Stanisław Lem Okamgnienie
Książka wydana w 2000 r. Pierwsza praca Lema wydana przez
niego po trzynastoletniej ciszy twórczej. Należy do nurtu eseistycznego w
pisarstwie Lema. Autor wydając ją, miał niespełna 80 lat. To doskonale tłumaczy
fakt, dlaczego jest to swoiste rozliczenie z jego futurologicznym pomysłami
zawartymi w mało znanych Dialogach z
1957, a następnie udoskonalonych w powszechnie uznanej za odkrycie Summa Technologiae z 1964 (sam podaje
datę 1963 r.)
Niesamowicie jest czytać Lema w dzisiejszych czasach. Jego język
to język przedwojennego inteligenta, wszechstronnie wykształconego w zakresie
nauk ścisłych, biologicznych, medycyny i filozofii. Choć autor dąży do
osiągnięcia precyzji wypowiedzi godnej ‘osoby
scjentystycznie informacjożernej’ – jak sam się nazywa - to po prostu nie
może ukryć co najmniej kilku rzeczy, które sprawiają, że czyta się te teksty
jak unikalny wytwór literatury, po prostu.
A jest to przede wszystkim unikatowy sposób wyrażania się
wynikający z tego, że mamy do czynienia z niewyobrażalnie oczytaną osobą o bardzo
złożonej umysłowości. Jego piękna, krągła, staroświecka polszczyzna; trzymana w
ryzach, ale i tak imponująca ilość słów naukowych i swoich własnych
(archaicznych w wyrazie) neologizmów; piękne, ale niestety już zapomniane związki
frazeologiczne; zdarzająca się inwersja szyku; wykorzystanie znajomości języków
obcych, oczywiście z nieodłączną łaciną… To wszystko powoduje, że czułam się…
onieśmielona,… zaszczycona, a pod koniec… zachwycona!
Tak już nikt od dawna nie mówi i nie pisze. W porównaniu ze
stylem Lema, każdy inny współczesny tekst wydaje się być napisany w „basic Polish”.
Poza tym Lem pisze w sposób pozbawiony patosu, a nawet sarkastyczny. Dlatego o
nieśmiertelności, w której koncepcję nie wierzy, pisze tak: ‘[…] nieśmiertelność przemieszczała myśl
człowiecza w obręb utwierdzanych religiami zaświatów. [..]’
Pisze bez patosu i programowo antysentymentalnie. O przeszczepianiu
tkanek i organów w celu przedłużenia życia: ‘Technologia łataniny tkankowo-narządowej jest niedostateczna.[…] ‘ A
potem tłumaczy dokładnie dlaczego, opierając się na faktach.
Z kolei o poszukiwaniach UFO pisze: ‘[…] nie zmienia to niestety faktu, że nie odkryliśmy żadnych „braci w rozumie”,
i zaczyna nam się wydawać […], iż oprócz nas nikogo w całym kosmosie nie ma.’
I kto to pisze? Twórca Solaris
– powieści, w której sam dał światu najniezwyklejszą postać Obcego w historii literatury
światowej!
Patrzmy dalej. Lem był nie tylko erudytą, on był także
człowiekiem mądrym, niestety pesymistą. Dlatego wielokrotnie wspomina o
powszechnej dolegliwości występującej u gatunku ludzkiego: ‘Mundus vult decipi, ergo decipiatur’ , czyli ‘Świat łaknie oszustw, więc jest oszukiwany.’
Kosmitów nie ma, ale ludzie będą tego zawsze pragnąć… Dlaczego? Być może
dlatego, konstatuje Lem, że oddala ich to od zwykłych ziemskich problemów. Dlatego
nie poświęcają uwagi kwestii głodu na świecie, raczej wolą zdobywać Marsa.
Długo by wymieniać choćby tylko wątki, które poruszył
Stanisław Lem w kolejnych rozdzialikach Okamgnienia
- bo książeczka jest nieduża, 160 niedużych stroniczek. Powiem tylko, ze
koncentrują się one na trzech kierunkach futurystycznych rozważań na temat rozwoju
ludzkości (wskazanych notabene przez autora już w jego Sumie technologicznej (1963 r.): rewolucji biologicznej, technologicznej i transbiologicznej (opisanej przez Lema po raz pierwszy w
1980 r.).
Był to człowiek, który będąc jedynym takim osobnikiem w
naszym kraju, absolutnie bez żadnego zaplecza, poparcia, a nawet środowiska,
tworzył wizje, osiągając najtrudniejszy poziom abstrakcji – wychodząc poza
znaną sferę pojęciową. A więc kreślił wizje zjawisk i sam je nazywał. Jego nazwy,
tak jak jego styl, okazały się urokliwe, ale jakoś niestrawne i nieprzyswajalne
kulturowo, ale same pomysły - tak. Zmusiły do myślenia niejednego homo sapiens
na planecie Ziemia.
