Colin Thubron Góra w Tybecie. Pielgrzymka na święty szczyt
(Tyt. oryg.
To a Mountain in Tibet)
Tłum. Paweł Lipszyc
Tłum. Paweł Lipszyc
Wydawnictwo Czarne 2014, seria Orient Express
Książka przeczytana jednym tchem! Zdecydowałam się nie zjeść
kolacji o czasie, byle tylko doczytać do końca J
Autor, Colin Thubron, jest uznanym i nagradzanym na świecie
twórcą literatury podróżniczej. Ja jednak zetknęłam się z jego literaturą po
raz pierwszy. Na szczęście w serii ORIENT EXPRESS wydawnictwa Czarne znalazłam więcej
jego dzieł (Po Syberii, Cień Jedwabnego
Szlaku, Utracone serce Azji).
Po Górę w Tybecie
sięgnęłam, bo dwa dni temu obejrzałam w telewizji film o nieszczęsnej wyprawie zimowej
na Broad Peak w 2013 roku, jednocześnie zwycięskiej (górę zdobyto) i tragicznej
- dwóch wspinaczy (M. Berbeka i T. Kowalski) zginęło podczas zejścia. Ta
wyprawa bardzo mnie porusza. Tomek Kowalski był niemal równolatkiem mojego syna,
a nawet mieli wspólnych znajomych w środowisku sportów wytrzymałościowych, a z
kolei Berbeka był niemal moim równolatkiem. Krótko mówiąc, temat Himalajów nie jest
dla mnie obojętny. TU o mojej lekturze książki Hugo-Badera.
Tak więc obejrzałam film… i kolejny raz zszokowało mnie moje kompletne niezrozumienie dla idei wspinania się w Himalajach. Dlaczego jestem tak bardzo obojętna wobec tego pragnienia stanięcia na szczycie? Wobec Himalajów... Wobec Tybetu...Sięgnęłam na
półkę, gdzie książka Thubrona - z kosmicznie wyglądającym, ośnieżonym szczytem na
okładce - czekała na taką okazję.
Colin Thubron (ur. 1939 r.) |
Góra ta jest uznawana za świętą w tamtejszych religiach: hinduizmie, buddyzmie, dżinizmie i religii bon. Hinduiści wierzą, że jest to siedziba boga Śiwy. Znajduje się ona nie samych Himalajach, lecz w Transhimalajach w Tybecie.
Ludzie pielgrzymują do jej stóp, aby tam obejść jej podnóże
(na wysokości około 6000 m n.p.m.) po
okręgu długości pięćdziesięciu kilometrów, idąc pielgrzymkową trasą w kierunku ruchu
wskazówek zegara. Niektórzy robią to na osiołkach, jakach, niektórzy na
kolanach i padając co kilka metrów na ziemię. Wszystko to przynosi przebłaganie
bóstw i odpuszczenie win doczesnych. Oczywiście używam tu niepoprawnych
sformułowań z kręgu religii chrześcijańskiej. Za to Colin Thubron wyjaśnia podstawy tych wierzeń bardzo
umiejętnie, choć bez złudzeń osoby wierzącej w jakiegokolwiek boga.
A więc góra jest święta. Jejpolska nazwa to Kajlas angielska nazwa to Mount
Kailash. W mitologiach jest znana jako Meru. Posłuchajcie gawędy samego Colina Thubrona o wypiętrzaniu się tamtejszych szczytów:
Tu patrzymy na dno
dawnego Oceanu Tetydy. Czterdzieści pięć milionów lat temu, kiedy Plata tektoniczna
Indii – wówczas stanowiących oddzielny kontynent – uderzyła w podbrzusze Azji, Ana
południu wypiętrzyły się Himalaje, a ten pradawny ocean wysechł. Morskie skamieliny,
do dziś występujące na płaskowyżu tybetańskim, zdradzają, że ten najwyżej położony
kraj na świecie leżał niegdyś w głębi oceanu.
