czwartek, 16 października 2014

Nike w dyskoncie... Nie, nie buty sportowe, tylko Nagroda Literacka Nike

Edit: Znalazłam zaskakującą informację o wprowadzeniu do sprzedaży w Biedronce książek nagrodzonych Nike. Czy Polacy kupią Pilcha, Karpowicza albo Bator w Biedronce? Choćby i za połowę ceny? Odpowiedź na to pytanie jest dość jasna. Nie kupią. Bo jak ślicznie ujął to autor tekstu: Problem jednak w tym, że popyt na książki nad Wisłą jest bardzo słaby.

Z czego się wziął taki szatański pomysł dyskontu? Przecież nie z miłości do literatury wysokiej. Może chodzić tylko o zysk albo o wizerunek, ktory ma się przełożyć na zysk.

Skoro nie ma popytu "nad Wisłą" na literaturę wysoką, to nie chodzi o prosty zysk. Czyżby to byla więc kolejna próba odróżnienia się od konkurencji (My nie jesteśmy już dyskontem jak L. Jesteśmy normalnym sklepem dla klasy średniej.) i sięgnięcia po klientów bardziej zasobnych w kasę, którzy podobno wstydzą się tam zaglądać?

Czy Polacy to kupią?

Jeśli TAK, to księgarnie mogą nie znieść tego dumpingu cenowego. Konsekwencją będzie to, że Biedronka zabierze prawdziwym ksiągarzom dochód z Karpowicza, Pilcha i Bator. W rezultacie Biedronka się nie wzbogaci, ale... małe księgarnie mogą nie przetwać i upadną.  Naprawdę nie ma się z czego cieszyć. Jest to typowy proces znany z innych branż, kiedy to wielki gracz wchodzi na rynek i w ciągu roku zmiata z powierzchni ziemi małe firmy, prowadząc z nimi nierówną walkę cenową. W takiej walce małe księgarnie nie mają  szans. One zapewnie kupują wymienione tytuły drożej niż tamci je sprzedają... Oczywiście klienci mogą zechcieć 'przyoszczędzić' i będą teraz czekać na 'okazję' w Biedronce. W efekcie po roku nie ma małych księgarń, małych spożywczaków na rogu, małych sklepów specjalistycznych. Książki można kupić już tylko w sieciówkach, internecie i Biedronce z drucianego kosza... Podobnie jak chleb, wędlinę, warzywa czy buty do biegania. Wszystko jest trochę niższej jakości, ale do czego to się człowiek nie przekona, kiedy może mniej zapłacić...
.
Jeśli NIE, to zapewne nie pojawią się w sieci B. zapowiedziane na końcu tekstu audiobooki polskich komiksów...?!

Ale to już chyba żart na całego? Jak można zrobić audiobooka z komiksu?!


17 komentarzy:

  1. I tak w ostatecznym rozrachunku zdecyduje "niewidzialna ręka rynku" ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. Po prostu jest ogromna nadpodaż książek i zbyt mały popyt na nie. Trzeba jakoś odzyskać kasę. To zrozumiałe.Jednak uważam, że jest to dziwaczny ruch. Zarówno wydawców Pilcha, Bator i innych z kategorii 'literatura wysoka', jak i samej Biedronki. Jestem przekonana, że wydawnictwa nie zyskają biedniejszych klientów, tylko dlatego, że obniżą cenę na 'Ciemno, prawie noc'. A Biedronka raczej nie przyciągnie (tak jak chyba planuje ) klientów o wyższym statusie finansowym półką z Pilchem. Trochę analogicznie do efektu, jaki nieopatrznie zafundowała sobie firma Wittchen, 'rzucając' swoje torebki do Lidla. Nie pozyska nowych klientek dla swoich wyrobów w regularnych cenach, a straci dotychczasowe klientki, ktorym zależało na elitarności ich drogich torebek. W przypadku wejścia Bedronki do konkurencji na rynku poważnej książk będzie podobnie, jak sądzę. Rynek tak dziala, że efektem będzie plajta małych podmiotów, które lietraturę wysoką oferowały od zawsze. A nowych czytelników Karpowicza i tak nie przybędzie.

      Usuń
    2. Patrzę na książkę jako dinozaur więc Twoje wątpliwości rozumiem (to tak dla jasności) ale to nie zmienia faktu, że książka, co do zasady, jest towarem, takim samym jak nie przymierzając buty czy gumka od majtek, nikt nie prowadzi działalności wydawniczej charytatywnie i
      "Biedronka" to tylko kolejny, nowy "kanał dystrybucji", skoro można kupować książki na poczcie, w super- i hipermarketach, kioskach Ruchu to czemu nie w Biedronce?
      PS.
      Z elitarnością Wittchen'a bym nie przesadzał, jeszcze mu duuuuużo do niej brakuje, to po pierwsze, po drugie, jeszcze dużo wody w śmierdzącej Wiśle upłynie, gdy firmy wychowają sobie lojalnych klientów, po trzecie wreszcie jeśli firmie bardziej opłaci się celować w szerszy krąg klienteli niż węższy i nie tak dochodowy wąski krąg to z pewnością poświęci tych drugich :-).

