poniedziałek, 14 stycznia 2013

...życie Iwaszkiewicza ma tyle wymiarów!


Ludwika Włodek Pra.

Ten kwiat, co leci w górze i wieje skrzydłami,
To motyl. Słowo obce, nie wiesz, co to znaczy,
Teraz nie ma motyli. Ten jest jedynakiem.
Za chwilę może i jego nie będzie.

Nie myśl o tym. Patrz, niebo jest takie niebieskie,
Po niebie chmurki lecą, to jasne, to ciemne.
Słońce rano wstaje, co wieczór zapada.
Świat będzie zawsze piękny, Ludko. I beze mnie.

Chcielibyście mieć pradziadka, który poświęci Wam taki wiersz? No, pewnie…

Ludwika Włodek urodziła się na 4 lata przed śmiercią pradziadka. Trochę go pamięta. Jednak spisane wspomnienia pochodzą głównie od jej najbliższych krewnych, przede wszyskim babci Marii Iwaszkiewiczówny i ojca Macieja Włodka. Poza tym zapytała o nie wszystkich, których uznała za domowników i bliskich domowi Iwaszkiewiczów w Stawisku. Opatrzyła swój tekst drzewami genealogicznymi, wspaniałymi zdjęciami z epoki, wykonała porządny risercz dotyczący losów rodziny od czasów napoleońskich i podała do druku ku pamięci wszystkich, rzecz jasna, choć z pewną osobistą intencją. A jest o czym pisać.

Świat Iwaszkiewicza był złożony z kilku co najmniej historii, czy też narracji, jak wypadałoby powiedzieć dziś.

My, prości czytelnicy, znamy pierwszy z tych światów. Iwaszkiewicz był bez wątpliwości pisarzem, poetą i dramaturgiem najwyższej klasy. To była jego prawdziwa tożsamość. Literatura tworzona codziennie od wczesnej młodości, nawet w najgorszych momentach w czasie wojny, kiedy to zamykał się codziennie w ubieralni, żeby stukać na maszynie. Klasyk, erudyta, stylista. Nieprzesadzony polski kandydat do nagrody Nobla. Ten świat  Iwaszkiewicza na co dzień prawie niewidzialny, ulotny, świat, do którego Iwaszkiewicz nikogo nie zapraszał, niczyjej opinii nie potrzebował, świat, co do którego nie miał żadnych wątpliwości. Po prostu dar, który nie opuścił go aż do śmierci (jego późne dzieła są uważane za najlepsze.)

Drugi świat Iwaszkiewicza, to świat oficjalny, świat stanowisk, świat upragnionego prestiżu, świat pracy zarobkowej po prostu. A pracował Iwaszkiewicz od dziecka. Dzięki wczesnemu, gruntownemu, klasycznemu wykształceniu on i jego trzy siostry mogli od czasów licealnych udzielać korepetycji w dworach bogatej szlachty na Ukrainie Naddnieprzańskiej. Był to bez wątpliwości człowiek pracowity i bardzo odpowiedzialny. Człowiek, na którym można się było oprzeć w trudnych czasach. Człowiek, który kierował się zasadą „Pokorne cielę dwie matki ssie.” Taka filozofia pozwoliła mu przetrwać wiek dwudziesty wraz z ogromną rodziną na utrzymaniu. Nazywany oportunistą. Ludwika Włodek nie zaprzecza temu. Ona także nie ma wątpliwości, że wobec perspektywy uznania w oczach władzy, kolejnej nagrody czy medalu  pradziadek tracił rozsądek. Był wieloletnim prezesem Związku Literatów Polskich, decydował o losach wielu ludzi. Wielu uważa, że starał się nikogo nie skrzywdzić, a wielu pomógł. Poseł na sejm, w czasach, kiedy przynosiło to wstyd w kręgach elity intelektualnej. Bezpartyjny. Zasiadał w wielu prezydiach. Do śmierci przekonany, że nie warto opierać się rzeczywistości, tylko trzeba z nią współpracować. Jednak zaskoczeniem było dla mnie to, co wyczytałam u Włodek, że jego najbliższe otoczenie było bez wątpliwości przeciwne sowietom i socjalizmowi. A jednak ten człowiek działał po swojemu. Po prostu… „człowiek na stanowisku”, "człowiek-guma", człowiek "najważniejsze to przetrwać", człowiek "żyj i dać żyć innym".

