Niestety nie czytalam tej pozycji, ale jako ze lubie Lema staram sie zawsze cos nowego przeczytac z Jego bogatej bibliografii.

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.