poniedziałek, 29 kwietnia 2013

...brzydkie miasteczka stają się piękne, gdy zaczynamy je wspominać


Michał Głowiński Kładka nad czasem. Obrazki z Miasteczka

Opowieść o miejscu urodzenia, dzieciństwa i wczesnej młodości Głowińskiego – Pruszkowie. Choć nazwa ta ani razu w tomie się nie pojawia, zastąpiona uniwersalizującym słowem Miasteczko, jest łatwo rozpoznawalna dla czytelnika, szczególnie mieszkańca Mazowsza. A to za sprawą pojawiającego się słynnego na całą Polskę szpitala psychiatrycznego w Tworkach, obecnie dzielnicy P., także z powodu wspomnień o obozie przejściowym stworzonym w P. na terenach Warsztatów (kolejowych) w 1944 r. Obóz ten trwale zapisał się w pamięci wielu warszawiaków, bo trafili tam praktycznie wszyscy mieszkańcy miasta po jego poddaniu się po Powstaniu. Np. moja teściowa, mieszkanka Koła na Woli trafiła z rodzicami i siostrą przez P. do Berlina do obozu pracy, mając zaledwie 8 lat. Kolejny trop to kolejka WKD oraz druga linia - dawniej kolej warszawsko-wiedeńska. No i Utrata, dawniej słynna jako „rzeka-smródka”…

Ale zgódźmy się z autorem, że miasteczko P. można było przed wojną uznać za archetypowe polskie „Miasteczko”.  O dziwnym planie, pocięte drogami i kolejowymi torami, z neogotyckim kościołem, targowiskami, zakładami produkującymi ołówki, tartakiem (jednym z właścicieli takiego tartaku był żydowski dziadek Głowińskiego), z dobrym i słabym liceum oraz biblioteką, w której przyszły wyśmienity polonista znalazł przedwojenne wydanie Ferdydurke i Braci Karamazow – swoje najważniejsze młodzieńcze lektury. Był tam także, tak jak w większości miasteczek na Mazowszu także kirkut oraz dziś już zapomniane ślady po Żydach.

Głowiński, już po napisaniu słynnych „Czarnych sezonów”, w których wraca pamięcią do okresu wojny i wspomnień o byciu „dzieckiem  Sendlerowej” zapragnął przerzucić też kładkę wspomnień do czasów, kiedy jako dziecko chętnie przesiadywał przy oknie i obserwował ulicę 3 maja, jedną z kilku głównych ulic Miasteczka. Opisał to, korzystając z niezwykłej pamięci do szczegółów i do ludzi oraz tego, że obserwowanie, stanie z boku to jego prawdziwa natura. Znajdziemy więc tu opowiadanie o romansach Pani hrabiny, o znanej wszystkim prostytutce Andzi Przysmak, o głupim Zdzisiu, podmiejskim amancie Józefie Jelitko i Pani w czerni jeżdżącej co tydzień na groby powstańcze.

Kładka nad czasem to trochę prawda i trochę fikcja. To opowiadania, trochę legendy, trochę gawędy, trochę wspomnienia. Dla zwolenników wolno płynących opowieści o czasach minionych. Dla mnie ma dodatkowy urok, bo ja też przez 12 lat mieszkałam „nad torami”, w podwarszawskim Rembertowie i chodziłam czarną, żużlową drogą do szkoły…


___________________________
Wyzwania: Z literą w tle oraz Z półki

2 komentarze:

  1. Zawsze kojarzyłam Głowińskiego tylko z tekstami teoretyczno - literackimi toteż z przyjemnością u Ciebie odkrywam inne jego utwory. Kolejna pozycja na liście - trzeba przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.