poniedziałek, 8 lipca 2013

Akwanie czy terranie? "Czwarta epoka" Kobo Abe

Kobo Abe Czwarta epoka
Powieść o charakterze dystopii (lub antyutopii) wydana w 1959 roku w Japonii, zaledwie 10 lat po Orwellowskim Roku 1984

Bohaterem jest japoński naukowiec pracujący nad konkurencyjną w stosunku do radzieckiej Moskwy 1 i 2 prognostycznej maszyny obliczeniowej (dziś zwanej komputerem), która dla niego samego jest wyzwaniem badawczym, dla pozostałych doskonałym narzędziem panowania nad światem. Krok po kroku, niczym w thrillerze z elementami powieści kryminalnej poznajemy tajemnicze przedsięwzięcie nakierowane na wyhodowanie udoskonalonych ludzi. Przy okazji pojawia się sekwencja pytań, które rozwój cywilizacji postawił przed człowiekiem współczesnym. Abe Kobo, któremu, jestem pewna, zależało na godnej przyszłości człowieka, prowadzi z czytelnikami dialog na temat ludzkiej wolności, rozwoju społecznego, rozwoju nauki, moralności w czasach skoku cywilizacyjnego, granic działań politycznych.  
Tak o tym pisze w posłowiu: 
"W zasadzie zrealizowałem cel napisania tej powieści, jeśli tylko udało mi się przybliżyć czytelnikowi konfrontację z okrucieństwem przyszłości, jesli wywołałem ból i napięcie i w ten sposób doprowadziłem do wewnętrznego dialogu." [podkreślenie moje]

Czwarta epoka to hiperbola lęków z lat 50. XX wieku, lęków związanych z rozwojem technologii, atomistyki, niekorzystnych zmian klimatycznych i pierwszych udanych ingerencji biotechnologicznych.  Szczerze mówiąc, od tamtej pory obawy ludzi pozostały te same, tylko silniejsze. Nadal obawiamy się, i to niebezpodstawnie,  sztucznej inteligencji, „maszyn liczących” prognozująch i nadzorujących ludzkie zachowania w każdym aspekcie, wnikania w myśli ludzkie, manipulacji gatunkowych, tajnych programów służących wybranym grupom  społecznym, politykom lub celom militarnym. Obawiamy się też podniesienia poziomu oceanów, nawet jeśli nie będzie to wprost nadejście tytułowej  czwartej epoki lodowcowej…

Chcę powiedzieć, że problematyka Czwartej epoka nie zestarzała się tak jak powinna przez te 50 lat. Wszystkie powyższe tematy powinny być nieaktualne, ale... nie są. Poszliśmy do przodu w wielu sprawach, np. nadzorujemy teraz świat za pośrednictwem internetu, a nie telewizji, jak przewidywal Abe. Kobiety japońskie nie noszą już na co dzień kimon przwiązanych pasem obi, a problem oddychania człowieka płynem zamiast tlenem został już jakiś czas temu rozwiązany przez firmy produkujące na potrzeby wojska bez konieczności rozwijania u naszego gatunku oddychania skrzelami... Ale to są zaledwie szczegóły... 

Problemy związane z tym, co może zrobić człowiek, żeby przetrwać lub poprawić swoją własną sytuację, szczególnie, jeśli może to zrobić nie sobie, tylko komuś innemu, pozostają podobne. Co jest istotą człowieczeństwa? Czemu może w dzisiejszych czasach służyć komunikacja w obrębie naszego gatunku? Czy np. zgrzytanie zębami może zastąpić porozumiewanie się miedzy ludźmi? Czy człowiek, który utracił gatunkową zdolność uśmiechania się  i płaczu pozostaje wciąż człowiekiem? Pytania jednocześnie śmieszne i inspirujące...

Ciekawa jest też "tłumiona" japońskość Kobo Abe, polegająca na forsownym "czyszczeniu"  tekstów z elementów kojarzonych z orientem, kulturą samurajów i kimon, typowej wschodniej scenerii, kolorytu lokalnego...  Kobo Abe, wydaje się, bardzo starał się w swojej tworczości wyjść poza Japonię. Dotykać tematów uniwersalnych, unikając skojarzeń ze swoją kulturą. 

