niedziela, 18 stycznia 2015

Michael Crummey "Dostatek"

Michael Crummey Dostatek
(oryg. Galory)
Przeł. Michał Alenowicz
Wydawnictwo Wiatr od morza Michał Alenowicz, Gdańsk 2013

Saga rodzinna z Nowej Fundlandii. Często wskazywana jako warta przeczytana przez polskich czytelników w 2013. Mąż kupił  kiedyś, a teraz mi przyniósł na wieść, że czytam Teatr ryb Gimlette’a.

To nie jest jedyne powiązanie z książką Gimlette’a. Michael Crummey, niemal równolatek Gimlette’a, ale w odróżnieniu do niego rodowity Nowofundlandczyk, napisał ją jak sam pisze, w oparciu o dziesiątki lokalnych opowieści, dzienniki i wspomnienia, opracowania akademickie i strony internetowe, dokumenty archiwalne i zbiory piosenek, opowieści i podania ludowe… oraz Teatr ryb, co uczciwie Crummey przyznaje na końcu książki.

Widocznie wykonali z Gimlettem tę samą robotę, albo po prostu zamknięta na świat kultura nowofundlandzka jest bardzo jednorodna, bo książka Crummeya jest niemalże zbeletryzowaną wersją Teatru ryb. Nie jest to specjalny zarzut, bo jest to bardzo dobra powieść, wciągająca i szlachetna w wyrazie.

Michael Crummey ur. 1965

Gdybym była utalentowanym pisarsko Nowofudlandczykiem, żeby nie powiedzieć pierwszym w życiu utalentowanym pisarsko Nowofudlandczykiem, sięgnęłabym po ten sam motyw: dwóch wiosek – katolickiej i protestanckiej – położonych po dwóch stronach tej samej zatoki morskiej i zwartych ze sobą w niekończącym się sporze. Pozwala to przedstawić mikroświat tej zimnej krainy, której mieszkańcy toczą niekończącą się, nierówną walkę z nieprzyjazną naturą. Morze, ryby, głód, choroby, śmierć noworodków, uszkodzenia ciała dorosłych, prymitywizm życia, analfabetyzm i tak aż po I wojnę światową.

Nowa Fundlandia normalnieje ostatnimi czasy.

Powieść - od zawsze – karmi się opowieściami o miłości. I tu mamy takie, bardzo ładnie 
poprowadzone, stosownie do okoliczności, często jak z Romeo i Julii.

Początek XXI wieku to z kolei wymóg wprowadzenia na karty powieści postaci silnych kobiet. I tu mamy takie, bardzo ładnie poprowadzone – o niebo ładniej i wiarygodniej niż w innych, czytanych przez mnie ostatnio sagach, np. u Cabre w Wyznaję, czy u Rushdiego w Ostatnim tchnieniu Maura.
Z pewnością byłabym zachwycona, gdyby nie to, że wcześniej przeczytałam Teatr ryb, który ma tę samą zawartość treściową, a pozbawiony jest owej „literackości”, której oczekuje się i którą musi dawać czytelnikowi powieściowy gatunek. Oczywiście składam Crummeyowi wyrazy uznania za pomysł z albinosem trafiającym na wyspę w cudowny sposób i jak zostało to wykorzystane jako klamra dla zamknięcia powieści. Ten motyw albinosa, odszczepieńca, odmieńca, niemego i nieczytelnego dla obcych symbolizuje świetnie tamtą krainę. Brawo autor!

Przy okazji poznałam ciekawe maleńkie wydawnictwo Wiatr od morza. Mam nadzieję, że Michał Alenowicz przetłumaczy też powieść Crummeya o krwawej historii indiańskiej piękności z plemienia Beothuk - porwanej do Europy. Jest to kolejna z kluczowych założycielskich opowieści z Nowej Fundlandii i Labradoru. 


Proszę tylko nie umieszczać na okładce historii, których akcja toczy się w latach 1700-1921, zdjęć plastikowych łodzi. Na litość boską! Wystarczy już chyba ten paradoksalny tytuł, żeby zmylić (zainteresować?) czytelnika.
_____________________
Z półki


6 komentarzy:

  1. Słyszałam kiedyś wywiad z p.Alenowiczem, w który mówił o procesie przepoczwarzenia się tłumacza w wydawcę, a zarazem równoległości tych ról.
    Bardzo interesująco się zapowiada to wydawnictwo. Literacko. I mają ładne logo. Nic mnie tak nie przekonuje jak porządny logotyp ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak zdaje, że ciekawie się zapowiada. A logo? Naprawdę zwraca uwagę. Bardzo dobre. To M falujące jak morze...

      Usuń
  2. Ja tez jestem wlasnie po lekturze "Dostatku". Podobalo mi sie, choc chwilami troche za bardzo pachnialo Macondo. Mam w planach "Teatr ryb", po Twojej recenzji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzorować się na Marquezie to nie grzech. A Crummey wychodzi z tego zadania obronną ręką, tak mi się zdaje. Poznaję to po tym, że mam chęć czytać kolejne jego rzeczy.

      Usuń
  3. Czytałam te książki akurat w odwrotnej kolejności, ale nie miałam wcale wrażenia, że to to samo, tylko Dostatek jest bardziej literacki - owszem kilka wątków się powtarza (bo są autentyczne), ale w Teatrze ryb jest różnych historii od groma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno przeczytanie każdej z tych książek ma sens. Jest i przyjemne i ciekawe, i to w obu przypadkach.

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.