poniedziałek, 22 lipca 2013

Peter Heller "Gwiazdozbiór psa"

Peter Heller, autor "Gwiazdozbioru psa", to superman.
Wydaje się być mężczyzną z marzeń, supersprawny kajakarz i surfer, wrażliwy na nieszczęście zwierząt obrońca wielorybów i delfinów, od niedawna pisarz nagardzanych ekoreportaży i od 2012 autor poczytnej powieści, ktora niebawem zostanie zapewne sfilmowana. Niesamowite CV.


"Gwiazdozbiór psa" to powieść z gatunku postapokaliptycznych. Dobrze mi się ją czytało. Jej nastrój jest rodem z "Mad Maxa" (nieprzypadkiem wspomnianego w książce). 

Książka ma trzy części. Pierwsza część jest bardzo dobra. Smutna i przejmująca. Samotny człowiek, jego pies, jego samolot i jego partner-zrzęda. Kawałek o tym, że ludzi wokół ciebie może być jednocześnie za dużo i za mało. Że można się dusić od nadmiaru wolności i braku zobowiązań. Że brak dotyku boli.

Niektóre pomysły budujące dramaturgię i nastrój tęskonoty za lepszym światem podobały mi się szczególnie: monolog wewnętrzny pełen niedokończonych - stłumionych zdań (dobre tłumaczenie, pełne wewnęrznego napięcia), opisy lotu Cessną, spanie pod gołym niebem, jako sposób na przetrwanie, wszechobecne rozgwieżdżone niebo, nazywanie każdego pojawiającego się w zasięgu wzroku zwierzęcia nazwą gatunkową i ironia płynąca z każdego zdania wyrzucanego z ust przez Bangleya - towarzysza głównego bohatera - mordercę - wewnętrznego wroga. Genialnie też pokazany jest fakt, że apokalipsa może czaić się za rogiem, być naprawdę niedaleko. 

Dzięki sugestywnemu obrazowaniu możemy zobaczyć, jak wygląda świat po tym, jak powszechnie zapanuje zasada "Stand your ground". Dzięki nagłośnieniu śmierci 17-letniego czarnoskórego Trevora zabitego, gdy wracał ze sklepu z puszką coli w ręku - wiemy, że zasada zadomowiła się już w USA. Daje ona prawo do zastrzelenia każdego, kto znajdzie się w pobliżu nas pod pozorem obrony naszego bezpieczeństwa lub urojeń, które za tym stoją. Może więc apokalipsa już się zaczęła?  

Część pierwsza przynosi więcej takich pytań, kwestii do zastanowienia, do rozstrzygnięcia. Jest cenna. I formalnie robi wrażenie: świetnie dobranym językiem bohatera, który non-stop  toczy monolog wewnętrzny ze sobą samym oraz dialog z jedynym przyjacielem, jaki mu został - psem. Kiedy otwiera usta do drugiego mieszkańca fortecy-lotniska, zaczyna rzucać kurwami. Tak mówi świat. To też już mamy  - niemożność dogadania się inaczej jak za pośrednictwem przekleństw. Może więc apokalipsa już się zaczęła? 

A potencjalnie śmiercionośne wirusy wytwarzane w silnie strzeżonych laboratoriach? Może więc apokalipsa już się zaczęła? 

OK. Będzie, jak ma być. A ludzie zawsze będą mieli te same marzenia. Nawet jeśli świat będzie się kończył.

I o tym są część druga i trzecia "Gwiazdozbioru psa". Części, które wręcz "domagają się sfilmowania". Nie chcę za dużo zdradzać. Ale pomyślcie, o czym marzy samotny zdrowy mężczyzna w sile wieku? Spoko loko. Będzie to miał. (Żeby ułatwić znalezienie odpowiedniej odtwórczyni tej roli została ona opisana jako "trochę za chuda kobieta z piersiami jak twarde jabłka" :) O czym marzy kobieta, która dużo przeszła? No, no...? Będzie to miała. Jeśli jeden z pobocznych bohaterów jest weteranem wojny w Afganistanie i mistrzem strzelectwa, to o czym będzie marzył? O drugim takim jak on, kochającym męskie rozmowy przy oliwieniu broni... I będzie to miał.



Krótko mówiąc: dwie trzecie tej powieści  to popkulturowe klisze, sentymentalna ściema. 

Samolot jest tu ważnym współbohaterem. A w lataniu istnieje pojęcie "przeciągnięcia". Jest to śmiertelnie niebezpieczna utrata siły nośnej samolotu w wyniku niedoboru lub nadmiaru dodanej mocy.

Mam wrażenie, że pod koniec powieści autor kilka razy "przeciągnął". Zabrakło tylko dzidziusia o blond włoskach i szczeniaczka. Ale to zawdzięczamy zapewne tylko interwencji redaktorki... Z tego powodu jestem trochę zawiedziona i czuję drobny absmak.
__________________
 Z literą w tle
 e-book



2 komentarze:

  1. Jakoś taka literatura mnie nie pociągała i nie pociąga. Chociaż nie przeczę, że wiele było i jest w tym pisaniu wizjonerstwa ukazującego jaki niszczący wpływ ma działanie człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, książka ta jest dobra wszędzie tam, gdzie narratorowi ciśnie się na usta - ale nie przeciska do końca - prawda o świecie. A zla wszędzie tam, gdzie autor sięga po klisze, żeby zadowolić szerszą klientelę.

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.