Ale... Czwarta epoka jest japońskością mimowolnie przesiąknięta. Wydaje mi się, że tylko wyspiarz mógł wybrać jako temat, a potem tak wiarygodnie przedstawić wizję modyfikacji gatunku ludzkiego tak, aby był zdolny oddychać pod wodą. Tylko Japończyk mógł tak precyzyjnie opracować system wodnej hodowli dzieci-akwanów, świń i krów podwodnych, itp. zupełnie jakby to były fermy alg. Tylko żona Japończyka mogłaby poddać się aborcji, bo przekazano jej telefonicznie, że mąż kazał jej to zrobić…


Wizje spisane przez Abe odwierciedlały dość powszechne w XX wieku, choć często nieuświadomione, obawy. Z czasem przeniknęły do popkultury światowej i pod koniec wieku zaczęły pojawiać się masowo w  takich obrazach filmowych jak Wodny świat Kevina Costnera, czy serialu Zaginieni. Hodowle złożone z ludzkich osobników generujących energię dla maszyn w Matriksie są bliźniaczo podobne podwodnych hodowli Kobo Abe. Najbardziej jednak zajmujący i nowatorski  w czasach, gdy Abe pisał swoją futurystyczną wizję (1959 r.) był motyw myślącej maszyny, która początkowo tylko analizuje problemy sformułowane przez człowieka, potem sama je formułuje i rozwiązuje, żeby w końcu sama stać się największym problemem – wcielając bez skrupułów w życie to, na co człowiekowi nie pozwalało sumienie. Tak było choćby w przypadku Hala 9000 w Odysei Kosmicznej Arthura C. Clarke’a wydanej po raz pierwszy na łamach prasy  właśnie w latach 50. 

Bardzo ciekawe, jak zimna wojna, lęk i niepewność, czy za chwilę  nie wybuchnie kolejna wojna światowa, obawa o gatunek ludzki w obliczu dostępu do bomby atomowej wyrażała się w zbliżonych wizjach – zarówno autorów  amerykańskich, jak i japońskich, w między nimi Kobo Abe… 

Co do strony formalnej, to muszę powiedzieć, że powieść Abe jest mieszanką gatunkową, sygnalizuje wiele poważnych problemów, ślizgając się jednak po powierzchni. Warstwa psychologiczna postaci jest ułomna na tyle, że powieść nie budzi grozy stosownej do jej tematyki. A wszystko to pomimo niezwykłego pomysłu fabularnego i ciekawych zwrotów akcji.

Dla fanów futurologii, literatury japońskiej oraz badaczy głównych motywów popkultury.
_______________________
Trójka e-pik (książka z motywem żywiołu - woda)
Czytamy serie wydawnicze... Biblioteka Japońska [Wilga]

5 komentarzy:

  1. O rany, wygląda na super-perełkę! Koniecznie muszę przeczytać, dzięki, że o tym piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę wyobraźnia Abe jest niezwykła. A książki to gotowe scenariusze filmowe.
      W Czwartej epoce jest na przykład pod koniec scena, jak młody akwanin - wiedziony jakąś niezrozumiałą potrzebą - płynie dniami i nocami aż dociera do wystającego nad powierzchnię skrawka ziemi, wypełza na brzeg i tam napawa się odgłosami wiatru, choć wie, że nie ma jak pobrać tlenu do skrzeli.
      No, po prostu niczym wieloryb popełniający samobójstwo przez wpłynięcie na plażę.... Metafora tęsknoty... Za czym?

      Usuń
  2. Ciekawa pozycja. Kiedyś jednak takie tematy bardziej mnie interesowały. Dzisiaj sobie odpuszczam.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz o katastrofizmie? Rzeczywiście, to jest przykry temat także dla mnie. Ciekawe, że część tych katastroficznych wizji się "opatrzyła", część wzbudza politowanie, a część stała się... rzeczywistością.

      Osobiście uwielbiam Matriksa.

      Usuń
    2. O właśnie - stała się rzeczywistością.)

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.