Yukio Mishima „Złota Pagoda”
Piękne widoki są jak
piekło.
Yukio
Mishima
Jedna z najbardziej cenionych powieści pisarza, który uważany
był za życia za pewnego kandydata do nagrody Nobla. Mając w zasięgu ten realny
sukces wybrał iluzoryczną sławę pogrobową, popełniając spektakularne seppuku,
które już na zawsze „przykryło” jego sztukę. A szkoda.
Bo Yukio Mishima to wytrawny pisarz. Napisał trochę poezji, klika powieści
i przede wszystkim dramaty. Był stylistą. Wyrafinowanym. Panującym nad
materiałem słownym bardzo, bardzo. Świadomie stylizował swoje utwory, korzystając z
wzorów przede wszystkim europejskich. Po krótkim okresie fascynacji
romantycznym rozbuchaniem, przeszedł na pozycje klasyczne. I taka jest „Złota
Pagoda”. Formalnie perfekcyjna, wzorowana na Tomaszu Mannie (jeśli chodzi o Europejczyków) i na wykształconym w Niemczech Ogai Mori (jeśli chodzi o Japończyków), pełna ładu,
harmonii, bez zbędnego słowa, żadnej
niejasności, intelektualna i pozbawiona niepotrzebnych uniesień. Chłodna w
wyrazie. Pięknie i elegancko opowiedziana historia nawiązująca do faktycznych
zdarzeń w Kioto, gdzie tuż po II wojnie światowej jeden z młodych buddyjskich
mnichów spalił świątynię, bezcenny zabytek, XIV-wieczną Kinkakuji. Bo była zbyt
piękna...
W powieści Mishimy zapoznajemy się z literacką wizją tego
zdarzenia i jego hipotetycznych przyczyn. Zło pokazane jest jako banalny, acz nieunikniony, splot osobowości i okoliczności. Bohater, samotny od początku do
końca, uzasadniający tę samotność swoim jąkaniem się i brzydotą, odrzuca świat
i jest przez niego odrzucany. Jego myśli krążą wokół tego, jak nadać swojemu
życiu sens:
Ta wielka ciemna
pozbawiona znaczenia rzeczywistość została mi dana i napierała na mnie z
nieznośną, ogromną siłą.
Kiedy czytam takie słowa, nie mogę nie pomyśleć, że są to
rozważania raczej mocno nietypowe dla młodego niewykształconego chłopaka z
prowincji japońskiej… Nie oszukujmy się,
w takich chwilach myśli czytelnika biegną ku autorowi. Dalej przeczytamy jeszcze inne mocno autobiograficzne wyzwanie:
Żyłem, nie dotykając
życia.
Bywa, że ból zadawany sobie lub innym jest jedyną okazją, żeby
poczuć, że się żyje.
I kolejne słowa
Mizoguchiego, bohatera Złotej pagody, które mógłby zapewne wypowiedzieć i sam Mishima, cherlawy młodzieniec, wysłany przez rodziców w świat, czujący się często obco w swojej skórze:
Gdyby nie było ludzi,
nie byłoby też upokorzeń.
W powieści Złota Pagoda musiała spłonąć, bo Mizoguchi tylko niszcząc, to co jest dla niego niedostępne (piękno), czuje, że żyje:
Wtedy zacznie się moje nowe życie, przygotowane specjalnie dla mnie.
Złota Pagoda to literatura wysokiej jakości. Intrygująca w swojej powściągliwości. Poza interesująco poprowadzoną analizą zła i rozważań o pięknie, które nie jest ani dobre, ani mądre - przynajmniej dla niektórych - pozwala też lepiej zrozumieć Japonię i Japończyków, ich kulturowe korzenie sprzed II wojny i szczególnie ciekawie opisaną biedę i wstyd powojenny.
