Jost Hochuli Detal w typografii
(...) wrażenie, że pismo nie pozostaje bez wpływu na treść, to znak, że charakter kroju odgrywa przy czytaniu ważną rolę, wnosi własną nutę do brzmienia, wspierając je lub zakłócając.
Hans Peter Willberg
Książeczka Josta Hochuli może stanowić miłą odmianę w stosunku do książek, które zachwalane ponad miarę, w trakcie czytania sprawiają nam zawód. Tutaj marketingowy blurb sprawdził w się w stu procentach. Jest to rzeczywiście zarówno zwięzłe, jak i dogłębne, wprowadzenie w mikrotypografię, czyli w szczegóły pisma, bez zajmowania się całym tekstem, czyli jego układem na stronie. Książka przeciekawa i to zarówno dla pracujących z czcionkami, jak i amatorów, którzy chcieliby na przykład wiedzieć, dlaczego czasami "coś" w wyglądzie tekstu przeszkadza im w czytaniu. Ja należę do takich osób.
Ostatnio robię przegląd księgozbioru i zdecydowałam się na przykład wyrzucić kilka książek wydanych w latach 80. (np. Diunę Herberta), bo były tak wydane, że tekst praktycznie nie nadaje się do czytania. I nie mówię o paskudnym żółknącym papierze przypominającym papier toaletowy z tego okresu... Chodzi mi raczej o"duszące", "pozbawione powietrza" strony, zapisane tekstem od góry do dołu, złożonymi brzydką, jakoś nieczytelną czcionką, z maleńkimi marginesami, z za małymi interliniami, za małą czcionką (stopniem wielkości), czasami bez akapitów.
Dzięki lekturze Detalu w typografii zdałam sobie sprawę, że w tych oszczędnościowych wydaniach z czasów, kiedy nie sposób było dostać papieru do druku, nikt nie myślał o czytelności tekstu. Liczył się sam fakt wydania i udostępnienia tekstu czytelnikom. Popełniano więc w nich błędy we wszystkich chyba omówionych u Hochuli kategoriach.
Oto one:
Zobaczcie, jak szczegółowo można myśleć o literze w kontekście tekstu jako zjawiska odbieranego okiem, kiedy to światło i efekt optycznej przyjazności i funcjonalności jest najważniejszy.
Poniżej możecie zobaczyć naocznie, że idealne wydawałoby połączenie kresek i okręgów tworzy niespodziewanie zaciemnienia w środku liter i że są one nieprzyjemne dla oka na tyle, że autorzy czcionek muszą ten efekt skorygować. Bo czcionki mają autorów, proszę państwa! To jest rzemiosło, które stoi bardzo blisko sztuki.
Czy nie przyjemnie byłoby wiedzieć, czym różnią się wersaliki od kapitalików?
I że nieświadomi często używamy "fałszywych kapitalików" i fałszywej "kursywy" - kursywy, która jest zaledwie" antykwą skursywioną"...? Słodkie.
A kroje pisma? Jak autor pisze: doświadczony "użytkownik pisma" (czyli np. dużo czytający :) bywa wrażliwy na czcionkę, odsadki międzyliterowe, światło tekstu i w związku z tym może preferować tę, a nie inną czcionkę w danej sytuacji komunikacyjnej. Ja na przykład używam na moim blogu lekkiej, jasnej, bezszeryfowej Trebuchet.
Ciekawe było dla mnie np. to, że dopiero pod koniec XX wieku zaczęto postrzegać bezszryfowe kroje pisma jako "nowoczesne". Istnieją one od starożytności i np. w XVII wieku były uznawane z kolei za "staroświeckie". Autor sugeruje, że aktualnie uważa się, że jednak tekst ciągły jest najlepiej odbierany, gdy jest złożony krojem z szeryfami, a tytuły, hasła, itp. wyróżniki i "solitery" - czcionką beszeryfową.
Książeczka ta podoba mi się także dlatego, że uczy dbałości o jakość typograficzną, sama dając przykład. Zgodnie z moją ulubioną zasadą:
Rób jak mówisz, a nie tylko mów, jak robić.
Jest perfekcyjnie przygotowana, począwszy od niedużego formatu, przez szycie, ciemnopomarańczowe (w odcieniu kwiatu maku) wyklejki, poprzez bardzo przydatne skrzydełka do zaznaczania miejsca w tekście, szycie, po złożenie 2 zaledwie czcionkami - bezszeryfową Futura Bold - tytuły i szeryfową Minion - tekst. A także papier 3 rodzajów. No, po prostu urocze cudeńko wydane staraniem Roberta Olesia z d2d.pl
A propos typografii - trafiły mi się "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa" w wydaniu z 1969 r. a są one niewiarygodne także ze względu na typografię - nie wiem czy rewelacyjną, ale w każdym razie przynoszącą miłą odmianę, no i zaskakującą bo nie często spotyka się oryginalne rozwiązania w popularnych wydaniach, książek dla młodzieży (młodszej) :-)
OdpowiedzUsuńInteresujący temat, ale nie na moja dzisiejszą głowę.
OdpowiedzUsuńNiemniej książkę czyta się z tym większą przyjemnością im jest lepiej wydana. Niestety dzisiaj też wydaje się sporo książek niezwykle nie starannie.
Wydaje się, że rzeczywiście dzisiaj takie miłe niespodzianki typograficzne sa rzadkością. A dla młodzieży? Wręcz przyjęło się, że nie warto się starać pod tym względem. Niestety.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że czystanie na papierze "występuje" tak rzadko u nastolatków? Tymczasem na ekranie typografia jest z automatu, nomen omen, standardowa, niewyszukana, mechaniczna.
Ale duch w narodzie nie ginie :-) - wpadły mi w ręce "Kwiatki św. Franciszka" w opracowaniu graficznym Aleksandry Dębniak, za które otrzymała wyróżnienie rektorskie ASP w Warszawie więc nie ma też co narzekać :-).
UsuńJuż widzę tych młodych ludzi zaczytujących się "Kwiatkami" i to z powodu ich urody graficznej :)
UsuńChcąc być konstuktywna, zaproponuję zmianę w w sylabusie szkolnym. Wprowadźmy przedmiot pt. Estetyka. A w ramach tego przedmotu m.in. estetykę tekstu, podstawy edycji z punktu widzenia typografii. Technicznie - łatwizna. Edytor tekstu i trochę krojów czcionek i już oko by się nieco uwrażliwiało.
Eee, wiadomo że to wszystko, to i tak fanaberie :-)
UsuńInnymi słowy, jesteśmy zboczeni. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Oby tylko było takie...
UsuńO kurcze, to mnie zaskoczyłaś. Pierwszy raz widzę książkę o takiej tematyce, którą może przeczytać i zrozumieć osoba niekoniecznie zajmująca się typografią zawodowo. Super :)
OdpowiedzUsuń