I wreszcie trzeci świat, ten, który został opisany wnikliwie przez Ludwikę Włodek. Jarosław Iwaszkiewicz, urodzony jako Leon, syn Bolesława – zarządcy cukrowni na Ukrainie, mąż Anny Lilpop – córki właściciela Brwinowa (jednego z tych Lilpopów od Lilpop, Rau i Lowenstein). Poeta i urzędnik, który wygrał konkury o rękę Anny Lilpop z Krzysztofem Radziwiłłem. Ojciec, a potem nestor wielkiej rodziny. 

Pan na Stawisku, które wyciągnął z długów przed wojną, uchronił w czasie wojny, wyprzedając grunty, a na koniec przekazał państwu z zakazem nocowania dla rodziny. Biseksualista, do śmierci kochający swoją żonę.  Wychowujący swoje wnuki jak ojciec, piszący setki listów, flejtuch i ateista związany z kobietą cierpiącą na obsesję czystości i dewocję.

Teraz Ludwika Włodek. Młoda, współczesna dziewczyna. Kiedy chwaliła się pradziadkiem w szkole, nikt nie chciał jej uwierzyć. Napisała książkę o swojej rodzinie naprawdę bez ściemniania. Zdradza nam, że poświęciła się  spisywaniu wspomnień o swoim pradziadku i jego rodzinie w momencie, kiedy rozpadało się jej małżeństwo, a jej rodzice właśnie się rozstali po 39 latach małżeństwa. Pisze, że robi to m.in. dla swoich dwóch synów. Żeby mieli o czym pomyśleć, nad czym się zastanowić. 

Co też ona miała na myśli? Po lekturze jej książki coś więcej wiem, coś przeczuwam, nad wieloma rzeczami się zastanawiam.

________________________
Książkę zawdzęczam przynadziei i jego akcji Podaj książkę.
Lekturę tę zgłoszę do styczniowego wyzwania Trójka e-pik (książka, której wątek oparty jest na autentycznych wydarzeniach)

22 komentarze:

  1. Świetnie napisane.Muszę się na nią u Roberta zapisać. Iwaszkiewicz to niezwykle ciekawa chociaż kontrowersyjna postać i przede wszystkim znakomity literat. Czy dzisiaj się go czyta w formie lektur?Sława i chwała" to moja lektura w liceum/lata 60-te/ a jakoś nie przypominam sobie by moje dzieci czytały Iwaszkiewicza.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że może ktoś z tych młodych słyszał coś o jakimś Iwaszkiewiczu przy okazji filmu Tatarak, chociaż poz zastanowieniu się myślę, ze wątpię...

      Usuń
  2. I ja wątpię. Ja też wiele nie czytałam, chociaż mam część jego dzieł w tym "Sławę i chwałę" opowiadania i z filmów go znam takich, jak Brzezina,Kochankowie z Marony.Tataraku nie oglądałam.
    Teraz nie czyta się klasyki lecz same nowości, które w żadnej mierze jej nie dorównują. Szkoda, ale może gdy my będziemy ja prezentować to chociaż część osób po nią jeszcze sięgnie.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. No, ale wtedy, trzymając się zasady wzajemności, powinnyśmy przeczytać przynajmniej Harry Pottera. Co Ty na to?

      PS. Córka mi zdradziła, że może weźmie Panny z Wilka albo Matkę Joannę do prezentacji maturalnej. Temat: Kobiecość - błogosławieństwo czy przekleństwo?

      Usuń
    2. O,jeszcze o tych opowiadaniach zapomniałam.
      Na Harry Pottera nie dałabym się już namówić.
      Szkoda byłoby mi czasu. Sporo czasu nie czytałam i umknęło mi dużo dobrej literatury. Toteż nowości tylko sporadycznie będę czytać, ale na tego typu książki, jak ta która prezentujesz czas warto przeznaczyć.
      Temat wydaje się być ciekawy, dający możliwość wykazania się ale i trudny.)

      Usuń
    3. Oj, trudny. Przecież w poniedziałek to błogosławiństwo, a już we środę przekleństwo...

      Usuń
  3. przyznam ze wstydem, że ja nie kojarzę wśród swoich lektur nic Iwaszkiewicza - może mój rocznik (1972) się już nie łapał na zainteresowanie autorem? Teraz nadrabiam - na razie w czytaniu listy i biografia, potem wezmę coś samego autora na warsztat. Aha - dogadajcie się proszę między sobą jeżeli jeszcze nie wysłałaś - Natanna jest chętna do przejęcia książki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jeżeli nie zwróciłaś książki to ja podam Ci swój adres.)

      Usuń
    2. Podaj mi adres na agnieszkaczyta[at]gmail.com. Jutro mam okazję wysłać. Miłej lektury. I jeszcze raz dzięki Robert.

      Usuń
    3. Wysłałam.)