Kajlas – jako góra z łupku, nie z granitu - nie jest typowa dla
szczytów himalajskich. Łupki pękają pod najmniejszym naciskiem, czy to kijka trekkingowego, czy to czekana. Jest jedyna w swoim rodzaju. Ma kopulasty, irracjonalnie
geometryczny i regularny kształt. Stoi samotnie na płaskowyżu sp. Wszystko to sprawia, że od zawsze się wyróżniała. Jej religijne znaczenie - przypisywana jej świętość, sprawiły,
że POZOSTAJE NIEZDOBYTA PRZEZ CZŁOWIEKA. To jest absolutnie niezwykłe. Wysoki szczyt (6714 m n.p.m.), trudny
technicznie, położony w Tybetańskim Regionie Autonomicznym kontrolowanym przez
Chiny, w sumie niedaleko ośmiotysięczników typu Mount Everest pozostaje
NIEZDOBYTY? W dzisiejszych czasach, kiedy wydaje się, że człowiek zostawił
swoje ślady w postaci plastiku i innych śmieci, a często także trupów, już praktycznie
wszędzie? Reinhold Messner próbował, ale pogoda nie pozwoliła. W 2001 władze
chińskie udzieliły zezwolenia na wspinaczkę hiszpańskiemuu alpiniście
Jesue M. Novasowi, jednak po fali protestów środowisk wspinaczkowych i mediów,
ten zrezygnował (za Wikipedią). Odtąd już nikt się nie poważył jej tknąć, nawet siejący zniszczenie Chińczycy.
Teraz narzucające się, rzecz jasna, pytanie, co sprawiło, że
Colin Thubron, starszy pan, Anglik, absolwent Eton College, zawodowy podróżnik,
wybrał się na tę górę w Tybecie?
Tak o swoim marzeniu sam pisze:
Tybet rozbrzmiewa jak
wspomnienie o czymś utraconym, co przetrwało z czystszej epoki; nie tyle kraj,
ile obszar umysłu. […]
Krajowi towarzyszyła
oniryczna aura, jakby czas się w nim zatrzymał. Podróżnicy czuli, że wracają do
dzieciństwa albo wkraczają w niewinną, nieskrępowaną podświadomość. Inni porównywali
podróż po Tybecie, mimo niebotycznych gór, do zejścia do podziemi, natomiast
niezwykła atmosfera coraz popularniejszej Tybetańskiej księgi umarłych, wydawanej
w licznych przekładach, udzieliła się także i mnie.
Reportaż Thubrona jest tylko i aż szczegółową relacją z codziennego
przemierzania szlaku. Niesamowicie wciągającą relacją. Na podstawie swoich
codziennych notatek autor zdołał odtworzyć każdy zakręt na trasie, każdą perspektywę
na dolinę, każde załamanie terenu, każdego napotkanego człowieka. A przynajmniej
stworzył takie wrażenie - podróży w skali 1:1, po prostu przeniesienie się w
czasie. Absolutne mistrzostwo świata! Budowanie nastroju takimi zdaniami, jak:
Nad doliną na
wschodzie zwisają łachmany nocnego deszczu.
Thubron w sposób godny najwyższego podziwu panuje nad tym,
co chce napisać i jak chce to zrobić. Czytając go, czuję się jak pod najlepszą ‘specjalistyczną
opieką’. Użycie czasu teraźniejszego, koncentracja na szczegółach dotyczących
kolorów ubrań, chmur, trawy, rzek i skał. Niesamowicie wierne opisy zmieniającej
się roślinności. Wiedza przyrodnicza, antropologiczna, kulturoznawcza,
antropologiczna widoczna na każdym kroku. Wszystko to razem złożyło się na niezwykle wymowną,
malowniczą literaturę. Sprawiło, że wciągnęłam się w spokojną, medytacyjną, surową
atmosferę pielgrzymki do świętej góry. Całkowicie to mną zawładnęło. Jakbym tak
była.