Podkreślę na koniec, że książeczka jest niezwykle
skondensowana i ma mnóstwo smaczków. Na pewno mogę polecić jego rozważania o
sztucznej inteligencji i istocie świadomości. Lem pisze rzeczy, które wiele
razy zbiły mnie z tropu, zmusiły do myślenia, np. że software nie musi być
wcale świadomy (czego tak się obawiamy), eksperymenty pokazują, że wystarczy,
że dobrze udaje świadomość. Człowiek resztę dopowiada sobie sam, itd., itp.
A specjalnie dla moich braci bibliofilów lubiących czytać o
pisaniu przytoczę na koniec zwierzenie Lema, o tym, jak on pisał:
Nie wiem, czy jestem przykładem
reprezentatywnym, ale wiadomo, że większość fikcji beletrystycznych napisała mi
się w tym rozumieniu sama, że pisałem nie znając z góry ani fabularnego
schematu, ani przebiegu akcji, ani miejsc węzłowych, ani wreszcie finału. Tym
samym pisałem jak gdyby dyktando, tyle tylko, że to, co napisałem był, mnie się
samemu podyktowało przez takie czynnościowe obszary mózgu, do jakich nie mam
żadnego introspekcyjnego wglądu.
Kiedy to czytam, to łza mi się oku kręci. Już nigdy,
przenigdy nie będzie drugiego takiego pisarza, erudyty, autora na skalę światową,
Polaka tłumaczonego na 40 języków, ambasadora naszej kultury wysokiej, który przy tym wszystkim w
sposób naturalny używa czasu zaprzeszłego…
.......................................
Książka przeczytana w ramach wyzwań: LEMoriada, Z półki, Płynna nowoczesność.
Jest to zatem rozliczenie jego wcześniejszych pomysłów i prognoz. I chyba ani razu nie musiał powiedzieć, że się mylił w swoich, pesymistycznych przeważnie, osądach kondycji człowieka i jego przyszłości, która teraz jest już naszą teraźniejszością. Trochę to zawiłe:)
OdpowiedzUsuńTak, penego rodzaju nawiązanie do swoich poprzednich dociekań. Ale wykład jest jasny. zawiłe jest tylko samo zagadnienie. Lem, ktory jakimś cudem przeżył II wojnę światową, nie jest rzeczywiście zbyt optymistyczny, kiedy myśli o cywilizacji. Zdarza mu się napisać, że rozwijamy się jako gatunek, ale ma wątpliwości, czy jest to progres czy raczej regres.
UsuńNo i to jego powiedzenie: Człowiek jest małpą, która potrafi zrobić najprecyzyjniejszą brzytwę, aby poderżnąć gardło drugiej małpie.
Już teraz nabrałam dzikiej ochoty na "Okamgnienie" - ale decyduję się poczekać z czytaniem tego na moment, gdy już porządniej się wgryzę w prozę Lema i przeczytam wcześniejsze teksty niebeletrystyczne. W każdym razie to, o czym piszesz, brzmi niesamowicie apetycznie.
OdpowiedzUsuńPrzy Lemie mam wrażenie, że to taki rozmówca, który nie czuje potrzeby działać na zasadzie "żeby rozmówcy było przyjemnie", choć zarazem nie szuka na siłę sposobów na unieprzyjemnienie kontaktu. On pozostaje spokojny, nieco zdystansowany i uprzejmy, natomiast to, o czym mówi, wywołuje takie odczucia, jakie wywołuje. Lem o tym wie i nie zamierza za to przepraszać, ale też nie podskakuje z radości za każdym razem, gdy zaskoczy lub zszokuje odbiorcę.
Bardzo mi się podoba ta uwaga o poszukiwaniu fantastyki jako zastępstwa "realnego" życia.
Podoba mi się też Twój tytuł - zgadzam się, też mam wrażenie, że Lem poszerza moje horyzonty myślowe. Może czasem (często?) w sposób mało przyjemny, lecz za to niewątpliwie wartościowy.
Myślę, że będę w poście "LEMoriady" dołączać linki do recenzji/refleksji z wyzwania :)
Ach, i cytat o małpie z Twojego komentarza powyżej - nie kojarzę go albo nie pamiętam, ale jest doskonały. Parszywie doskonały.
UsuńTo z jakiegoś wywiadu wydanego w roku śmierci Lema.
Usuń