Mogę polecić tę książkę jako pierwszą lekturę dla osób,
które chcą przeczytać coś o Holocauście. Jest to dziennik żydowskiej
dziewczynki z Pragi, która staje się ofiarą hitleryzmu i zostaje zmuszona do walki o przeżycie między 10 a 15 rokiem
życia. Czyli są to niezmodyfikowane żadną ideologią fakty, opisane językiem prostych zdarzeń na miarę dziecka, a potem nastolatki. Wierzcie mi, Helga nie roztrząsa niesprawiedliwości losu, ona po prostu się dziwi, że ludzie potrafią być tacy niedobrzy...
Helga Weissova jest jednym z zaledwie setki dzieci ocalałych z getta w Terezinie. Dotąd w Polsce niewiele
mówiono o tym mieście-getcie, w którym
gromadzono Żydów z terenów na południe od Polski.
Wielką wartością dziennika Helgi jest właśnie ukazanie życia
w tym „idealnym mieście Żydów”, dawnych koszarach teraz zamienionych w
wielkie, wielotysięczne więzienie, obóz przejściowy. Zadziwiające było to miejsce… Zanim przebywający tam człowiek trafił do transportu do KL Auschwitz, doprowadzano do jego stopniowej dehumanizacji. Stawał się przedmiotem obróbki nazistowskiego przemysłu śmierci.
I tak Helga oraz inne dzieci zostaje rozdzielona z rodzicami. Zresztą uznaje to – jak to
dziecko – za fajne! Początkowo spanie na piętrowych łóżkach w gronie rówieśniczek przypomina jej kolonie
letnie. Ale mija czas, a koleżanek ubywa.
Dopóki jej rodzice, obecnie ludzie-numery, przebywający rozdzieleni w
budynkach dla mężczyzn i dla kobiet, mają czym płacić, udaje im się uniknąć
wywózki, czyli „wyreklamować się”. Dorośli pracują w polu, w administracji obozu, dzieci
mają zorganizowane tajne nauczanie. Dostają regularnie jedzenie, które pozwala
im nawet „oszczędzić” na przygotowanie pseudotortów urodzinowych. Helga ma zeszyty, ołówki, kolorowy papier. Czytelnicy
wiedzą, że pochodzi on z walizek nowoprzybyłych na „śluzę”… Dziewczynka o tym nie mysli. Po
prostu chce malować, tak jak powiedział jej tata: „to, co widzi”.
Owe ilustracje,
oryginalne rysunki Helgi z Terezina są kolejnym wyróżnikiem jej relacji. Helga
portretuje to, co stało się jej normalnym życiem. A my obserwujemy „na własne
oczy” zinstytucjonalizowaną, opartą na porządku, liczeniu, punktualności i
licznych formalnościach… zagładę. Banalność zła opisaną bez świadomej
refleksji dorosłego, bez zastanawiania się – dlaczego mnie to spotkało? – bez buntu,
po prostu dzień za dniem.
Jedną z najbardziej szokujących historii związanych z Terezinem jest wizyta, którą złożyli tam przedstawiciele Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, żeby przekonać się, że skarżący się na złe warunki panujące w getcie duńscy Żydzi (trafiło ich tam przypadkiem 500) nie mają racji. Hitlerowskie Niemcy robią wszystko, żeby Żydom dobrze się wiodło w gettach. Oto dowód: zadbani ludzie na ulicach, a obok wóz pełen bochenków chleba. Czerwony Krzyż wyjeżdża zadowolony, że Żydzi mają tak dobrą opiekę...
Jesienią 1944, w przeddzień wywózki do Auschwitz, Helga przekazuje swój dziennik wujkowi. On
zamurowuje go w ścianie.
Dzięki temu oglądamy go teraz. Także dzięki temu, że
zarówno wujek, jak i Helga, a także jej matka – wszyscy szczęśliwym trafem
przeżyli. To jest kolejny ewenement. Dla czytelnika jest to bardzo pomocne –
wiedzieć, że ta dziewczynka przetrwała, i stała się dorosłą kobietą, malarką,
matką, żoną, a dzisiaj babcią. Moje poczucie winy związanej ze wstydem za to,
że „człowiek człowiekowi zgotował ten los” jest bowiem ogromne. Czasami wywołuje to zbyt duży opór mojej psychiki w zetknięciu z opisami cierpień i porzucam lekturę - bo nie mogę tego znieść!
