tłum. Michał Lipszyc
wyd. Świat Książki 2009
Na fali zaintersowania Portugalią i czasami salazarystowskimi, którą wywołała u mnie lektura Samotności Portugalczyka, sięgnęłam na pólkę z portugaliami po powieść Amarala z 2006 roku. Szpiegostwo i miłość w urokliwej Lizbonie czasów wojny. Taki dopisek znajduje się pod tytułem książki na okładce. Wszystko się zgadza. Cala powieść jest jak ten dopisek. Nie pozostawia nic niedopowiedzianego, wszystko jest w niej jasne, jasniejsze i w pełni wyjaśnione - jak w tym dopisku...
Książka nie bez racji ma na okładce zdjęcie z filmu Casablanka z Bergman i Bogartem. Mamy tu hollywoodzką wersję wojny z licznymi romansami w tle. W knajpie Bogarta wszyscy marzyli o tym, żeby przedrzeć się do Lizbony. Raju dla uciekinierów z objętej wojną Europy. W powieści Amarala jesteśmy w samym środku tych kiczowatych zdarzeń.
Amaral, ktory na co dzień pracuje jako dziennikarz ekonomiczny oraz wykładowca akademicki (sic!), wykorzystał swoją wiedzę o tamtych czasach - całkiem sensowną i wykraczającą poza wiedzę szkolną - i ujął historię II wojny światowej, pokazując ją z punktu widzenia zachodnich peryferiów Europy. Samo to jest naprawdę interesujące dla Polaka. To jest atut.
Trzeba bowiem wiedzieć, że Portugalczycy, pozostając państwem neutralnym, balansując sprytnie pomiędzy pomocą dla aliantów (poprzez użyczanie baz morskich na Azorach), a wspieraniem Hitlera regularnymi dostawami wolframu, jednoczesnie udostępniali swoje konta bankowe bogatym uciekinierom żydowskim, i tym samym przeżywały w latach 1939-45 swoiste złote czasy. Sam Amaral nazywa to "belle epoque". Był to okres, w którym Salazar umocnił swoje panowanie w Portugalii. Był dobrym wujkiem, ktory oszczędził Portugalczykom wojny. Jakim kosztem? Salazar' nigdy nie spał' - tak się mawiało, bo jego szpicle z tajnej policji PIDE (PVDE) byli wszędzie, wtedy i przez kolejne 20 lat! Skutecznie dławiąc wszelkie odruchy jakiegokolwiek sprzeciwu.
Oczywiście Amaral jako znawca i praktyk pop-kultury, nie serwuje czytelnikowi wykładu. Broń Boże. Raczej romansowy serial . Idealnie dopasowany do gustów współczesnego czytelnika. Gotowy scenariusz, z uroczym utracjuszem jako bohaterem pozytywnym, licznymi bohaterkami kobiecymi, a każda z nich prezentuje inny rodzaj urody i inny temperament - przede wszystkim seksualny. Mamy więc na przemian rys historyczny, scenę szpiegowską i scenę łożkową. I tak w kółko.
No cóż, pospolite to do bólu. Idealnie wpasowuje się w czasy "50 Twarzy Greya". Autor ewidentnie liczył na ekranizację tego 'hitu'. [Znajduję w portugalskiej wiki, że rzeczywiście pisał już z myślą o serialu telewizyjnym.] Przyłożył się też do opisu topografii Lizbony, jakby z nadzieją na to, że widzowie będą kiedyś urządzali sobie wycieczki śladami jego 'kultowej' powieści... Widać ducha przedsiębiorczości. A o tym, że nie ma facet poczucia obciachu świadczyć może, że będąc zagorzałym kibicem Benfiki Lizbona, nie zwahał się wpisać okrzyki na jej cześć ( w trakcie seansów faszystowskich filmów propagandowych) jako dowód na stawianie 'oporu antyhitlerowskiego'. Serio.
Odpowiedni portugalski przymiotnik tej historii to byłoby 'mediocre', 'muito mediocre'.
________________________
Z półki
Jesli interesuje Cie historia Portugalii w okresie II Wojny Swiatowej, polecam "Lisbon: War in the Shadows of the City of Light 1939-45" Neill'a Lochery, a takze powiesc kryminalna (jesli oczywiscie gustujesz w tym rodzaju) "O último acto em Lisboa" Roberta Wilsona ("A small death in Lisbon" w oryginale; nie wiem, czy powiesc zostala przetlumaczona na polski).
OdpowiedzUsuńO, dzięki serdeczne za te wskazówki. Jak rozumiem też zajmuje Cię Portugalia?
UsuńA już myślałam, że to coś wartego przeczytania.
OdpowiedzUsuńChyba wrócę do "Nocy w Lizbonie"