A teraz kilka słów o fascynującym autorze Yukio Mishimie (tu
imię i nazwisko w kolejności europejskiej, warto jednak pamiętać, że po japońsku
nazwisko zapisywane jest jako pierwsze.) Mishima przeszedł świadomą przemianę po powrocie z młodzieńczej wyprawy dookoła świata. Postanowił osiągnąć dokonałość we wszystkim, co robił, za wszelką cenę. Pisał doskonałe teksty, ubierał się doskonale, wyrzeźbił dokonałe ciało, miał grupkę wyznawców, był dandysem i estetą aż po grób. Nawet jego głowa po odcięciu nie wyglądała brzydko...
Oto nieco więcej szczegółów dla chętnych. Czerpię je z pamięci oraz z artykułu Roberta Stefanickiego w Dużym Formacie GW.
Mishima już na zawsze pozostanie w ludzkiej pamięci z powodu swojej wzniosłej w zamierzeniu, a groteskowej w wykonaniu śmierci przez seppuku w 1970 r. Jak to się odbyło? Mishima wraz z grupką zwolenników zajął budynek rządowy, wziął zakładników, zażądał zgromadzenia oddziałów żołnierzy Sił Samoobrony przed budynkiem w celu wysłuchania jego przemowy w zupełnym milczeniu.
Oni jednak ani jej nie słyszeli z powodu odległości, ani nawet nie chcieli jej słuchać. Tłum wołał ”Złaź. Przestań się wygłupiać!”.
Mishima już na zawsze pozostanie w ludzkiej pamięci z powodu swojej wzniosłej w zamierzeniu, a groteskowej w wykonaniu śmierci przez seppuku w 1970 r. Jak to się odbyło? Mishima wraz z grupką zwolenników zajął budynek rządowy, wziął zakładników, zażądał zgromadzenia oddziałów żołnierzy Sił Samoobrony przed budynkiem w celu wysłuchania jego przemowy w zupełnym milczeniu.
Oni jednak ani jej nie słyszeli z powodu odległości, ani nawet nie chcieli jej słuchać. Tłum wołał ”Złaź. Przestań się wygłupiać!”.
Determinacja nie opuszczała Mishimy. Zaplanował w końcu ten spektakl perfekcyjnie... I nie przesadzam wiele, mówiąc o spektaklu. Mishima pragnął umrzeć estetycznie. Pragnął, żeby jego śmierć była dziełem sztuki. Takie myślenie ma długie tradycje w kulturze japońskiej.
Występował w mundurze zaprojektowanym dla niego (i jego osobistych stu żołnierzy zgromadzonych w Stowarzyszeniu Tarczy) przez Pierre Cardina. Przygotowanie do ceremoniału seppuku nie zostało przerwane. Następuje rozplatanie sobie brzucha. I tu mały klops... Honorowy pomocnik – co prawda nie mdleje, ale i nie ścina głowy - tylko trafia w kark. Drugi za to ścina ich obu. Sytuacja uratowana... A wszystko to po to, by wzburzyć siły paramilitarne w Japonii do buntu przeciw narzuconej przez powojenną konstytucję demokratyzacji i demilitaryzacji i związanej z tym ‘amerykanizacji’ życia w Japonii. Wielu powie: ‘Zgroza i bezsens.’ Są też i tacy, którzy powiedzą: ‘Odwaga i wierność zasadom kodeksu bushido.’
Występował w mundurze zaprojektowanym dla niego (i jego osobistych stu żołnierzy zgromadzonych w Stowarzyszeniu Tarczy) przez Pierre Cardina. Przygotowanie do ceremoniału seppuku nie zostało przerwane. Następuje rozplatanie sobie brzucha. I tu mały klops... Honorowy pomocnik – co prawda nie mdleje, ale i nie ścina głowy - tylko trafia w kark. Drugi za to ścina ich obu. Sytuacja uratowana... A wszystko to po to, by wzburzyć siły paramilitarne w Japonii do buntu przeciw narzuconej przez powojenną konstytucję demokratyzacji i demilitaryzacji i związanej z tym ‘amerykanizacji’ życia w Japonii. Wielu powie: ‘Zgroza i bezsens.’ Są też i tacy, którzy powiedzą: ‘Odwaga i wierność zasadom kodeksu bushido.’