      Usuń
    3. Masz rację, że w obecnym stadium rozwoju runku w Polsce klienci są lojalni tylko wobec ... promocji. Kiedyś się to zmieni. Może nawet niedługo, bo podnoszą się głosy, że czas promocji (czyli konkurencji tylko cenowej) dobiega końca. Tymczasem Polacy przyzwyczaili się do kupowania tanio. Nie chcą płacić regularnych cen, tylko te dumpingowe, bo tak należy nazwać sprzedawanie przez sieci książek w cenach hurtowych. Nawet ich już nie stać na niemal zerową marżę. A co dopiero małą księgarnię sprzedającą kilka egzemplarzydanego tytułu, a mającą stałe koszty i potrzebującą większej marży, żeby zaledwie przeżyć. Moje serce będzie zawsze przy małych punktach sprzedaży, gdzie mam z kim porozmawiać.

      Usuń
    4. Rzekłbym - serce swoje a rozum swoje (nie żebym kupował książki w hipermarkecie, bo nie kupuję), do małych punktów sprzedaży nie mam jakiegoś specjalnego sentymentu, dzisiaj to raczej takie książkowe Biedronki i na dyskusję o Dostojewskim czy Faulknerze tam bym nie liczył, moim zdaniem, ostatnim bastionem miłośników książki są antykwariaty, zwłaszcza te z tradycjami, choć może być tam kłopot z dostaniem książek z aktualnej listy bestsellerów z Empiku czy Gazety Wyborczej :-)

      Usuń
    5. Ostatni bastion - dobrze powiedziane :) Rzeczywiście, to jest swoista wojna. Już wiadomo, że przegrana dla czytających dłuższe teksty, w tym książki, ale i prasę publicystyczną. Formatujemy się do czegoś innego niż ślęczenie nad książkami...

      Usuń
  2. Skoro Biedronki powstają jak grzyby po deszczu i klientów mają coraz więcej, bo nawet tych posługujących się plastikowymi pieniędzmi to czemu nie. Z czego książka" - z Biedronki. Jedno pociesza, że liczą na klienta nie tylko oczytanego, ale na dodatek takiego bardziej inteligentnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to właśnie mi się jakoś nie zgadza. Szczególnie, jesli tenże klient uświadomi sobie dalekosiężne konsekwencje tego kroku. Nparawdę tak miałoby być: 'Z czego ta książka? Z Biedronki'? I najprostszy klucz: 'Sprzedajemy tylko nagradzanych autorów. Po odczekaniu roku od nagrody.'? To ma być księgarnia przyszłości? Nie dla mnie.

      Usuń
    2. Też jestem przeciwko takiej dystrybucji książek.

      Usuń
  3. No niestety, przy skandalicznych cenach książek kupujący decyduje się na zakupy tam gdzie jest taniej i nie bedzie to mała lokalna księgarenka.
    "Wszystko jest trochę niższej jakości, ale do czego to się człowiek nie przekona, kiedy może mniej zapłacić..." - nie rozumiem tego porównania w stosunku do książek. Niby taka z Biedronki jest gorszej jakości????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc o niższej jakości kupowania, mam na myśli kupowanie książek w miejscach, gdzie SPRZEDAWCA SAM NIE CZYTA. W miejcach, gdzie trzeba tłumaczyć, że 'Zajeździmy kobyłę historii' nie jest o koniach, a stoicyzm to dział Filozofia, a nie Psychologia. Trudno mi się pogodzić, z tym, że miałabym książki wyciągać z kupy jakiegoś badziewia. Może dlatego, że pamiętam jeszcze normalne księgarnie i normalnych kięgarzy - zawodowców. Poza tym piszę tu o możliwych konsekwencjach tego zdarzenia, tylko oddalonych w czasie. Wiem, że wiedza o funkcjonowaniu rynku nie jest zbyt popularna, ale ja lubię się zastanowiać, jaki wpływ mają takie zachowania rynkowe na mnie jako klienta. Patrząc dalej niż tylko na krótkotrwały zysk czy oszczędność, widać, że znikną księgarnie z prawdziwymi księgarzami, zniknie przemyślana oferta książek, a kiedy zostają tylko sieci, wydawcy nie będą mieli wyboru i będą musieli się godzić na warunki monopolistów. W rezultacie skończą się promocje. Ja osobiście nie chciałabym, żeby rynek został zdominowany przez kilka zaledwie podmiotów, które dyktują warunki i nie musząc specjalnie konkurować, jeszcze mniej dbając o moje potrzeby jako klienta. A ja mam duże wymagania jako czytelnik i osoba kupująca ksiązki. Po prostu.

