Stanisław Lem Dylematy
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2003
Ziór krótkich felietonów Lema z przełomu XX i
XXI wieku. Dla fanów Lema jako człowieka i jako autora.
Była to już końcówka życia tego niezwykłego człowieka. Lem zmarł, jak pamiętamy,
w 2006 roku, mocno już schorowany. I tak mi się czyta ten zbiór
tekstów. Jako pożegnanie. Jako jeszcze jedną próbę ogarnięcia rzeczywistości.
Jako szarpaninę z natłokiem informacji i przemyśleń. Jako pewnego rodzaju poddanie się, ale
niepogodzenie z tym, że świat jest taki, jaki jest.
Nie wiem dlaczego, ale
jestem z reguły zwiastunem raczej niedobrych wieści.
I rzeczywiście
Dylematy to w sumie zbiór zapowiedzi katastrof kulturowych, politycznych,
militarnych, społecznych, medycznych i wszelkich innych.
Żyjemy na początku
trzeciego tysiąclecia, tak ponurym, że skłania mnie to do kilku refleksji, przytłaczających
wiarę w możliwość wykształcenia w człowieku cnót zgodnych z elementarnym
kanonem moralności.
Przyjrzyjmy się temu zdaniu. Stanowi ono podstawowy przekaz Dylematów. Napisane jest w typowym dla niego stylu: Ponury czas… Refleksja…
Problem z wiarą w przyszłość człowieka… Próba kształcenia… Cnoty… Elementarny kanon…
Moralność…
To są dylematy Lema. Umówmy
się, kto tak dzisiaj pisze? Kto o tym dzisiaj rozmyśla? Moralność? Kanon? Cnoty?
Tylko człowiek z zeszłego wieku może wierzyć, że jego ‘święte oburzenie’, rozważania
i analizy, wreszcie zaangażowany apel zdołają choć trochę zmienić świat…
I właśnie dlatego przeczytałam Dylematy Lema, utwierdzając się w przekonaniu, że przynajmniej
dopóki on żył (do 2006) był na tej planecie ktoś, kto myślał podobnie do mnie J Z tego punktu widzenia
niewątpliwie sama jestem człowiekiem zeszłego wieku…
Lem był genialnym samoukiem. Urodził się w niewłaściwym miejscu,
w niewłaściwym czasie. Przeżył wojnę – pamiętajmy, że to cud samym w sobie,
bo żydowskie pochodzenie jego rodziny nie było tajemnicą we Lwowie. Nie zdobył
formalnego wykształcenia, próbował jednak aspirować do bycia naukowcem. Predysponowały go do tego głód wiedzy, pracowitość i śmiałość pomysłów. Jego młodzieńczą pracę o mózgu
poddano jednak miażdżącej krytyce. Wtedy też jego przyszły mentor dr Mieczysław
Choynowski zachęcił go do samodzielnej nauki z wykorzystaniem prenumeraty czasopism
naukowych: angielskich, amerykańskich, niemieckich i rosyjskich. Regularne ich czytanie
oraz gromadzenie stało się odtąd drugą naturą Lema, jego esencją .
Musiał zarabiać
na życie i zaczął pisać. Wybrał gatunek, w którym w Polsce mało się dotąd pisało i wydawało,
gatunek bezpieczny, bo daleki od rzeczywistości realizmu socjalistycznego –
science fiction. Po kilkudziesięciu latach zarzucono mu eskapizm, ale ja myślę,
że to był podszept zdrowego rozsądku oraz gorąca potrzeba wyżycia się jego
bujnej, kosmicznej wyobraźni.
Dylematy są tak
bardzo staroświeckie w wyrazie także dlatego, że jest to zestaw relacji z lektur,
dygresji o tym, co Lem przeczytał oraz szczególnie kąśliwe relacje z tego,
co zobaczył w telewizji.
Lem nie nauczył się nigdy korzystać z komputera, jego kontakt
z Internetem miał charakter pojedynczej wizyty. To nie był jego świat. Jak
powiedział w 1996 r.: Znacznie mniej boję
się antymaterii niż Internetu.
