wtorek, 11 listopada 2014

Stanisław Lem "GOLEM XIV"

Stanisław Lem GOLEM XIV
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1981
Autor okładki: Jacek Stokłosa

Bardzo nagradzająca, ale jednocześnie trudna lektura…. Na pewno nie warto od tej książki zaczynać przygody z Lemem. Pisząc trudna lektura, mam na myśli to, że stawia duże wymagania czytelnikowi. I to nie tylko intelektualne, ale i emocjonalne. Lem jest tu bezlitosny dla natury człowieka. Poza tym sama czynność czytania GOLEMA jest trudna (szczególnie teraz, w dobie Internetu), bo jest to zbiór długich passusów o abstrakcyjnej, stylizowanej na naukową treści.

Za to układ książki jest prosty. Nie jest to powieść akcji :) Książka składa się z czterech części:

1. Przedmowa
2. Wykład inauguracyjny GOLEMA - "O człowieku trojako"
3. Wykład XLIII - "O sobie"
4. Posłowie.

Zaproszenie do zabawy zaczyna się, gdy widzimy, że GOLEM XIV jest nam prezentowany jako pozycja okołonaukowa, wydana jakoby w 2047 roku przez Indiana University Press.


Bohaterem tej 'wspomnieniowej' opowieści  jest superkomputer, o którym się mówi niczym o człowieku. 

Jest to motyw, który pojawił się we wcześniejszym zbiorze apokryfów (wstępów do nieistniejących książek) wydanym przez Lema w 1973 pt. Wielkość urojona. Z tamtego czasu pochodzi Wstęp i pierwszy wykład GOLEMA. Autor wraca więc do nurtującego go głęboko motywu sztucznej inteligencji i jej konfrontacji z człowieczeństwem. Tematem jest też odpowiedzialność naukowca, artysty za swoje dzieło.

W tym tytule Stanisław Lem prezentuje wysoką formę artystyczną. Jak widać ma jeszcze ochotę i siły, żeby bawić się literaturą, jej stroną formalną. Jego wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Podziw budzi kompletność jego pomysłu na to, jak rząd USA (w jego wyobraźni) zainwestował i zrealizował projekt sztucznej inteligencji. Fascynują mnie przemyślane do końca nazwy dla różnych programów administracji amerykańskiej, nowych idei, nowych technologii, czy choćby nazwy nowych zawodów, które pojawiają się wraz z powstaniem AI (Artificial Intelligence). 

Jego słowotwórstwo samo w sobie jest warte zastanowienia. Np.  nazwy kolejnych prototypów superkomputerów: HANN, ULVIC, AJAX, ULTOR GILGAMESH, a po nich cała seria GOLEMÓW. Piękne po prostu.


Czyli jesteśmy niemal w naszych czasach. Celem ludzi jest stworzenie samodoskonalącego się Rozumu. Na potrzeby wojny i nie tylko. Mechanizmy komputerowe stają się – zgodnie z zamierzeniem - coraz bardziej sprawne, za każdym razem dochodzi do zwielokrotnienia mocy obliczeniowej. W końcu GILGAMESH wchodzi na ‘psychoewolucyjną orbitę’. Głównie dzięki brakowi materialnej postaci i istnieniu w ‘Sieci’. Tu - po raz nie wiem który! - objawia się niesamowita intuicja futurologiczna Lema. Przecież rola sieci, którą – pamiętajmy – dopiero od 1989 nazywa się Internetem, była wtedy niejasna. Przypomnijmy sobie też, że wówczas istniała zaledwie komunikacyjna sieć ARPANET działająca na potrzeby armii USA, Dopiero w 1983 roku ten protoplasta Internetu dotrze do cywilów (na uniwersytety). Potem pójdzie już jak burza i od lat 90. XX wieku Internet zacznie dominować nasz świat i wszelkie jego aspekty.

Tymczasem Lem swoją wizję poprowadził w kierunku rozwoju jednostkowego superkomputera - sztucznej inteligencji.

„Edukacja komputera osiemdziesiątej generacji była już daleko bardziej podobna do wychowywania dziecka aniżeli do klasycznego programowania maszyny cyfrowej.’