      Usuń
  4. Niestety to zabija księgarnie - miejsca gdzie jest prawdziwy księgarz, któremu nie trzeba literować nazwiska autora, który zna nowości oraz zapowiedzi, wie, które to wydanie, kiedy będzie wznowienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie tak jest, niestety. Oczywiście trudno dziwić się, że ludzie zachowują się racjonalnie ekonomicznie i chcą kupować tak tanio jak się da. Ja tez chcę. Pod warunkiem jednak, że to nie jest w dalszej perspektywie negatywne właśnie dla mnie. Poza tym wierzę w różnorodność i potrzebuję mozliwości wyboru, gdzie - w jakich warunkach - chciałabym kupować książki.
      PS. Kiedyś na Warszawskich Targach Książki miałam okazję usłyszeć rozmowę redaktorki z wydawnictwa X i jej znajomej, która ze śmiechem przyznała się, że pracuje dla Jeronimo Martins (Biedronka) i teraz to kupuje ksiżki nie na sztuki czy tytuły, tylko na kilogramy. Dla mnie to jest jakaś... nędza. Trudno mi się z tym pogodzić.

      Usuń
  5. Przeprowadziłam się teraz z dużego miasta do mniejszej miejscowości i jestem skazana na Empik i księgarnię, w której są tylko popularne nowości i kolorowanki :( O obsłudze w empiku nie mówię - pytam czy jest coś Zweig`a, to Pan mi mówi, że nic, a jak "byk" stoi na półce (przypadkiem znalazłam) ale Pan wpisał "Cwajg" :( Z Wyd. Czarne nic nie uświadczysz - wszystko na zamówienie, już nie mówię o niszowych wydawnictwach jak Claroscuro. Niestety ekonomia jest bezwzględna ale to, że przeciętnego Polaka nie stać na książkę raz w miesiącu nie uwierzę. To skąd te kolejki w hipermarketach, skąd ludzie mają pieniądze na alkohol i papierosy, na kino, na mecze etc.?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, właśnie tak to wygląda i będzie wyglądać, niestety. Taki jest bez wątpienia obecny kierunek rozwoju rynku książki. Papierosy i alkohol są i będą wszędzie. Książki skończą jako produkt trudnodostępny, skierowany do maniaków. Nietrudno domyślić się, jaki wpływ będą miały na całą populację. A jak wiemy z historii, wpływ pewnych książek dla rozwoju cywilizacyjnego był nie do zastąpienia. Zastanawia mnie, gdzie i czy w ogóle znajdzie się miejsce na myślenie, zastanawianie się, skupienie nad tematem... Czy zostaną nam juz tylko komentarze ad hoc? Czy najprostsza emocjonalność wyprze całkowicie refleksję rozumową ze sfery publicznej? Bez książek, bez ćwiczenia umysłu, jakim jest czytanie? Optymiści zapewniają, że na pewno coś się pojawi na to miejsce :)

      Usuń
    2. O i ciekawostka. Polecam artykuł z dzisiejszej GW 'Człowiek, który rozmawia z markami' o nowym obliczu wspołczesnego handlu. Mowa tam o połączeniu sprzedaży z klulturą cyfrową. Nieuniknionym coraz mocniejszym połączeniu. Tam jest o modzie i ubraniach, ale można zastosować analogię. Wtedy przyszłość sprzedaży książke wyglądałaby tak. On line dostępna jest przeglądarka książek, ich duże fragmenty, a może i nawet całe książki na zasadzie subskrypcji typu Spotify. Plus algorytmy podsuwające tytuły na zasadzie podobieństwa do naszych gustów - podobne jak w Amazonie. To pozwala na komentowanie, doradzanie, inetrakcje w grupach społecznościowych, itp. To już świetnie znamy z blogów i np. lubimy czytać. Dla potrzebujących papieru książka będzie drukowana w 1 egzemplarzu, dla nich konkretnie. Czyli księgarnia to bedzie punkt odbioru kiążek oraz miejsce, gdzie posiadacz smartfonu będzie witany przez pracownika, który na swoim urządzeniu będzie mial wyświetlone propozycje dla tegoż klienta pod kątem tego, co on przeglądał w ineternecie. Czyli cyber kultura plus 'zarządzanie doświadczaniami klienta' . A wszystko nie po, żeby o czymś pomyśleć, tylko żeby pochwalić się tym na Facebooku. Futurystyczne? Podobno będzie to nasza rzeczywiśtość w ciągu 5 lat...

      Usuń
  6. Głos autora Z. Miłoszewskiego w sprawie cen książek
    http://natemat.pl/120229,ile-kosztuje-ksiazka-i-dlaczego-tak-drogo-miloszewski-poczul-sie-wezwany-do-tablicy

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.