Michał Głowiński Kładka
nad czasem. Obrazki z Miasteczka
Opowieść o miejscu urodzenia, dzieciństwa i wczesnej
młodości Głowińskiego – Pruszkowie. Choć nazwa ta ani razu w tomie się nie
pojawia, zastąpiona uniwersalizującym słowem Miasteczko, jest łatwo rozpoznawalna dla czytelnika, szczególnie
mieszkańca Mazowsza. A to za sprawą pojawiającego się słynnego na całą Polskę szpitala
psychiatrycznego w Tworkach, obecnie dzielnicy P., także z powodu wspomnień o
obozie przejściowym stworzonym w P. na terenach Warsztatów (kolejowych) w 1944 r. Obóz ten trwale zapisał się w pamięci wielu warszawiaków, bo trafili tam praktycznie wszyscy
mieszkańcy miasta po jego poddaniu się po Powstaniu. Np. moja teściowa,
mieszkanka Koła na Woli trafiła z rodzicami i siostrą przez P. do Berlina do
obozu pracy, mając zaledwie 8 lat. Kolejny trop to kolejka WKD oraz druga linia - dawniej kolej warszawsko-wiedeńska. No i Utrata, dawniej słynna jako „rzeka-smródka”…
Ale zgódźmy się z autorem, że miasteczko P. można było przed
wojną uznać za archetypowe polskie „Miasteczko”. O dziwnym planie, pocięte drogami i kolejowymi torami, z
neogotyckim kościołem, targowiskami, zakładami produkującymi ołówki, tartakiem
(jednym z właścicieli takiego tartaku był żydowski dziadek Głowińskiego), z dobrym
i słabym liceum oraz biblioteką, w której przyszły wyśmienity polonista znalazł
przedwojenne wydanie Ferdydurke i Braci Karamazow – swoje najważniejsze
młodzieńcze lektury. Był tam także, tak jak w większości miasteczek na Mazowszu
także kirkut oraz dziś już zapomniane ślady po Żydach.
Głowiński, już po napisaniu słynnych „Czarnych sezonów”, w których
wraca pamięcią do okresu wojny i wspomnień o byciu „dzieckiem Sendlerowej” zapragnął przerzucić też kładkę
wspomnień do czasów, kiedy jako dziecko chętnie przesiadywał przy oknie i
obserwował ulicę 3 maja, jedną z kilku głównych ulic Miasteczka. Opisał to, korzystając z niezwykłej pamięci do szczegółów i do ludzi oraz tego, że obserwowanie, stanie z boku to jego prawdziwa natura. Znajdziemy
więc tu opowiadanie o romansach Pani hrabiny, o znanej wszystkim prostytutce
Andzi Przysmak, o głupim Zdzisiu, podmiejskim amancie Józefie Jelitko i Pani w
czerni jeżdżącej co tydzień na groby powstańcze.
Kładka nad czasem to trochę prawda i trochę fikcja. To opowiadania, trochę legendy,
trochę gawędy, trochę wspomnienia. Dla zwolenników wolno płynących opowieści o
czasach minionych. Dla mnie ma dodatkowy urok, bo ja też przez 12 lat mieszkałam
„nad torami”, w podwarszawskim Rembertowie i chodziłam czarną, żużlową drogą do szkoły…
___________________________
Wyzwania: Z literą w tle oraz Z półki
Zawsze kojarzyłam Głowińskiego tylko z tekstami teoretyczno - literackimi toteż z przyjemnością u Ciebie odkrywam inne jego utwory. Kolejna pozycja na liście - trzeba przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
OdpowiedzUsuń