Piotr Sarzyński Wrzask w przestrzeni. Dlaczego w Polsce jest
tak brzydko?
Podróżując w czasie majówki bliżej lub dalej, każdy z nas miał
okazję rozejrzeć się po Polsce. Jak powiedział i narysował Andrzej Mleczko: „Morze, góry, pola, lasy… Panie, jaki to
mógłby być piękny kraj!”
Zerkając przez okna samochodu na trasie Krynica zdrój –
Warszawa, po raz setny zadumałam się nad koszmarem estetycznym polskich miast i
miasteczek. Mój mąż – bardziej w świecie bywały – twierdzi, że występujący u nas chaos
estetyczny jest w świecie czymś niespotykanym, no może tylko dalej na wschód… Te kilka miejsc w świecie, które widziałam osobiście, rzeczywiście potwierdzają jego opinię.
Dlaczego się tak dzieje? Mam swoje podejrzenia, ale chciałam
poczytać, jak widzą ten problem inni. Sięgnęłam więc po książkę publicysty
POLITYKI Piotra Sarzyńskiego.
Jak się domyślacie nie jest to przyjemna lektura. Zamieszczone
zdjęcia zdegradowanych pejzaży, szczelnie
wypełnionych przypadkowymi przedmiotami wnętrz, koszmarnej architektury muzealno-pomnikowej, a nawet
zabawek, pozbawia wszelkich złudzeń. To jest prawda o polskim krajobrazie, i
myślę, że nie tylko krajobrazie fizycznym, ale i mentalnym.
Oto przedstawiony przez Sarzyńskiego ranking koszmarów estetycznych:
2.
Nieporządek urbanistyczny
3.
Bazgroły (zwane graffiti)
4.
Reklamy
5.
Kolejowisko (dworce i ich namiastki)
6.
Psie kupy
7.
Grodzenia i płoty
8.
Bazary i targowiska
9.
Wielkopłytowe elewacje
10.
Noegargamele
11.
Domy z katalogów (najtańsze i najbrzydsze)
12.
Siding
Dominuje brzydota, tandeta, gigantomania i kicz. Prawie
nieobecna jest powściągliwość, harmonia, umiejętność dostosowania się i
myślenie o sferze publicznej jako o czymś wartym troski i dbałości.
Oczywiście domyślamy się, z jakich zaszłości historycznych
wynika to, że potrafimy się troszczyć tylko o swoje obejście i to najczęściej
na modłę „Zastaw się, a postaw się.” Strefa publiczna wciąż praktycznie nie
istnieje jako dobro wspólne. Należy do anonimowej władzy, której od stuleci
nienawidzimy i robimy na złość… Jakże inaczej niż w krajach o długiej tradycji
demokracji i wolności jednostki (np. w Islandii) - rozumianej wszakże inaczej
niż u nas. U nas jest: „Wolnoć Tomku w swoim domu!”. Tam granice wolności
wyznacza wolność i prawa drugiego człowieka. A człowiek ma prawo do życia
w harmonii, a nie chaosie estetycznym.
Jasne, że łatwiej myśleć o rozwiązaniach estetycznych
- po pierwsze, jeśli zna się i (w najprostszy sposób) rozumie pojęcie estetyki i
zasady stosowności;
- po drugie, gdy nas stać na to, żeby myśleć o innych niż
praktycznie względy;
- po trzecie, gdy dobry gust jest promowany i wyrabia się go
w szkole.
I tu dochodzę do tego, co zwykle:
Edukacja, głupcze!
Teraz, gdy jako
społeczeństwo stajemy się coraz bogatsi, bo stajemy się, warto zatroszczyć się
o wyjście z nędzy mentalnej. Tymczasem w szkole nauczyciele – coraz częściej absolwenci
słabiutkich, bo niewymagających uczelni – uczą, jak zdawać testy. Nie chodzi
się już do muzeów, do teatru, nie ma mowy o historii sztuki, nie studiuje się,
czyli nie zgłębia się kwestii estetycznych. O formie mówi się o tyle, o ile można
to sprawdzić w postaci pytania testowego. A wrażliwości estetycznej nie da się przetestować
na papierze... Testem staje się więc sposób życia, spędzania wolnego czasu, nasze
domostwo i jego otoczenie, sposób ubierania się, muzyka, której słuchamy, bo
oczywiście nie książki, których i tak nie czytamy..., itd. Przecież to są wszystko
wybory estetyczne!
Moim marzeniem jest, by były one bardziej świadome, a nie
jedynie zgodne z modą i zasadą „gorsze wypiera lepsze”.
Polecam książkę Sarzyńskiego jako najprostszy materiał poglądowy do takiej lekcji.
_________________
Przy okazji zaliczyłam wyzwanie Z półki
Wycieczka do Wietnamu szybko by zmieniła Twoje zdanie o polskiej estetyce ;) Ale generalnie trudno się nie zgodzić, że jest fatalnie..
OdpowiedzUsuńNo właśnie... Na pewno ąa miejsca, gdzie jest jeszcze gorzej. Ale czemu by nie brać za punkt odniesienia np. miasteczek włoskich, angielskich czy francuskich, a nie slumsów czy
Usuńfaweli?
Mam jedną z książek Piotra Sarzyńskiego, "Przewodnik po rynku malarstwa", ale głównie dla części "albumowej". Czytałam też "Kronikę śmierci przedwczesnych", ale ciężka jest i nie polecam w całości naraz. Na raty owszem. O tej nie słyszałam, ale spróbuję przejrzeć, jeśli będzie okazja.
OdpowiedzUsuńŁatwo dojść do wniosku, że najlepiej nie jest. Ale ważniejsze, wydaje mi się, by każdy ten dach nad głową miał, a rzeczą wtórną jest estetyka. Ale także oczywiście ważną! Może od razu The Venus Project? ;)
http://www.thevenusproject.com/
"brzydotki cieszą
OdpowiedzUsuńbrzydotki podniecają
na tych samych prawach
co piękności"
Miron :)
Obawiam się, że aż tak perwersyjna to nie jestem :))
Usuń