piątek, 16 stycznia 2015

Historia ciała. Różne spojrzenia. Wiek XX

Historia ciała
T. 3 Różne spojrzenia. Wiek XX
Red. Jean-Jacques Courtine
 Przeł. Krystyna Belaid i Tomasz Stróżyński
Wyd. słowo / obraz terytoria, Gdańsk 2014
Wyd. oryg. 2006

Dzięki mojej córce, która robi mi tę ogromną przyjemność, że ze mną rozmawia o tym, co ją aktualnie interesuje, wciągnęłam się w temat jej pracy semestralnej nt „zapachu kobiety” i przemian w percepcji tego zjawiska. Jest to fascynujący temat. Przy tej okazji skusiłam się na niniejszą lekturę. 

Dogłębniej przeczytałam zaledwie dwa spośród trzynastu esejów (Ciało zwyczajne Pascala Ory i Ekrany. Ciało w kinie Antoine’a de Baecque), ale myślenia mam na długo.

Oczywiście część esejów dotknięta jest chorobą o nazwie "piszę, używając branżowego żargonu, bo chodzi mi o hermetyczny przekaz". Ale i tak czyta się je dużo łatwiej niż np. sylabus jakichkolwiek zajęć na kulturoznawstwie AD 2015...

Jest tu mowa o postrzeganiu ciała i poszczególnych jego atrybutów (jak zapach na przykład) w czasach, kiedy dużo się wokół niego działo. A trzeba pamiętać, że z punktu widzenia kobiecego ciała – niemal wszystko działo się w wieku XX. Przedtem ciało to było niewidzialne, służyło kobiecie do wypełniania roli służebnej mężczyźnie (łącznie z rodzeniem dzieci) lub bycia ozdobą (piękną, uznioślającą zdobyczą). Wraz z nowymi ideologiami, ruch sufrażystek przyniósł ok. 1915 pierwsze oznaki emancypacji kobiet. Jak się to ma do „zapachu kobiety”? 

Po pierwsze zapach zaczyna być w ogóle tematem! Dotąd traktowano go jako element bez wielkiego znaczenia. Po prostu w niewielkim stopniu rozumiano jego pochodzenie (nieznane były aromamolekuły zapachowe), oraz w równie niewielkim stopniu potrafiono na niego wpływać, np. poprzez kąpiel :))) Trochę lepiej było z tłumieniem zapachu poprzez użycie pachnideł..

Wraz z rozwojem myśli emancypacyjnej zmienia się (bezwiednie) myślenie o zapachu kobiety. Staje się to na początku XX wieku. Kobieta walcząca o swoje uniezależnienie od mężczyzny ścina włosy. Czyni to w 1917 r. fryzjer Antoine pod wpływem szalonej Coco Chanel. Włosy ( raczej ich białka i tłuszcz na nich) są jak wiadomo nośnikiem zapachu. Wcześniej kobiety uwalniły się z gorsetów. Zaczynają nosić lżejsze, mniej wchłaniające pot odzienie, które można łatwiej i częściej prać. Ciało staje się coraz bardziej odsłonięte, a jego zapach bardziej możliwy do korygowania czy upiększenia przez kąpiel i namaszczanie olejkami czy też właśnie odkrytymi destylatami alkoholowymi – czyli perfumami. 

Marylin, jak wiadomo, na noc wkładała tylko Chanel no 5. Popatrzcie jednak na wabik w postaci odsłoniętej pachy, co za atawizm... 

Wiek XX to wiek zarówno emancypacji społecznej, kulturowej, jak i wyzwolenia kobiet z naturalnego zapachu (zapachu samicy homo sapiens). Zapach ciała kobiety zaczyna być przedmiotem zainteresowania kultury. Tak jak inne atrybuty ciała zapach zaczyna być przedmiotem najpierw oceny, a następnie modyfikacji w zgodzie z wzorcem, a w końcu, tak jak inne atrybuty ciała,  staje się polem do kulturowej manipulacji i częstokroć represji. W XX wieku naturalny zapach kobiety staje się stopniowo tabu.

3. tom Historii ciała poświęcony jest m.in. właśnie tym i innym manipulacjom kulturowym na ciele. 

Anja Rubik - ikona androgynicznej, infantylnej, aseksualnej (?) seksualności naszych czasów
Czytając te eseje zastanawiałam się, jak to się stało, że dorobiliśmy się wzorca kobiety:

- zseksualizowanej, podniecającej bez przerwy jak we wszechobecnej pornografii, a jednocześnie androgynicznej, czyli bezpłciowej, pozbawionej drugorzędnych cech płciowych, takich jak szerokie biodra, biust czy owłosienie łonowe (które przecież ewolucyjnie przenoszą sygnały seksualne – temu służy choćby zapach zatrzymywany przez włosy);
- silnej, zdrowej i usportowionej a jednocześnie poddanej higienizacji, dezodoryzacji, eterycznej, wiotkiej jak elf czy inna Anja Rubik;
- pewnej siebie i swojej kobiecości, po prostu idealnej a jednocześnie pustej niczym wzrok modelki na wybiegu
- kobiety wyzwolonej, niezależnej i sięgającej po to, co chce (jak dotąd mężczyzni) a jednocześnie będącej towarem sprzedawanym na billboardach.

Dziwne. Trochę jakby świat żądał od nas niemożliwego, a my, stojąc nad przepaścią, z radością robiłybyśmy krok naprzód.

PS. Przypomninam, że moje wspomnienia po tej lekturze krążą wokół tematu, który mnie aktualnie zajmuje. Tymczasem tom zawiera dużo więcej tekstów i problemów, np.: trening ciała, eksterminacja ciała, deformacja, ciało wirtualne, itd.




4 komentarze:

  1. Dobre pytania zadałaś.....nie jestem jednak przekonana o atrakcyjności seksualnej takich kobiet jak Rubik i tego, że tak są przez facetów postrzegane....jak może podniecać taki wieszak o wzroku.....w którym nie ma odrobiny ciepła.....

    Ciekawe książki czytasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście w tych współczesnych "ikonach kobiecości" jest coś niepokojącego. Przynajmniej dla mnie. Zupełnie się nie utożsamiam z takim idealem urody. Jednak on istnieje jako punkt odniesienia dla pokolenia naszych córek. Co jest 'martwiące'...

      Usuń
    2. Można liczyć na to, że to się zmieni.
      Nie od dzisiaj modę kreują geje stąd być może to ma wpływ na to jak wygląda "ikona kobiecości".
      Dla nich to nie ma innego znaczenia tylko komercyjny.

      Usuń
  2. Jestem kobieta, wiec nie wiem jak tak na prawde mezczyzni postrzegaja kobiety, ale wg mnie kobieta ktora nie ma czym oddychac i na czym siedziec tak jak wspomniana Rubik, nie moze byc pociagajaca i seksowna...

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.