niedziela, 4 stycznia 2015

Janion. Prof. Misia

Janion. Transe - Traumy - Trangresje
t. 2 Prof. Misia
Z Marią Janion rozmawia Kazimiera Szczuka
Korekta: Anna Papiernik (niemal bezbłędna)
Seria z Różą
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014

Kiedy wczoraj wybraliśmy się na okołonoworoczny spacer po Krakowskim Przedmieściu, mąż, ja i córka, która nas odwiedziła, mieliśmy oczywiście w planach zobaczyć świątecznie ozdobione miasto, może wejść do Domu Spotkań z Historią. Skończyło się jednak na kawie i ciastku i buszowaniu po księgarniach przy Uniwersytecie. Mąż - cały szczęśliwy - znalazł w księgarni LIBER jeden jedyny egzemplarz książki Piotra Stankiewicza Sztuka życia według stoików, a chciał trzy, po jednym dla każdego z naszych dorosłych dzieci. Nasz domowy egzemplarz jest zbyt pomazany notatkami, żeby nadawał się do pożyczania.

Ja z kolei, już w witrynie dojrzałam drugi tom rozmów z prof. Janion. I to jest mój pierwszy zakup książkowy w 2015. Oby wszystkie pozostałe były równie sensowne!

Niniejszy tom, tom drugi, dotyczy lat siedemdziesiątych, aż po stan wojenny. Rozmowy Szczuki z Janion zostały przeprowadzone dopiero co, pochodzą jakby z wczoraj, z okresu już po wydaniu tomu pierwszego. To jest świetne, bo autorki odnoszą się do jego krytyki.


Za cóż to potępia się Szczukę i jej wywiad? Że nie pisze o Janion z odpowiednim namaszczeniem i czcią, że ‘dusi’ ją o powiedzenie choćby kilku zdań  o życiu pozaakademickim, prywatnym. O eksponowanie siebie - Kazimiery Szczuki - w całej swojej obcesowości, co przecież nie przystoi. Mowa jest przecież o ‘papieżycy’ polskiego literaturoznawstwa! Wszystkie te zarzuty panie świetnie ogrywają i rozbrajają, bawiąc się tematem specjalnych rosołków gotowanych przez Szczukę dla Janion, czy 'wścibstwem' Szczuki, jak w tym dialogu:

- A bale, reduty, romanse? Sama sobie przypominam z dzieciństwa, że życie towarzyskie opozycji i jej sympatyków kwitło.
- Coś tam kwitło, na pewno, ale ja nie bardzo miałam na to czas. Już te dowcipki Pani robiła w poprzednim tomie.

Trzymajmy się jednak faktów. Oto fakt: na koniec wywiadu wspomniana jest księga pamiątkowa na 80. lecie urodzin profesor. Wyrysowane jest tam drzewo jej osiągnięć dydaktycznych – 418 magistrantów i doktorantów w Warszawie i Gdańsku!

Było to możliwe dzięki świadomie wybranej postawie życiowej, tak opisanej:

Byłam jak ci pracownicy morza Wiktora Hugo. Wieczna praca. Nieskończona.


Znalazłam w tej książce dla siebie mnóstwo ciekawych wątków. Np. bibliofilstwo posunięte do granic manii. Profesor Maria Janion, czyli prof. Misia (nazwy nadane sobie wzajemnie),  prof. Henryk Markiewicz, czyli prof. Henio, Alina Witkowska, czyli Alina, oraz Maria Żmigrodzka, czyli Maryna byli zdaje się największymi odbiorcami literatury humanistycznej w Polsce. Jak wspomina sama profesor, kiedy wchodziła do księgarni PAN w Pałacu kultury i Nauki, tzw. ‘wzorcówki ‘ ( my mówiliśmy ‘wzorcowni’) słychać było pomruk wśród księgarzy: Wykładamy książki. Wiadomo było, że kupi te spod lady, najcenniejsze (kiedyś tak myślano o książkach). Zdjęcie mieszkania prof. Misi, nazywane ‘pieczarą gotycką’ nieodmiennie budzi szok niedowierzania. Jak mury mieszkania na Niemcewicza zdołały utrzymać te wszystkie papiery? Pani profesor sama zdaje sobie już sprawę, że to silne dziwactwo, sama zastanawia się, czemu do robiła i konstatuje w końcu:

[…] Na pewno fakt, że zgromadziłam tyle książek i papierów, jakoś pomaga mi trwać, rzeka czasu została w ten sposób… no, może nie zamulona, może pogłębiona czy jakoś zmeandrowana. Nie wiem. Jest mi łatwiej trwać wśród tych wszystkich tekstów i śmieci.

