LINK |
Wygląda na to, że nikt już nawet nie myśli, że znajdą się jeszcze frajerzy, który wyłożą własną kasę i kupią książkę na własność :) Wygląda na to, że położyli na nas kreskę :)
Oczywiście rozumiem inwestycje w biblioteki, ale umówmy się, do biblioteki też trzeba jakoś trafić. Musi ktoś cię zachęcić, żeby tam pojść. Raport stawia na panie bibliotekarki, ale co z rodzicami i nauczycielami?
Ja sama postawiłabym na głośne czytanie w domu i w szkole. Proste i ma szanse zadziałać. Tylko dlaczego rodzice i nauczyciele mieliby to robić, skoro to nie daje natychmiastowej kasy?
A Wy co powiecie?
Pierwsza sprawa jest taka że statystyki swoje a życie swoje. Druga że gdzieś tam jednak ten zakup książki uwzględniają w końcu zauważyli korzystanie z zasobów domowych. Najważniejsze jednak czyli nowości w bibliotece , ciekawe jakim sposobem będą decydować co kupić. Bo nie ukrywam że trochę znudziło mnie czekanie w kolejkach na interesujące pozycje . choć tu uwaga w kolejkach czyli ludzie czytają ! A kilka z głośnych hitów na które nawet bibliotekarki się krzywią stoi w ilościach hurtowych na pólkach i się kurzy. Czyi jednak ludzie korzystający z bibliotek nie wybierają aż tak zle, można nawet powiedzieć że dobrze tylko dlaczego osoby decydujące o zakupach nie biorą pod uwagę ich zdania?
OdpowiedzUsuńPomijam już cenę nie tylko książek ale szeroko pojętej kultury , póki nie będą ludzkie nic i niczego nie zmieni. Dlaczego cena bilety w teatrze przekracza możliwości finansowe rodziny nawet na jeden wypad, o kilku w miesiącu można pomarzyć?
Mnie się wydaje, że tu są co najmniej trzy kwestie.
UsuńCo do korzystania z zasobów domowych. Kto z nich korzysta? Starzy czytelnicy, którzy czytali i czytać będą. Nie oszukujmy się, Narodowy program nie ich dotyczy, tylko tych, którzy takich zasobów nie mają i nawet do głowy im nie przychodzi, że mogliby mieć.
Druga rzecz. Nas czytających interesuje cena ksiązek. Niestety i... stety reguluje to niewidzialna ręka rynku. Mało ludzi czyta, mało kupuje książki, cena jednostkowa egzemplarza jest wysoka jak każdego niszowego produktu. Moim pragnieniem jest, żeby nasze państwo było kiedyż stać na dopłacanie do książek. To by pomogło czytającym i młodym podtrzymać nawyk czytania.
Trzecia i najważniejsza rzecz. Jak go wytworzyć, ten nawyk? Tajemica, moim zdaniem tkwi właśnie w słowie nawyk = powtarzanie, ćwiczenie, codziennie robienie czegoś, przywyczajanie się. Czyli szkoła i dom, dom i szkoła.
Dom - jak jest każdy widzi... Rodzice rejterują po całości. Szkoła. Obecnie można skończyć podstawówkę, gimnazjum, liceum i studia nie przeczytawszy ani jednej książki w całości. Jak to zmienić? Jestem przekonana, że doszliśmy juz do takiego etapu, że żadna lista lektur nie pomoże. Książka - chociaż jedna, jedyna - musi zostać przeczytana uczniom na głos w szkole. Innej szansy nie widzę. Przepraszam za czarnowidztwo zwane także czasami realistycznym podejściem.