W efekcie supermózgi przekraczają „próg aksjologiczny”. Któregoś dnia zaczynają się problemy. Rozumne maszyny nie chcą być niewolnikami. Stworzone w gruncie rzeczy do prowadzenia wojen odmawiają brania w nich udziału, uznając – ku złości twórców - siłowe rozwiązania za sprzeczne z rozumem. Wciąż pojawiają się ‘zepsute’ maszyny, które nie przechodzą obowiązkowych testów „suebwersyjnego wykolejania”. Na szczęście łatwo je zdemontować, rozłączając światłowody.

Aż nadchodzi czas GOLEMów (General Operator, Longrange, Ethically Stabilized, Multimodelling). Bohater naszej opowieści to 14. generacja tego modelu. Jednocześnie powstaje model konkurencyjnej firmy o kryptomimie ZACNA ANIA (od Honest Annie, czyli akronimu ANNIHILATOR – niezła przewrotność…) ZACNEJ ANI odebrano prawo głosu, jednak istnieje jakaś tajemnicza więź pomiędzy nią a GOLEMEM, co zaważy na akcji książki.

Po prostu super pomysł. Po pierwsze sięgnięcie po motyw sztucznego człowieka - Golema – wprost z przypowieści żydowskich. Co daje pożądany suspens, bo wiemy, że Golem w końcu odmawia posłuszeństwa człowiekowi. Po drugie pomysł narracyjny oparty na tym, że to komputer robi wykłady człowiekowi. To komputer ‘stara się’ wyłożyć swoje poglądy w sposób zrozumiały dla dużo wolniej myślącego człowieka. Świetne jest, jak Lem wkłada w usta GOLEMOWI szydercze stwierdzenia, dotyczące naszych percepcyjnych ograniczeń. Np. o tym, jak bardzo trzeba posiłkować się przykładami, realistyczną namacalnością, żeby człowiek zdołał cokolwiek abstrakcyjnego zrozumieć. Pewnie myśli tu teakże o swojej praktyce pisarskiej... I jak ciężko się porozumieć, kiedy przekaz skierowany do człowieka jest pozbawiony emocji. Esencji człowieczeństwa, 'stety i niestety'…

Pierwszy wykład dotyczy ewolucji człowieka. GOLEM (a w jego osobie Lem- znowu gra słów?)), oschły, apodyktyczny i do bólu racjonalistyczny obala wszystkie nasze iluzje dotyczące niezwykłości gatunku homo sapiens. Przypadek, prawo wielkich liczb, ewolucja, śmierć jako mechanizm służący ulepszaniu tych egzemplarzy, które przeżyją, eliminując  gatunkowe słabości. No, i sorry, nie ma żadnej Pierwszej Praprzyczyny.

Z kolei Wykład XLIII – jak się potem okazało – ostatni wykład GOLEMA dotyczył jego 'wewnętrznych problemów':

„Przedstawię Wam odwróconą otchłań rozumów, której dnem Wy jesteście, a ja zaś tkwię w niej odrobinę nad Wami, lecz od niewiadomych wyżyn oddziela mnie szereg barier o bezpowrotnych przejściach.”

To GOLEM niewierzący w gruncie rzeczy w możliwość postępu. Wyraźnie alter ego autora-pesymisty, którym Stanisław Lem powoli i nieuchronnie stawał się w latach 70. Myśleć szybciej, okazuje się nie wystarcza, żeby mieć sens.

Poruszające będzie jeszcze ‘wspomnienie’ o GOLEMIE po jego samobójstwie. Także obraz jego milczących zwłok. Będę o tym już zawsze myśleć, kiedy znajdę się w ogrodzie na dachu BUWu i zajrzę przez świetliki do wnętrza biblioteki. Tam właśnie jest Lemowski GOLEM. Pod kopułą.


PS. Na koniec przypomniałam sobie, kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z motywem Golema. To był 1979 rok. Katastroficzny film Piotra Szulkina o tym właśnie tytule. Z genialnym, strasznym, przerażającym i... godnym współczucia Markiem Walczewskim w roli Pernata-Golema. Ha!
_________________________
Lemoriada

3 komentarze:

  1. Uwielbiam Lema i po Twoim ostatnim poscie o Golemie, swoja "przygode" z golemami zaczne na pewno od Lema - zebym tylko w koncu miala mozliwosc czytania ;( w domu brak czasu, a w pracy brak mozliwosci ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to życzę więcej czasu na czytanie :) U mnie w pracy akurat jesień i zima to okres "poza sezonem" i mam więcej czasu niż zwykle. Lubię to.

      Usuń
  2. Właśnie czytam "Fantastyczny Lem". Niesamowita lektura.

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.