W ten właśnie mocno metaforyczny, ale jednocześnie odarty z patosu i sentymentalizmu sposób, opowiada Kazimierze Szczuce o swoich najlepszych latach, najbardziej płodnych latach pracy akademickiej, kiedy zrezygnowała z pisania tylko o swojej wąskiej specjalności, jaką byli „romantyczni poeci krajowi” - czy wszyscy oprócz Mickiewicza, Krasińskiego, Słowackiego i Norwida. Zaczęła pisać z większym rozmachem, ukuła kilka istotnych dla humanistyki polskiej pojęć: fantazmat i transgresja. Będąc wierną wyznawczynią myśli Marksa – czyli krytyki kapitalizmu i mieszczańskiej odsłony pozytywizmu -  czytała na nowo wielkie teksty romantyczne, poddając je rewizji (kolejne słowo ‘janionowskie’). Wielbiła nowoczesność Mickiewicza, drażnił ją narodowy patos Norwida.

Jeśli czegoś w życiu żałuję, to właśnie tego, że nigdy nie byłam słuchaczką seminariów prof. Janion. Dwa razy miałam okazję słyszeć jej referaty na konferencjach naukowych, miałam szczęście być uczennicą jej uczniów i współpracowników, studiując podyplomowo w Instytucie Badań Literackich, ale niestety nigdy nie przeżyłam horroru intelektualnego (kiedy się czegoś nie wie, nie przeczytało, albo nie pojmuje) i zarazem skrajnej przyjemności intelektualnej (kiedy jakaś myśl odkrywa nam nagle oczy), z jaką kojarzą mi się jej zajęcia w IBL.  Pamiętam, że kiedy chciałam wrócić na Uniwersytet, po tym, jak go porzuciłam dla biznesu 10 lat wcześniej, bardzo pragnęłam dostać się do środowiska PAN. Niestety było za późno. Miałam już 40 lat, byłam spoza środowiska akademickiego, bez promotora, sama wyważałam wszystkie drzwi… Pamiętam, jak na egzaminie wstępnym Agnieszka Graff była na tak, a prof. Stefan Amsterdamski na nie. I w ten oto sposób nie udało mi się dostać do Szkoły Nauk Społecznych na studia. Po dzień dzisiejszy brakuje mi tego sposobu myślenia, tych tematów. Sztuki (myślenia) dla sztuki (myślenia). Zajmowania się heurystyką (której zasady są tu świetnie opisane) i interpretacją.

O tym, co czysta humanistyka wnosi do życia społecznego mówi w tym wywiadzie prof. Janion wiele, zawsze bez egzaltacji. O sobie mówi, że zawsze interesowała ją problematyka zła i obroną innych, obcych, zbuntowanych, odszczepieńców, prześladowanych. W tej chwili kojarzy się przede wszystkim z wprowadzeniem na uniwersytety Gender Studies, choć w rzeczywistości zrobiła to nie ona, lecz jej uczennice i uczniowie. Miała bowiem bardzo inspirujące , otwierające działanie na innych. I. jak sama wprost mówi, nigdy nie znosiła epigonów i tych, którzy prawią banały.

Poza tym dowiemy się z tych wspomnień o tym, jak po tłumaczenie Ulissesa stało się w kilkudziesięciometrowej kolejce na Foksal, o technice zbierania nocnych okruchów życia przez jej przyjaciela Mirona Białoszewskiego, oraz o jej fascynacji kinem Wernera Herzoga – przeciekawe! - sztuką Diane Arbuse oraz także odniesienia do drobnomieszczańskiego oburzenia w wykonaniu dzisiejszych pseudopatriotów. Mamy kilka pozytywnych słow o Księgach Jakubowych Olgi Tokarczuk- o riserczu, do którego Tokarczuk naprawdę się przyłożyła, docierając aż do rodziny Mickiewicza.

Jest też zajawka następnego tomu wspomnień: w okolicach 1989 roku ta silna, silniejsza niż skała, Maria Janion zachorowała na depresję, proszę państwa.












12 komentarzy:

  1. I to jest pierwsza chwila kiedy żałuję podjęcia eksperymentu polegającego na unikaniu zakupów książkowych i wypożyczaniu książek z biblioteki. Ale nie dam się choć prof. Marię Janion cenię a ilości książek zawsze jej zazdrościłam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że za jakiś czas uwolnię Serię z Różą z mojej półki. Zamierzam ruszyć w tym roku z projektem dzielenia się książkami. Wtedy zapraszam, bo Twój pomysł na samoograniczenie zakupowe jest mi bliski :)

      Usuń
  2. Pierwszy tom znam i czytałam z wielkim zainteresowanie. Nie zawiodłam się. Lubię i cenię obie panie. Po drugi tom sięgnę na pewno, czekam na egzemplarz biblioteczny, choć coraz częściej myślę o tym, żeby kompletować tę serię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seria z Różą świetna, bez dwóch zdań. Brakuje mi rozmowy z Agnieszką Graff, ale koleżanka ma mi pożyczyć.