Autor dba jednak,
żeby zbytnio nie oderwać się od rzeczywistości. Jest powściągliwym realistą. Od
czasu do czasu burzy nasze iluzje:
Podróż nie sprzyja refleksji,
na co niegdyś liczyłem. Wędrówka jest zbyt uciążliwa, droga zbyt stroma. Każdy
krok na kamiennym szlaku wymaga drobnej, półświadomej decyzji, którą podejmuje
się niepostrzeżenie.
Także kiedy autor napotyka na swej drodze ludzi: mieszkańców
wiosek, mnichów, na koniec chińskich żołnierzy i nawet obcokrajowców, którzy
tak jak on dotarli do Kajlas, iluzja Arkadii musi rozpłynąć się w obliczu
tragicznej rzeczywistości. Opis zachowań ludzkich, ludzkiej nędzy działa jak
kontrapunkt dla metafizyki, która pojawia się w naszej lekturze w sposób
nieunikniony. Oto np. współcześni mnisi buddyjscy:
Mnisi się bardzo podniecają
[oglądając mecze piłki nożnej w telewizji] . […] Chodziło o Manchester United.
Wszyscy mnisi uwielbiają piłkę nożną. Wczoraj złościli się podczas meczu Ligi
Mistrzów. Barcelona pokonała Manchester United, a wszyscy mnisi kochają Manchester
United. Szkoda, że nie widziałeś, jak sprzeczali się przed telewizorem.
Góra w Tybecie ma
także bardzo skondensowana i powściągliwą, ale znaczącą warstwę osobistą. Autorowi zmarła niedawno matka. Jest teraz ostatni ze
swojego rodu. Kiedy idzie po szlaku nad przepaścią i braknie mu tchu, przypomni
sobie, jak podawał tlen umierającej matce. Kiedy na mapie dostrzeże znajomą
nazwę powróci wspomnieniem do swego arystokratycznego ojca, brytyjskiego
oficera, który stacjonował w Indiach i urządzał tam polowania. Kiedy spojrzy na
skałę – wyglądającą jak w Alpach – wspomni młodą siostrę, która zginęła porwana
przez lawinę w Alpach. Kiedy się jest na szlaku do Kajlas, Tybetańska księga umarłych czyta się sama.
Posłuchajcie więc o Kajlas:
Mimo swej ogromnej
masy ta góra jest światłem. Według ludowych wierzeń tybetańskich przyleciała tu
z innej nieznanej krainy - wiele tybetańskich gór lata – i została umocowana
flagami modlitewnymi oraz łańcuchami, zanim diabły zdążyły wciągnąć ją pod
ziemię. Później, aby niebiańscy bogowie nie unieśli Kaljas i nie zwrócili jej
tam, skąd pochodziła, Budda przybił ją do ziemi czterema odciskami stopy.
Czy warto zdecydować się na ogromny wysiłek pielgrzymki? Nie
pytaj góry… Ona Ci nie odpowie. Milczy i milczeć będzie, nieporuszona.
Wywiad z autorem, dla zainteresowanych.
Będę musiała przeczytać . Odpowiedź na Twoje pytanie brzmi : pasja . Tak myślę , ja tam ich rozumiem choć po górach nie chodzę .
OdpowiedzUsuńGora jest na prawde niesamowita! Ksiazka godna uwagi.
OdpowiedzUsuńCo do gor to nigdy mnie nie pociagaly i nie wiem co ludzi do nich tak ciagnie, nawet za cene zycia!? Slowo pasja nie pasuje mi tu ni troche...
A jednak jest to coś w rodzaju pasji, miłości poteżnej, uzależniającej... Nie pojmuję, ale przyjmuję jako fakt.
UsuńChciałabym tam znaleźć się pewnego dnia.
OdpowiedzUsuń