W 2014 r. planuję więc osiągnąć nieco lepszy wynik. Co najmniej 31 książek. Jest to poziom mistrzowski (w kategoriach wyzwaniowych :) Niemniej ciągle czuję dyskomfort...
Dzięki temu wyzwaniu nauczyłam się nie mieszać nowych nabytków ze starym księgozbiorem. Z tą myślą stworzyłam sobie półkę na "świeżynki". No i dzięki temu, że nowości nie "rozmyły się w tłumie" przekonałam się, że jedna półka na nowości mi nie wystarcza... Muszę dodać słowo "niestety"... Okazało się, że kupuję w skali roku nawet trzy razy więcej książek niż jestem w stanie przeczytać rocznie! Przeczytałam bowiem około 120 pozycji, a dokupiłam około 300, z czego około 50 na czytnik.
Oczywiście, planuję zakupy. Oceniam, że w 80% kupuję starannie wybrane pozycje, w większości po dłuższym zastanowieniu. Niemal nie kupuję impulsywnie. W tym roku zdarzyło mi się to właściwie tylko raz - w czasie pobytu na urlopie kupiłam kilka rzeczy o regionie. No, ale zależało mi, żeby wesprzeć jedyną księgarnię w Szklarskiej Porębie... Narzucam też sobie zasadę kupowania po cenach promocyjnych.
Co z tego. Powiedzmy to wprost. Jestem bardzo zachłanna. Moja biblioteka - a jest to w końcu nic innego jak zbiór przedmiotów - wciąż się rozrasta. Co roku odddaję jakieś 200 książek do bibliotek, ale czysta matematyka pokazuje, że wciąż jakieś 100 rocznie mi przybywa w domu. To jest kolejny pełny regał Billy o szerokości 80 cm i wysokości 126 cm albo połowa 206 centymetrowego :)
Odkąd mam za sobą opróżnienie mieszkania teściowej, odkąd osobiście musiałam wyrzucić kilogramy encyklopedii i słowników, zaczytanego Mickiewicza, wciąż nie mogę pozbyć się myśli, że kupując coraz to nowe i nowe książki, postępuję głupio i zachłannie. I że muszę jakoś rozwiązać temat pożądania wciąż nowych książek.
A jak wy rozwiązujecie podobne dylematy?
Własnie przeczytałam post Padmy z Miasta Książek - też o liczbach w kontekście czytania, ale chodzi o nieco inny problem. Polecam.
OdpowiedzUsuńMiałam kilka takich lat, gdy kupowałam po mniej więcej trzysta książek; w zeszłym roku zeszłam do połowy (po części wynika to pewnie z tego, że obecnie kupowałam bardzo mało w antykwariatach, za to bardzo dużo nowości w księgarniach, więc wyższa cena wiązała się z mniejszą liczbą tomów). Nie oddaję książek (poza paroma zdublowanymi egzemplarzami i jedną serią, której ogromnie już nie chciałam mieć u siebie - ale to przekazałam znajomym). Nie potrafię sobie wyobrazić tego oddania, ale biblioteki i ich użytkownicy powinni Cię po rękach całować :)
OdpowiedzUsuńTe dylematy zakupowo-czytelnicze są jednocześnie cudowne i koszmarne; mnie z reguły najbardziej odpowiadają rozwiązania ekstremalne (lubię skrajności), więc w tym roku narzuciłam sobie, jak wiesz, bardzo restrykcyjne ograniczenia w kupowaniu. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Ciekawa jestem, jak Ty postanowisz rozwiązać swoje dylematy.
Regał - i fotel - wspaniałe! :) O, przecież na fotelu i podłodze masz jeszcze masę miejsca na nowe książki :D
Ha, ha:) Jak zacznę składować książki na podłodze, to będzie oznaczać, że potrzeba lekarza...
UsuńJej, biblioteka piękna jak z marzenia :)
OdpowiedzUsuńJa nie mam potrzeby trzymania książek, choć też walczę z zachłannością i gromadzeniem nowych. Za to te przeczytane - jeśli nie są naprawdę świetne - bez żalu oddaję. To znaczy właśnie zwykle wymieniam, więc w to miejsce przychodzą nowe ;)
Czyli uzależnienie masz pod kontrolą :)
UsuńPrzede wszystkim moja biblioteka była zbudowana na zamówienie, stąd uwzględniłam w niej fakt, że na przykład między półkami nie może być zbyt dużej przestrzeni (jak np. widzę u Ciebie na zdjęciu), dzięki czemu mam tych półek po prostu więcej. Zabudowaliśmy sumie trzy ściany, od podłogi po sufit, co w efekcie dało masę półek i masę przestrzeni bibliotecznej. Nie zmienia to faktu, że nawet przy takim rozłożeniu półek i ich spiętrzeniu zaczynamy mieć problem z miejscem na książki. Co prawda w planach zabudowa kolejnej ściany, ale jeśli tak dalej będzie, to nam ścian zabraknie ;-) W związku z tym jedyne co mogę poradzić Tobie to zmianę regałów na bardziej ekonomiczne ;-) Ale też z uwagą, że pomaga to na jakieś 2 lata ;-)
OdpowiedzUsuńRegały na zamówienie... Tak, to by pozwoliło uzyskać trochę więcej miejsca. Na razie marzenie ściętej głowy, niestety. Na razie wymyśliłam następujące sposoby:
OdpowiedzUsuń- omijać księgarnie
- wyrzucić karty rabatowe i wszelkie zniżki zgromadzone przez lata uzaleznienia
- nie wchodzić na strony księgarń
- nie czytać recenzji
- pieniądze na książki odkładać na osobnym rachunku
- kupować tylko na kartę prepaidową
- medytować, b. dużo medytować
- ew. biegać,b. duzo biegać
- przewartościować swoje życie, zostać minimalistką pod każdym względem
- skorzystać z terapii uzależnień
- lub wręcz przeciwnie, zacząć wydawać pieniądze na przykład na perfumy - zajmują dużo mniej miejsca :)))
Twoja biblioteka przyciąga wzrok. Oj przyciąga.
OdpowiedzUsuńTeż w tym roku chcę osiągnąć poziom mistrzowski.
Też oddzielnie układałam świeżynki, ale mi się trochę pomieszały.
Założeń żadnych, bo niestety nie realizuję a szczególnie ograniczające zakupy. Już zrobiłam nowe. By obniżyć sobie koszt weszłam w program partnerski z Matrasem i jak umieszczę tam recenzję to mam dodatkowy rabat 11 %. Bywa, że to wychodzi bardzo dobrze.
Dodatkowa zniżka - to brzmi kusząco, oj kusząco...
UsuńMatras nie jest taki straszny jak go malują. Jak się połączy czas obniżki u nich z dodatkowymi to wychodzi to całkiem, całkiem. A na dodatek można odebrać w księgarni - ja nabywam przez internet - i nie płacić za przesyłkę.
Usuń