piątek, 28 grudnia 2012

…gra w klasy trwa


Julio Cortazar Gra w klasy

Cortazar po latach jest tak samo wielki i tak samo… niezrozumiały jak 25 lat temu. Tylko, że mnie  to już nie martwi… Tak ma być.

Już się nie przejmuję, że niemal jak Maga nie kojarzę nazwisk poetów, pisarzy, muzyków klasycznych i jazzmanów wymienianych przez Cortazara dziesiątkami. Jako młoda dziewczyna na pewno czułam się lekko zawstydzona, że ich nie znam, albo znam tylko z nazwiska. Być może obiecywałam sobie, że sięgnę chociaż po jedną rzecz Artauda czy Crevela. Minęły lata i teraz już wiem, że właśnie po to – żeby osiągnąć ten właśnie efekt dyskomfortu u czytelnika - Cortazar to zrobił.

Mogę powiedzieć tylko tyle: kiedy czytam jego słowa, poddaję się tej dziwnej, utkanej przez niego z dziwnych słów, zachowań i postaci, materii. I przede wszystkim: Jego prozy nie da się streścić! Nawet nie próbujcie, recenzenci. Cortazar zrobił wszystko, żebyście musieli się poddać!

To po prostu próba osiągnięcia niemożliwego: Rayuela czyli Gra w klasy miała być (i jest) jednocześnie powieścią i antypowieścią. A wiecie jakie to trudne mieć kontakt z obiektem, który czymś jest i jednocześnie tym nie jest…? (I tu sami widzicie, co Cortazar robi z czytelnikiem: zaczyna on dostrzegać drugie dno, głębię tam, gdzie przedtem nawet tego nie podejrzewał. Przez Cortazara wszystko się komplikuje i obrasta dodatkowymi znaczeniami…)

Cortazar, wbrew swoim obawom, że nie jest dość pisarsko sprawny (sic!),  osiągnął w Grze w klasy niesamowity efekt zrównoważenia treści i formy. Treścią jest denuncjowanie samotności człowieka wobec człowieka,  jak sam pięknie napisał. Formę zaś stworzył jedyną w swoim rodzaju. Jego układanka, powieść, którą można czytać od początku do końca, albo skacząc ruchem konika szachowego, albo od końca do początku – dlaczego nie? – była jego fantastycznym unikatowym rozwiązaniem. Myślę, że musiał być dumny z tego genialnego chwytu formalnego. To było ważne, bo Jak zawsze, jedyną rzeczą godną uwagi jest ten diaboliczny rozziew pomiędzy formą a zawartością. 
W Grze w klasy nie ma takiego rozziewu. Jest zgodność. 

I kiedy czytam poniższe słowa z części Morelliana, to wiem, że dużo tu jest prawdy o pisarstwie samego Cortazara:
Czemu to piszę? Nie myślę jasno, niemalże w ogóle nie myślę. Strzępy, zrywy, fragmenty, wszystko to szuka nowej formy, wtedy w grę wchodzi rytm i zaczynam pisać w tym rytmie, pisać dla niego, to on mnie popycha, a nie to, co nazywamy myślą i co tworzy prozę zarówno literacką, jak i wszelką inną. To kołysanie, ten swing […]

Nie dziwię się, że Julio Cortazar sam nie wierząc do końca w siebie, aż do śmierci pracując na etacie tłumacza w UNESCO, zdołał zbudować ze słów i znaczeń niezaprzeczalne w swym autentyzmie dzieło sztuki i zyskać wyznawców na śmierć i życie.   A oni, jak jego biograf Alberto Cueste, wołają:
Cortazar, wróć. Nie zostawiaj nas! Co ci zależy!

Wyróżnione cytaty pochodzą z omawianego dzieła. 
______________

Przeczytane w ramach wyzwania Z literą w tle

6 komentarzy:

  1. Zawsze miałem wyrzuty sumienia, że nawet nie zmierzyłem się z "Grą w klasy" chociaż po "Wielkich wygranych" miałem jak najlepsze wrażenia. Po takim poście odżywają ze zdwojoną siłą :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to (dosłownie) do dzieła!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ją parę razy zaczynałam, ale przerywałam - nie z winy samej powieści, bo wciągała. W nadchodzącym roku zamierzam dać jednak okolicznościom zewnętrznym w zęby i przeczytać - bo moje skryte marzenie czytelnicze jest takie: raz w roku czytać "Grę" w innym porządku, na różne sposoby, i przy każdym czytaniu poddawać próbie tę specyficzną kompozycję, której założenia już na dzień dobry mnie zachwyciły.
    PS Czy nie dałoby się zlikwidować kodów przy zamieszczaniu komentarzy? Czasem męczę się z tymi paskudnymi kodami po parę razy przy jednym poście, bo są tak diabelnie niewyraźne, że wściec się można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Grę w klasy trzeba mieć pod ręką...
      Co do kodów - do licha, nawet nie wiem, skąd się biorą. Wiem, że zwykle służą uniknięciu spamowania przez automaty, ale dlaczego na moim blogu? Zrobię coś, żeby je usunąć. A zacznę od zapytania dr Gooogle.
      Dzięki za info.
      PS. Może na blogu ktoś mi coś podpowie?

      Usuń
    2. Wyłączyłam opcję weryfikacji obrazkowej w bloggerze. Pytanie, kto był tak złośliwy, że mi ją włączył? Czyżbym była to... ja sama?

      Usuń
    3. Hura, nie ma kodów! Dzięki :)
      Ta opcja chyba się włącza sama, a raczej jest ustawiona domyślnie; też ją na początku miałam u siebie, dopóki jedna z blogowiczek nie zwróciła mi uwagi. I byłam równie zdziwiona, że to paskudztwo pęta mi się w ustawieniach.

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.