      Usuń
  4. Witam Cię Agnieszko :) dziękuję za udział w Trojce. Twój pierwszy komentarz pojawił się bez problemu, musisz tylko załadować więcej na dole strony, bo przy tak wielu komentarzach "zwijają się" i robią się niewidoczne na stronie głównej. Wszystkie linki zapisane. Zapraszam na podsumowanie i liczę, że będziesz się bawić z nami w kolejnych miesiącach :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, "Panny z Wilka", "Brzezina", "Róża" (zwłaszcza "Róża"), "Matka Joanna od aniołów"... Ale tak naprawdę mam sporo Iwaszkiewicza do nadrobienia - dzięki za przypomnienie mi tego.
    Jako człowiek był zdecydowanie interesujący, więc chętnie przeczytałabym tę książkę, zwłaszcza że wydaje się rzeczywiście pisana bez żadnego koloryzowania, ugrzeczniania czy okrajania różnych spraw. Na marginesie - czy to nie przerażające (chociaż trochę), gdy człowiek przyjrzy się swojemu życiu i pomyśli "co napisze o mnie mój wnuk?" ;)
    Teraz to powtórzyłabym sobie "Różę", zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz się na nią zapisać u przynadziei, jak przeczytam ja wyślę Tobie.)

      Usuń
    2. O tak, Iwaszkiewicz to był mężczyzna bardzo interesujący. Miał też podobny do twojego typ refleksyjności, w swoich dziennikach wielokrotnie zastanawiał się, jak będzie wyglądał w oczach wnuków, jak świat będzie wtedy wyglądał.
      Ten wątek przenikania się pokoleń jest bardzo obecny u Włodek. Można zresztą Pra. czytać jak sagę polskiej rodziny postszlacheckiej, historię o tworzącej się klasy inteligenckiej w Polsce.
      Włodek bardzo docenia fakt, że ma dostęp do pamiętników swoich przodków począwszy od praprababci. To jest coś.
      Zazdroszczę. Moi pradziadkowie byli jeszcze analfabetami.
      Ich imiona przepadły. Jak wiadomo, wszystko zaczyna się od Słowa. Ja w ogóle wierzę w słowo.
      No i proszę... Do czego to prowadzi czytanie Iwaszkiewicza i o Iwaszkiewiczu...

      Usuń
    3. I ja zazdroszczę i mam sobie za złe, że wtedy, jak moi bliscy starsi, młodsi żyli nie wykorzystałam sposobności do tego by się więcej dowiedzieć na temat mojej rodziny.)

      Usuń
    4. Natanno, bardzo dziękuję za propozycję :) Ale "Różę" mam własną (w zbiorze "Panny z Wilka" wydanym przez Koliberka) - tylko, niestety, jest w którymś z kartonów. Udało mi się dotąd wypakować tylko drobną część książek z przeprowadzonych kartonów... Czekam na ten cudowny moment, gdy wszystkie książki zostaną wypakowane.

      Usuń
    5. Miałam na myśli"Pra" nie "Różę"

      Usuń
  6. A ja bardzo lubię twórczość Iwaszkiewicza :)
    Lubię opowiadania, bo jego wiersze i powieść pt. "Zmowa mężczyzn" niezbyt mi się podobały. Moje ulubione opowiadania to "Brzezina", "Tatarak", "Nauczyciel", "Młyn nad Utratą". O życiu Iwaszkiewicza przeczytałam wszystko, co znalazłam w bibliotece... czyli tylko dwa pierwsze tomy jego dzienników.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla tych, co połknęli "iwaszkiewiczowskiego" bakcykla na pewno Pra. Włodkówny jest godne polecenia(życie domowe), do tego Hania i Jarosław Iwaszkiewiczowie Piotra Mitznera (rola żony Hanny), no i najnowsza nowość Radosława Romaniuka Inne życie. Biografia Jarosława Iwaszkiewicza. Na razie tom 1.
      Ten człowiek bardzo wiele osiągnął, bardzo wiele znaczył i był szalenie złożonym typem. Mnie zafascynował.

      Usuń
  7. Po Twoim poście wyciągnąłem z półki "Czerwone tarcze" - zobaczymy jak (i czy w ogóle) jeszcze się trzymają :-).

    OdpowiedzUsuń
  8. No to zobaczymy, czy Iwaszkiewicz wyjdzie z tego z tarczą, czy na tarczy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A tu w Płaszczu zabójcy możemy przeczytać znamienny cytat z Dzienników Iwaszkiewicza: http://plaszcz-zabojcy.blogspot.com/2013/01/odcinek-576-jarosaw-iwaszkiewicz-1945.html

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.