Ja powiem: Odzwierciedlenie chorego sposobu myślenia.
Radzenie sobie z bólem istnienia. Pragnienie bycia kimś lepszym, niż się czuje, że się jest. Konsekwencja pewnego sposobu życia, w którym
forma i styl nadają treść życiu. I wszystko to, aby podnieść poczucia swojej wartości, choć przez
chwilę być podziwianym i szanowanym. Czy nie jest tak, że takim ludziom potrzebne bywa dokonanie czynu o
charakterze „przekroczenia tabu”? Niezwykłego czynu, który ze zwykłego człeka
uczyni bohatera? Prawda jest taka, że nikt nie rodzi się bohaterem. Zwykle
bohaterem ktoś staje się przypadkiem. Są jednak tacy, którzy trenują, żeby
zostać bohaterami.
Wydaje się, że taką patologiczną drogę wyrównywania deficytów emocjonalnych wybrał właśnie Yukio Mishima, początkowo słaby i chuderlawy dzieciak wychowywany przez wymagających opiekunów, z czasem niepewny siebie młodzian zafascynowany kulturą helleńską i starożytnością, Europą, który po powrocie z
podroży dookoła świata decyduje rozpocząć trening ciała (kulturystyka i karate) i ducha
poprzez wstąpienie na drogę bushido, które ma mu zagwarantować „przekroczenie
swoich słabości” i stanie się godnym
uznania, w swoich głównie oczach.
Charakterystyczne, że Mishima w licznych tekstach autobiograficznych z pogardą wypowiada się o
okazywaniu uczuć, słabości i ‘kobiecej naturze’, którą za wszelką cenę pragnie w sobie zwalczyć.
Ludzi tak sobie radzących z dojmującą pustką, poczuciem
braku, niskim poczuciem wartości jest więcej. Co jakiś czas wypływają na
szerokie wody, kiedyś gazet, teraz telewizji i Internetu, a to strzelając do Lennona, a to wbijając nóż w plecy tenisistki,
palnując atak na parlament, uderzając
w twarz kogoś znanego na wizji, rozbijając komuś jajko na ramieniu, itd. Itp.
Podobny wzór zachowania, podobny typ osobowości, zbliżone urojenia wielkościowe.
Podobna agresja jako pomysł na
zaistnienie. A na co dzień samotność, samotność, samotność.
Yukio Mishima - fascynujący, autodestrukcyjny człowiek.
____________________________
Czytamy serie wydawnicze... Biblioteka Japońska [Wyd. Wilga]]
Gratuluję napisania bardzo ciekawego tekstu. :) Muszę kiedyś sięgnąć po jego książkę.
OdpowiedzUsuńZ azjatycką literaturą do tej pory raczej nie miałam do czynienia, ale spróbuję :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Akurat Mishima jest bardzo europejski w wyrazie, moim zdaniem, Coś jak H. Murakami. Niemniej, nawet jesli tak, to w glębi pozostaje jakaś odmienność, szalenie pociągająca.
OdpowiedzUsuńSam Mishima ze swoim pragnieniem stetyzacji życia i śmierci, pokazuje, że Japonia to jednak inne wartości.
Ja talent pisarski Mishimy poznałem dzięki utworom "Na uwięzi" oraz "Ballada o miłości". Oba dzieła znajdują się w jednej książce (wydanej przez PIW) i znakomicie się uzupełniają, prezentując dwa odmienne punkty widzenia na uczucie, uważane za najwznioślejsze spośród wszystkich, czyli miłość. „Złota Pagoda” również wydaje się piekielnie interesująca, dlatego spróbuję jej poszukać w lokalnej bibliotece :)
OdpowiedzUsuń