Bo też świat Lema to były rozważania o naturze ludzkiej,
okrutnej i dzikiej, skłonnej do agresji i totalitaryzmu. Kiedy pokazywał
Obcego, to po to, żeby mimowolnie jeszcze wyraźniej pokazać niedoskonałość człowieka,
niedoskonałość jego fizyczności i jego naturalnych skłonności. Lem bez wątpliwości zawsze był racjonalistą i pesymistą. Pod koniec życia
wręcz mizantropem. Niezdolnym do pisania optymistycznych zakończeń. W omawianych
tu felietonach jest dowcipny i złośliwy w staroświecki sposób – nawet wtedy gdy np. bardzo
pragnie być dosadny - nie jest w stanie przestać być człowiekiem kulturalnym. To człowiek starej daty.
Ale w ocenie wielu sytuacji trudno się z nim nie zgodzić. Może nazywa rzeczy zbytnio
po imieniu, ale przecież taki był zawsze. Samotny jeździec Apokalipsy. Nigdy
nie liczył się z opiniami innych i robił swoje.
Niejednokrotnie bywałem
w późniejszej fazie mojego pisarstwa oskarżany o czarnowidztwo, nigdy jednak
nie sądziłem, że będą mi się na usta cisnąć słowa: ludzkość jest olbrzymim
stadem bezustannie rozmnażających się łysych małp, za opatrzonych w brzytwy
wynalezione przez ich bystrzejszych krewnych.
Mierzi go fałsz polityków. Pierwszy felieton w zbiorze Dylematy jest o tym, że nie wiadomo, czego
można spodziewać się po Putinie (wtedy wybranym na prezydenta Rosji po raz
pierwszy), że jest ‘zaszyfrowany’, niepokojący. Po latach już nieco lepiej
rozszyfrowaliśmy Putina… W telewizji ogląda się już gorsze rzeczy niż
wyśmiewany przez niego Big Brother. Potwierdziła się jego opinia, że nie bomba
atomowa, lecz walizka z mikrobami stanowi prawdziwe zagrożenie dla świata
zachodniego. Jest o klonowaniu, nanotechnologii, człowieku przyszłości, ale
także o biologii zjawisk religijnych, itd.
Globalizacja, komercjalizacja, tandeta popkultury,
postmodernizm, w tym szczególnie fascynacja turpizmem, cielesnością. [I tu
ciekawa rzecz. Lem pokazuje się jako człowiek przywiązany do sztuki klasycznej,
ale sam przecież nie stronił od
eksperymentów literackich, i to czysto postmodernistycznych. I tak np. pisząc recenzje
nieistniejących książek (Doskonała
próżnia 1971) i wstępy do nieistniejących dzieł (Wielkość urojona 1973) pozwalał sobie na harce wyobraźni i estetykę,
których teraz by innym chyba zabronił.]
Dla fanów jego prozy sf interesujące
będzie autorskie podsumowanie trafionych prognoz wraz ze wskazaniem
tytułów, gdzie się pojawiają dane pojęcia i koncepty, takie jak np. wirtualna rzeczywistość. Oraz teksty o filmowych adaptacjach Solaris czy Niezwyciężonego (niezrealizowana).
Zainteresowania Lema są niezwykle szerokie jak na człowieka
o wysokim IQ przystało. Jego aspiracje, żeby wyrobić sobie zdanie we wszystkich
możliwych sprawach jest po prostu… porażające i znowu niedzisiejsze. Dziś każdy
nastolatek wie, że świat jest nie do ogarnięcia. I z góry się poddaje… Rezygnując
często z porządnego ‘ogarnięcia’ choćby jednej dziedziny i osiągnięcia pewnej,
może i niepełnej, ale jednak w miarę wszechstronnej wiedzy o pozostałych. Lem się
nie poddawał, walczył do końca, żeby być na bieżąco.
Na koniec trzeba jednak wyraźnie powiedzieć i ostrzec
czytelników, że opis świata Lema jest bez wątpienia naznaczony depresją i
niemożnością dostrzeżenia pozytywnych stron rzeczywistości. Lem nie widzi światełka
w tunelu.
Nie jestem pewien, czy
udało mi się już dotknąć głównych czynników sprawczych owej marności naszego czasu,
w której byle jaka pospolitość staje się żyzną glebą dla wzrostu plugawej
agresji.
_______________________
Z półki
LEMORIADA
Jak miło z samego rana poczytać o ulubionym autorze...
OdpowiedzUsuńWielki to był człowiek. Wielki samotnik.Zgorzkniały. Na szczęście jego dzieła ze środkowego okresu nie są naznaczone tak bardzo czarnowidztwem.
Usuń