J. M. Coetzee Wewnętrzne mechanizmy. Eseje literackie 2000-2005
Tłum. Marek Król
Wyd. Znak, Kraków 2012
Sporo mówi się ostatnio na blogach książkowych o nowej
jakości, jaką ma wprowadzić Magazyn Książki. O tym, że jego redaktorzy i
wydawca mają nadzieję uczynić z tego czasopisma polski odpowiednik The New York
Review of Books.
Włączam się w nurt promujący tę ideę. Reklama Książek słusznie wiedzie poprzez media społecznościowe, w tym blogi książkowe.
Wydaje mi się bardzo sensowne i może okazać się skuteczne. Bo któż inny miałby czytać Książki, jak nie zaawansowani czytelnicy, jakimi bywają blogerzy książkowi właśnie.
Choć oczywiście jest cała grupa 'mocnych', wyrafinowanych czytelników, o długim stażu, którzy mieliby z pewnością wiele do powiedzenia, gdyby nie to, że nie w głowie im pisanie notek przeznaczonych do publikacji w necie. Pamiętam o tym, choć świat zdaje się mówić: Jeśli nie ma cię w necie, to znaczy, że cię w ogóle nie ma. Ale, choć sama korzystam z bloga - coraz bardziej na zasadzie prywatnego notatnika - to pamiętam o tych, którzy nie zdecydowali się postawić na wirtualność i pozostali w realu. Co więcej, myślę, że - paradoksalnie - to oni przede wszytkim sięgną po magazyn Książki w wersji papierowej.
Wracając do faktów na razie tylko medialnych :) Oczywiście liczę, że obietnica nawiązania do standardu NYBooks zostanie, choć trochę, spełniona.
Ja ze swej strony, płynąc na fali zainteresowania tematem, wspomnę tylko,
skąd możemy się dowiedzieć, jak wyglądają teksty w NYBooks. Oczywiście można się z nimi wstępnie zapoznać,
a potem je nawet subskrybować TU Jasne jest jednak, że język angielski na tym poziomie
zaawansowania jest pewną przeszkodą, łagodnie mówiąc. Przynajmniej dla mnie…
I
tu dochodzimy do Coetzeego, który był wieloletnim współpracownikiem NYBooks. Jego recencje-eseje napisane właśnie dla NYBooks zostały wydane przez ZNAK w 2012. W Wewnętrznych mechanizmach znajdziemy poza tym 6 przedmów, także napisanych na zamówienie.
O kim pisze Coetzee, zobaczcie poniżej:
Lista imponująca. Wszystko to autorzy pierwszej ligi. Można by urządzić sobie nawet ‘wyzwanie’ polegające na lekturze tych autorów po
kolei, a potem konfrontowaniu swoich przemyśleń z noblistą. Albo odwrotnie – i to
ja chyba wybiorę – najpierw czytanie eseju, a potem sięgnięcie po opisanego
autora. Inaczej nie da rady w moim przypadku, bo już niemal wszystkie przeczytałam :) Są bardzo wciągające. Ale Naipaula zrobię wg tej pierwszej kolejności...
Teksty świetnie się czyta, przynajmniej mnie. Mój mąż (pod wpływem moich zachwytów) przeczytał esej o Brunonie Schulzu. Uznał, że to dość
trudna lektura. Bardzo wnikliwa i erudycyjna. Ale do licha, o to właśnie chodzi!
Pisząc o danym twórcy Coetzee analizuje nieco dogłębniej jeden
utwór (ten recenzowany), ale to na szczęśnie nie wszytko. Nie waha się przybliżyć nam biografię autora z nakreśleniem tła historyczno-społecznego, a nawet bywa, że streszcza dzieło - np. Walsera, Italo Svevo czy W Brighton Grahama Greena. I dzięki Bogu, bo w życiu raczej po nie nie sięgnę... Krótko mówiąc, widać, że
Coetzee odrobił świetnie pracę domową - nie stroni od ciekawostek, ale nie mamy
wątpliwości, co jest naprawdę ważne. Autor nie ma tego problemu, co więkzość dzisiejszych maturzystów uczących się z Wikipedii. Wszystko wydaje im się równie ważne lub może raczej wszystko wydaje im się równie nieważne (Oto jest pytanie...) Podczas gdy młodzi z trudem postrzegają hierachię ważności, Coetzee wyraźnie i najczęściej słusznie, moim zdaniem, wskazuje na to, co miało najważniejszy wpływ na dzieło danego twórcy. Resztę bez wahania odrzuca. To może imponować. Potrafi bez wahania nazwać to, co
było najmocniejszą stroną autora, co słabszą. Nie boi się odwoływać do wrazenia,
jaki dany pisarz czy poeta robi na odbiorcach – dla Coetzeego liczy się nie
tylko doskonałość formalna, ale także odbiór u czytelników, przepływ emocji pomiędzy pisarzem a czytającym. To podejście, jakże inne od podejścia
czysto teoretycznego, klasyfikującego, czy punktującego niedoskonałości sprawia, że jestem gotowa uwierzyć opiniom Coetzego.
Na pewno też godny podziwu jest risercz, jaki w każdym
przypadku robi. Weźmy przykład Bruno Schulza. Coetzee wiernie opisuje marne życie i
straszną śmierć artysty. Dobrze oddaje jego charakter. Prawidłowo ocenia skalę jego
talentu rysunkowego i malarstwa (Coetzee zdołał sięgnąć nawet do Xiąg bałwochwalczych i ostatnich ilustrowanych
wydań Sklepów), opiera się słusznie na
Ficowskim. A już najbardziej mi zaimponowało, że sięgnął do Księgi listów, wydanej po polsku zaledwie w 2002. I z niej podaje przeciekawe wyimki listów do Gombrowicza i Witkacego
o istocie poezji i sztuki w ogóle. Te cytaty nawet mnie zaskoczyły. Że też właśnie
je wybrał! Ma do tego nosa. W całym
zresztą zbiorze Wewnętrzne mechanizmy widać, że to właśnie najbardziej
Coetzeego interesuje: myślenie o twórczości, różnorodne sposoby pisania,
specyficzne rytuały twórcze i w ogóle powody, dla których wielcy pisarze piszą i właśnie to, co piszą.
Jednym słowem Coetzee pokazuje nam tu wzorcowe recenzje, z bogatym
tłem, pogłębioną, ale nie nudną analizą tekstu, wyróżnieniem
mechanizmu twórczego, wspaniale wybranymi cytatami. Jako erudyta i mutilingwista często popisowo porównuje tłumaczenia danego tekstu między sobą oraz bywa, że z językiem oryginału. I przy tym nie używa żargonu
krytycznolilterackiego!
Chciałabym zobaczyć coś takiego w Książkach, oj chciałabym. Bez
wątpliwości.
________________________
Z półki
Zachęciłaś mnie, właśnie wypożyczyłam "Mistrza z Petersburga" po recenzji na Galerii a tu proszę kolejna ciekawa rzecz. Będę szukać , mam nadzieje że będzie w bibliotece.
OdpowiedzUsuńO, super. Czytanie o pisaniu i pisarzach ma swój nieodparty urok.
UsuńNie powiem, że nie wręcz przeciwnie, lektura wydaje sie być bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuń