t. 2 Prof. Misia
Z Marią Janion rozmawia Kazimiera Szczuka
Korekta: Anna Papiernik (niemal bezbłędna)
Seria z Różą
Korekta: Anna Papiernik (niemal bezbłędna)
Seria z Różą
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014
Kiedy wczoraj wybraliśmy się na okołonoworoczny spacer po Krakowskim Przedmieściu, mąż, ja i córka, która nas odwiedziła, mieliśmy oczywiście w planach zobaczyć świątecznie ozdobione miasto, może wejść do Domu Spotkań z Historią. Skończyło się jednak na kawie i ciastku i buszowaniu po księgarniach przy Uniwersytecie. Mąż - cały szczęśliwy - znalazł w księgarni LIBER jeden jedyny egzemplarz książki Piotra Stankiewicza Sztuka życia według stoików, a chciał trzy, po jednym dla każdego z naszych dorosłych dzieci. Nasz domowy egzemplarz jest zbyt pomazany notatkami, żeby nadawał się do pożyczania.
Ja z kolei, już w witrynie dojrzałam drugi tom rozmów z prof. Janion. I to jest mój pierwszy zakup książkowy w 2015. Oby wszystkie pozostałe były równie sensowne!
Niniejszy tom, tom drugi, dotyczy lat siedemdziesiątych, aż po stan wojenny. Rozmowy Szczuki z Janion zostały przeprowadzone dopiero co, pochodzą jakby z wczoraj, z okresu już po wydaniu tomu pierwszego. To jest świetne, bo autorki odnoszą się do jego krytyki.
Za cóż to potępia się Szczukę i jej wywiad? Że nie pisze o Janion z odpowiednim namaszczeniem i czcią, że ‘dusi’ ją o powiedzenie choćby kilku zdań o życiu pozaakademickim, prywatnym. O eksponowanie siebie - Kazimiery Szczuki - w całej swojej obcesowości, co przecież nie przystoi. Mowa jest przecież o ‘papieżycy’ polskiego literaturoznawstwa! Wszystkie te zarzuty panie świetnie ogrywają i rozbrajają, bawiąc się tematem specjalnych rosołków gotowanych przez Szczukę dla Janion, czy 'wścibstwem' Szczuki, jak w tym dialogu:
Za cóż to potępia się Szczukę i jej wywiad? Że nie pisze o Janion z odpowiednim namaszczeniem i czcią, że ‘dusi’ ją o powiedzenie choćby kilku zdań o życiu pozaakademickim, prywatnym. O eksponowanie siebie - Kazimiery Szczuki - w całej swojej obcesowości, co przecież nie przystoi. Mowa jest przecież o ‘papieżycy’ polskiego literaturoznawstwa! Wszystkie te zarzuty panie świetnie ogrywają i rozbrajają, bawiąc się tematem specjalnych rosołków gotowanych przez Szczukę dla Janion, czy 'wścibstwem' Szczuki, jak w tym dialogu:
- A bale, reduty, romanse? Sama sobie przypominam z dzieciństwa, że życie towarzyskie opozycji i jej sympatyków kwitło.
- Coś tam kwitło, na pewno, ale ja nie bardzo miałam na to czas. Już te dowcipki Pani robiła w poprzednim tomie.
Trzymajmy się jednak faktów. Oto fakt: na koniec wywiadu wspomniana jest księga pamiątkowa na 80. lecie urodzin profesor. Wyrysowane jest tam drzewo jej osiągnięć dydaktycznych – 418 magistrantów i doktorantów w Warszawie i Gdańsku!
Było to możliwe dzięki świadomie wybranej postawie życiowej, tak opisanej:
Byłam jak ci pracownicy morza Wiktora Hugo. Wieczna praca. Nieskończona.
Znalazłam w tej książce dla siebie mnóstwo ciekawych wątków. Np. bibliofilstwo posunięte do granic manii. Profesor Maria Janion, czyli prof. Misia (nazwy nadane sobie wzajemnie), prof. Henryk Markiewicz, czyli prof. Henio, Alina Witkowska, czyli Alina, oraz Maria Żmigrodzka, czyli Maryna byli zdaje się największymi odbiorcami literatury humanistycznej w Polsce. Jak wspomina sama profesor, kiedy wchodziła do księgarni PAN w Pałacu kultury i Nauki, tzw. ‘wzorcówki ‘ ( my mówiliśmy ‘wzorcowni’) słychać było pomruk wśród księgarzy: Wykładamy książki. Wiadomo było, że kupi te spod lady, najcenniejsze (kiedyś tak myślano o książkach). Zdjęcie mieszkania prof. Misi, nazywane ‘pieczarą gotycką’ nieodmiennie budzi szok niedowierzania. Jak mury mieszkania na Niemcewicza zdołały utrzymać te wszystkie papiery? Pani profesor sama zdaje sobie już sprawę, że to silne dziwactwo, sama zastanawia się, czemu do robiła i konstatuje w końcu:
[…] Na pewno fakt, że zgromadziłam tyle książek i papierów, jakoś pomaga mi trwać, rzeka czasu została w ten sposób… no, może nie zamulona, może pogłębiona czy jakoś zmeandrowana. Nie wiem. Jest mi łatwiej trwać wśród tych wszystkich tekstów i śmieci.
W ten właśnie mocno metaforyczny, ale jednocześnie odarty z patosu i sentymentalizmu sposób, opowiada Kazimierze Szczuce o swoich najlepszych latach, najbardziej płodnych latach pracy akademickiej, kiedy zrezygnowała z pisania tylko o swojej wąskiej specjalności, jaką byli „romantyczni poeci krajowi” - czy wszyscy oprócz Mickiewicza, Krasińskiego, Słowackiego i Norwida. Zaczęła pisać z większym rozmachem, ukuła kilka istotnych dla humanistyki polskiej pojęć: fantazmat i transgresja. Będąc wierną wyznawczynią myśli Marksa – czyli krytyki kapitalizmu i mieszczańskiej odsłony pozytywizmu - czytała na nowo wielkie teksty romantyczne, poddając je rewizji (kolejne słowo ‘janionowskie’). Wielbiła nowoczesność Mickiewicza, drażnił ją narodowy patos Norwida.
Jeśli czegoś w życiu żałuję, to właśnie tego, że nigdy nie byłam słuchaczką seminariów prof. Janion. Dwa razy miałam okazję słyszeć jej referaty na konferencjach naukowych, miałam szczęście być uczennicą jej uczniów i współpracowników, studiując podyplomowo w Instytucie Badań Literackich, ale niestety nigdy nie przeżyłam horroru intelektualnego (kiedy się czegoś nie wie, nie przeczytało, albo nie pojmuje) i zarazem skrajnej przyjemności intelektualnej (kiedy jakaś myśl odkrywa nam nagle oczy), z jaką kojarzą mi się jej zajęcia w IBL. Pamiętam, że kiedy chciałam wrócić na Uniwersytet, po tym, jak go porzuciłam dla biznesu 10 lat wcześniej, bardzo pragnęłam dostać się do środowiska PAN. Niestety było za późno. Miałam już 40 lat, byłam spoza środowiska akademickiego, bez promotora, sama wyważałam wszystkie drzwi… Pamiętam, jak na egzaminie wstępnym Agnieszka Graff była na tak, a prof. Stefan Amsterdamski na nie. I w ten oto sposób nie udało mi się dostać do Szkoły Nauk Społecznych na studia. Po dzień dzisiejszy brakuje mi tego sposobu myślenia, tych tematów. Sztuki (myślenia) dla sztuki (myślenia). Zajmowania się heurystyką (której zasady są tu świetnie opisane) i interpretacją.
O tym, co czysta humanistyka wnosi do życia społecznego mówi w tym wywiadzie prof. Janion wiele, zawsze bez egzaltacji. O sobie mówi, że zawsze interesowała ją problematyka zła i obroną innych, obcych, zbuntowanych, odszczepieńców, prześladowanych. W tej chwili kojarzy się przede wszystkim z wprowadzeniem na uniwersytety Gender Studies, choć w rzeczywistości zrobiła to nie ona, lecz jej uczennice i uczniowie. Miała bowiem bardzo inspirujące , otwierające działanie na innych. I. jak sama wprost mówi, nigdy nie znosiła epigonów i tych, którzy prawią banały.
Poza tym dowiemy się z tych wspomnień o tym, jak po tłumaczenie Ulissesa stało się w kilkudziesięciometrowej kolejce na Foksal, o technice zbierania nocnych okruchów życia przez jej przyjaciela Mirona Białoszewskiego, oraz o jej fascynacji kinem Wernera Herzoga – przeciekawe! - sztuką Diane Arbuse oraz także odniesienia do drobnomieszczańskiego oburzenia w wykonaniu dzisiejszych pseudopatriotów. Mamy kilka pozytywnych słow o Księgach Jakubowych Olgi Tokarczuk- o riserczu, do którego Tokarczuk naprawdę się przyłożyła, docierając aż do rodziny Mickiewicza.
Jest też zajawka następnego tomu wspomnień: w okolicach 1989 roku ta silna, silniejsza niż skała, Maria Janion zachorowała na depresję, proszę państwa.
Jest też zajawka następnego tomu wspomnień: w okolicach 1989 roku ta silna, silniejsza niż skała, Maria Janion zachorowała na depresję, proszę państwa.