Tymczasem historia Helgi jest optymistyczna. Dziewczynka wykazuje wielkie zdolności przystosowawcze, jest optymistką, ma wspierającą ja matkę i jest zdyscyplinowana. Dba obsesyjnie o czystość. Wolała nie wypić kawy, którą dostała po 3 dniach bez wody, tylko się w niej umyć... Ma też wiele, wiele szczęścia. Wychodzi żywa z tyfusu (2 razy), zapalenia płuc, zapalenia mózgu. Kiedy trafia do KL Auschwitz, nie rozdziela się matką. Kłamie, że ma 18 lat i dzięki temu nie trafia, jako dziecko, prosto do gazu. Jest niewolnicą jak inni, zrzuca ubranie na rozkaz na oczach „młodych esesmanów”, poddaje się goleniu głów, walczy o miskę, do której trafiają raz odchody, innym razem zupa z brukwi. Żyje od apelu do apelu, którymi regulowane było życie w KL.
Tymczasem historia Helgi jest optymistyczna. Dziewczynka wykazuje wielkie zdolności przystosowawcze, jest optymistką, ma wspierającą ja matkę i jest zdyscyplinowana. Dba obsesyjnie o czystość. Wolała nie wypić kawy, którą dostała po 3 dniach bez wody, tylko się w niej umyć... Ma też wiele, wiele szczęścia. Wychodzi żywa z tyfusu (2 razy), zapalenia płuc, zapalenia mózgu. Kiedy trafia do KL Auschwitz, nie rozdziela się matką. Kłamie, że ma 18 lat i dzięki temu nie trafia, jako dziecko, prosto do gazu. Jest niewolnicą jak inni, zrzuca ubranie na rozkaz na oczach „młodych esesmanów”, poddaje się goleniu głów, walczy o miskę, do której trafiają raz odchody, innym razem zupa z brukwi. Żyje od apelu do apelu, którymi regulowane było życie w KL.
Kiedy gorliwy szef jej obozu postanawia w kwietniu 1945 roku
przewieźć „swoich więźniów” do Mauthausen przez Flossenburg, żeby nie trafili w ręce
nadchodzących wojsk radzieckich (jak przystało na przykładnego pracownika fabryki śmierci), Helga przeżywa 14 dni w otwartym
wagonie, ekstremalnie stłoczona z żywymi i zmarłymi kobietami. Wtedy, w
przeddzień wyzwolenia jest bliska samobójstwa. Jednak poczucie zobowiązania wobec
dogorywającej matki pozwala jej przeżyć.
_____________________
Wyzwanie Trójka e-pik (książka z motywem wojny).
Książka pożyczona w ramach akcji przynadziei Podaj książkę (dzięki!)
Niezwykła historia, warta poznania bezpośrednio z kart książki.Historia Helgi ukazuje nie tylko koszmar wojny, getta ale również wolę życia, która sprawia, że człowiek potrafi się przystosować do warunków życia, trwać i przetrwać.
OdpowiedzUsuńJak wynika z ostatnich zdań nie tylko Polacy byli tak bezwzględni. Gdyż podobną sytuacje opisuje Miłoszewski w "Ziarnie prawdy" świadcząca o tym, że Ci co pozasiedlali ocalałe domy nie witali z zachwytem powracających do swych domów Żydów. Przykre czytać o czymś takim.)
Oj tak, trochę empatii by się przydało... W ogóle trudno jest radzić sobie z czyimś bólem. Ale powitanie, jakie zgotowano ocaleńcom z Holocaustu było zbyt często nie do zaakceptowania.
UsuńNie wiem czemu do tej pory nie miałam tej książki na liście do przeczytania. Musze to szybko zmienić, bo tematyka w kręgu moich zainteresowań, a forma bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuń