środa, 22 października 2014

Salman Rushdie 'Ojczyzny wyobrażone'

Salman Rushdie Ojczyzny wyobrażone. Eseje i teksty krytyczne 1981-1991
Wyd. REBIS, Poznań 2013
Tłum. Ewa i Tomasz Hornowscy

Salman Rushdie to Brytyjczyk z hinduskim rodowodem mieszkający od 2000 roku w Nowym Jorku. Najsłynniejsza osoba z ciężką ptozą (opadaniem powiek), jaką znam. Ptoza to bardzo upośledzająca widzenie wada. Rushdie chcąc ratować swój wzrok, poddał się w 1999 r. operacji skrócenia mięśni dźwigaczy powiek. Inne znane osoby, które zdecydowały się na taką operację, (ze względów estetycznych) to: moja ulubienica Perfekcyjna Pani Domu, czyli Małgorzata Rozenek (rewelacyjny efekt wielkich oczu, jak u Barbi :) oraz Renee Zellweger (opłakany efekt, kobieta przestała być sobą z tymi okrąglutkimi oczętami).


Pewnie dziwicie się, czemu nie piszę o Szatańskich wersetach, tylko o takich duperelach. To przez szacunek dla Rushdiego, który o niczym innym nie marzy, tylko o tym, żeby dać mu wreszcie spokój. Zresztą możemy przeczytać o jego przeżyciach związanych z Szatańskimi wersetami w eseju Tysiąc dni w balonie. Kiedy w 1988 roku wydał swoje najsłynniejsze dzieło, skorzystał ze swojej pisarskiej wolności. Wolności pisarza do opowiadania  o wszystkim (o czymkolwiek) w każdy możliwy sposób. Rushdie jest ateistą, nie jest ani apostatą, ani heretykiem, ani obrazoburcą. Zostało mu to ‘wciśnięte’. Na końcu ksiązki pisze o tym, wyjaśniając szczegółowo intencje pisarskie, jakie mu przyświecały w dwóch najbardziej znienawidzonych rozdziałach Szatańskich wersetów.


Już choćby dlatego Ojczyzny wyobrażone warte są przeczytania. Wybór esejów ma  także za zadanie ukazać nam Salmana Rushdiego w nieco szerszym kontekście, obejmuje bowiem jego zainteresowania w okresie poprzedzającym fatwę i kilka lat po niej. On sam ujmuje to tak: Życie uczy nas, kim jesteśmy.

Tom zawiera kilkadziesiąt krótkich tekstów zebranych w 12 częściach. Pierwsze części poświęcone są  krajowi jego urodzenia – Indiom.  Potem jest trochę o zapalnych punktach na świecie (Palestyna). Widać, że Rushdie jest świetnie wykształconym, nowoczesnym człowiekiem – jak sam o sobie pisze – człowiekiem miasta, modernistą, dla którego niepewność to jedyna stała, z a zmiana to jedyny pewnik. Pozostałe części są mniej zaangażowane, mniej naznaczone polityką. Dotyczą kultury, pisarstwa i filmu. Ale mają wspólny mianownik, widoczny dla mnie szczególnie jaskrawo po niedawnej lekturze podobnych esejów J.M. Coetzeego. Są pisane z innego punktu widzenia - punktu widzenia nieanglosaskiego. Poza tym to są teksty napisane przez emigranta. Z tej tożsamości zdaje sobie świetnie sprawę sam Rushdie. Wątek wyobcowania, patrzenia na rzeczywistość z pozycji obserwatora, ciągłe powroty mentalne, porównania z  poprzednimi miejscami pobytu, niedopasowanie, często odrzucenie, niemożliwa do zapomnienia przeszłość. To są wątki, które jakby same cisnęły się Rushdiemu przed oczy, kiedy czyta takich wspaniałych autorów jak Naipaul, Chatwin, Kapuściński, Gunter Grass, Boll, Singer, Roth, Bellow. Bardzo inspirujące są jego wnikliwe analizy warsztatu pisarskiego takich tuzów  literatury jak Gabriel Garcia Marquez, Mario Vargas Llosa,  a także mniejszych nieco i całkowicie dalekich od realizmu magicznego autorów jak Jules Barnes, Kazuo Ishiguro, Italo Calvino czy Kurt Vonnegut.

Salman Rushdie w 1988, roku wydania 'Szatańskich wersetów' i pisania niniejszych esejów
Salman Rushdie podziwiał tych, którzy 'panują nad [pisarskim] materiałem'. Tych, których powieści opanowują czytelnika totalnie, nie pozwalając mu się wyrwać. Tych, którym czytelnik wierzy, że napisali to, co MUSIELI napisać. Lubi dobre tempo powieści. Ceni umiejętnie stosowaną ironię. Podziwia kreację – niezwykłość miejsca, bohatera, języka. Plastyczność metaforyki.

Jest wiarygodnym krytykiem, także dlatego, że nie lukruje. Nie znosi męczących, nużących gier słownych (jak u Eco), scen wulgarnych i poniżania kobiet przez mężczyzn (jak u Marqueza). Najbardziej chyba razi go w powieściach sztuczny koncept, realizowany na siłę, bez lekkości, bez liczenia się z czytelnikiem. Np. O Wahadle Foucault Umberto Eco pisze: Jeśli jest to droga, jaką podąża europejska powieść, to powinniśmy jak najszybciej wsiąść w autobus jadący w przeciwnym kierunku.

Dla fanów eseistyki humanistycznej i dla miłośników czytania o pisaniu.


PS. W kilku miejscach pojawia się Polska - w kontekście 1989 roku i swojej silnej, niepozwalającej o sobie zapomnieć religijności. Jestem przekonana, że Rushdie naprawdę zazdrości wierzącym i ich szanuje. Problem w tym - problem dla świata nietolerancyjnych radykałów, oczywiście - że się z żadną religią nie utożsamia.
_________________________________
 Z półki

2 komentarze:

  1. Od dawna planuję poznać twórczość tego autora. Może rozpocznę od tej pozycji...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też nie czytałam jeszcze nic innego Rushdiego. Trochę się obawiala pierwszej lektury. Bałam się, że to prawda, co piszą o nim radykałowie, a jego sława pisarska wynika z sensacji i medialnej popularnosci. Zaczęłam więc od esejów sprzed Weresetów. Rushdie przekonał mnie do siebie. Jego teksty są wyraziste, ale autor nigdy nie odnosi się do oponentów niestosownie. Włąsnie, w tekstach eseistycznych jest bardzo wyważonym facetem. A niektórymi książkami zachwyca się jak dziecko (np. Italo Calvino). Entuzjasta, uroczy!

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.