      Usuń
  3. Im bardziej się wczytuję w Twój post, tym bardziej mam ochotę sięgnąć po oba tomy rozmów.
    Wątek maniakalnego bibliofilstwa brzmi apetycznie. I przerażająco... ale nawet gdy przeraża, wzbudza jednocześnie zazdrość - taaaki księgozbiór!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest ciekawe w tej pani. Trochę straszne, ale ciekawe. Sama często mówi o sobie 'ten straszny starzec'. Trochę dziwnie to brzmi - nie staruszka, ale właśnie starzec, w rodzaju męskim, bo poza tym słowem panie bardzo dbają o końcówki żeńskie :))

      Usuń
  4. Co prawda wywiad uczennicy z nauczycielką już z założenia już jest trochę podejrzany ale szykuję się do lektury :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe dlaczego? Mnie się to wydaje najbardziej naturalne na świecie. Sama chętnie przeprowadziłabym taki wywiad z moim ukochanym nauczycielem polskiego Ireneuszem Gugulskim. To był człowiek, który wart był rozmowy. Pijak niestety, ale jakżesz inspirujący nauczyciel... Jak on mnie męczył na lekcjach.. Ileż mu zawdzięczam...

      Usuń
    2. Z bardzo prostego i naturalnego powodu - zależności intelektualnej i emocjonalnej. Nie będzie się przypierało do muru i zadawało niewygodnych pytań, na które odpowiedzi stawiałyby odpowiadającego w złym świetle, kogoś kogo się lubi, ceni i czuje się jego dłużnikiem i uczniem. Nie dostrzegasz tego? Powiedziałbym, że im bardziej kogoś szanujemy i lubimy, tym większa jest nasza tolerancja także dla jego wad :-)

      Usuń
    3. Hm. Rzeczywiście chyba tego nie dostrzegam. Nie wydaje mi się, żeby brak tolerancji dla wad rozmówcy był warunkiem ciekawego wywiadu. Raczej myślę, że jest wręcz przeciwnie.

      Usuń
  5. Po przeczytaniu opinii Marlowa o wywiadzie Szczuki z Janion
    http://galeriakongo.blogspot.com/2015/01/janion-transe-traumy-transgresje.html
    jeszcze bardziej się upewniłam, że zdecydowanie wolę wywiady, które są przeprowadzane w tonie rozmowy, a nie przesłuchania. A najbardziej nie podoba mi się pomysł, żeby wywiad miał zastąpić Sąd Ostateczny. W ogóle, jak dotąd, najbardziej inspirujące czytelniczo były dla mnie takie rozmowy, w których dominowało przyjazne podejście vs podejście wrogie, nastawione na wypominanie rozmówcy życiowych błędów. Także dlatego, że taka lektura nie pozwala zardzewieć mojej inteligencji i zmusza do zachowania trzeźwego osądu do końca.
    Np. w przypadku tego tekstu niewypowiedziane, ale jasne jest, że Sczuka nie tylko lubi i szanuje Janion. Ja myślę, że ona ją kocha. Mówię poważnie. Kocha ją i traktuje jak 90. letniego rodzica, o którym wie, że za chwilę odejdzie z tego świata. To jest jednocześnie fantastyczne w tym tekście, bardzo żywym, aktualnym. To samo jednocześnie stanowi słabość 2. tomu wywiadów. Tekst jest nadmiernie doraźny i aktualny, zbyt popkulturowy. Ma w sobie elementy pisania "pod publiczkę'. Dlatego nie zapamiętam go tak dobrze jak tomu 1. Ale zapamiętam na pewno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym mam nadzieję, że Szczuka zdąży z trzecim tomem. Możliwe, że dla kogoś, kto nie czytał prac Janion, czy też nie zetknął się osobiście z jej potężnym wpływem na polską humanistykę w roli nauczyciela akademickiego, jakimś punktem zaczepienia jest jej przeszłość w PZPR... Dla mnie na pewno nie. Ale zdaję sobie sprawę, że znajdzie się wielu, którzy fantazjują, że Janion na kolanach przeprasza, że brała udział w zebraniach partyjnych. Z wywiadu jednak wyraźnie widać, że nawet mając lat 90. ta kobieta "kulom się nie kłania" :) Podoba mi się, że zna swoją wartość i nie daje się wpędzić w poczucie winu i wstydu za te zwyczajne błędy życiowe.
      Pewnie, że mogłaby sobie darować przypominanie, że jej socjologizujące myślenie o literaturze ma korzenie w filozofii Marksa, a nie myśli strukturalistycznej. W ten sposób to się tylko podkłada niedouczonym krytykom. Gdyby sama tego tak nie podkreślała w imię czystości metodologicznej, żaden nawet by na to nie wpadł, że włączanie do badań apsektów biograficznych czy recepcji dzieła sprawia, że można postawę badawczą ulokować w nurcie myśli tego brzydkiego, brodatego pana na M. A fe. No, ale ona nie jest zwierzęciem politycznym tylko literaturoznawcą.

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.