Michael Crummey Dostatek
(oryg. Galory)
Przeł. Michał Alenowicz
Wydawnictwo Wiatr od morza Michał Alenowicz, Gdańsk 2013
Saga rodzinna z Nowej Fundlandii. Często wskazywana jako
warta przeczytana przez polskich czytelników w 2013. Mąż kupił kiedyś, a teraz mi przyniósł na wieść, że
czytam Teatr ryb Gimlette’a.
To nie jest jedyne powiązanie z książką Gimlette’a. Michael Crummey,
niemal równolatek Gimlette’a, ale w odróżnieniu do niego rodowity
Nowofundlandczyk, napisał ją jak sam pisze, w oparciu o dziesiątki lokalnych
opowieści, dzienniki i wspomnienia, opracowania akademickie i strony
internetowe, dokumenty archiwalne i zbiory piosenek, opowieści i podania ludowe…
oraz Teatr ryb, co uczciwie Crummey przyznaje
na końcu książki.
Widocznie wykonali z Gimlettem tę samą robotę, albo po
prostu zamknięta na świat kultura nowofundlandzka jest bardzo jednorodna, bo książka
Crummeya jest niemalże zbeletryzowaną wersją Teatru ryb. Nie jest to specjalny zarzut, bo jest to bardzo dobra
powieść, wciągająca i szlachetna w wyrazie.
Michael Crummey ur. 1965 |
Gdybym była utalentowanym pisarsko Nowofudlandczykiem, żeby
nie powiedzieć pierwszym w życiu utalentowanym pisarsko Nowofudlandczykiem,
sięgnęłabym po ten sam motyw: dwóch wiosek – katolickiej i protestanckiej –
położonych po dwóch stronach tej samej zatoki morskiej i zwartych ze sobą w
niekończącym się sporze. Pozwala to przedstawić mikroświat tej zimnej krainy,
której mieszkańcy toczą niekończącą się, nierówną walkę z nieprzyjazną naturą. Morze,
ryby, głód, choroby, śmierć noworodków, uszkodzenia ciała dorosłych, prymitywizm
życia, analfabetyzm i tak aż po I wojnę światową.
Nowa Fundlandia normalnieje ostatnimi czasy. |
Powieść - od zawsze – karmi się opowieściami o miłości. I tu
mamy takie, bardzo ładnie
poprowadzone, stosownie do okoliczności, często jak z
Romeo i Julii.
Początek XXI wieku to z kolei wymóg wprowadzenia na karty powieści
postaci silnych kobiet. I tu mamy takie, bardzo ładnie poprowadzone – o niebo ładniej
i wiarygodniej niż w innych, czytanych przez mnie ostatnio sagach, np. u Cabre
w Wyznaję, czy u Rushdiego w Ostatnim tchnieniu Maura.
Z pewnością byłabym zachwycona, gdyby nie to, że wcześniej
przeczytałam Teatr ryb, który ma tę
samą zawartość treściową, a pozbawiony jest owej „literackości”, której
oczekuje się i którą musi dawać czytelnikowi powieściowy gatunek. Oczywiście
składam Crummeyowi wyrazy uznania za pomysł z albinosem trafiającym na wyspę w
cudowny sposób i jak zostało to wykorzystane jako klamra dla zamknięcia
powieści. Ten motyw albinosa, odszczepieńca, odmieńca, niemego i nieczytelnego
dla obcych symbolizuje świetnie tamtą krainę. Brawo autor!
Przy okazji poznałam ciekawe maleńkie wydawnictwo Wiatr od morza. Mam nadzieję, że Michał Alenowicz przetłumaczy też powieść Crummeya o krwawej historii indiańskiej piękności z plemienia Beothuk - porwanej do Europy. Jest to kolejna z kluczowych założycielskich opowieści z Nowej Fundlandii i Labradoru.
Proszę tylko nie umieszczać na okładce historii, których akcja toczy się w latach 1700-1921, zdjęć plastikowych łodzi. Na litość boską! Wystarczy już chyba ten paradoksalny tytuł, żeby zmylić (zainteresować?) czytelnika.
_____________________
Z półki
Słyszałam kiedyś wywiad z p.Alenowiczem, w który mówił o procesie przepoczwarzenia się tłumacza w wydawcę, a zarazem równoległości tych ról.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująco się zapowiada to wydawnictwo. Literacko. I mają ładne logo. Nic mnie tak nie przekonuje jak porządny logotyp ;))
Też mi się tak zdaje, że ciekawie się zapowiada. A logo? Naprawdę zwraca uwagę. Bardzo dobre. To M falujące jak morze...
UsuńJa tez jestem wlasnie po lekturze "Dostatku". Podobalo mi sie, choc chwilami troche za bardzo pachnialo Macondo. Mam w planach "Teatr ryb", po Twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńWzorować się na Marquezie to nie grzech. A Crummey wychodzi z tego zadania obronną ręką, tak mi się zdaje. Poznaję to po tym, że mam chęć czytać kolejne jego rzeczy.
UsuńCzytałam te książki akurat w odwrotnej kolejności, ale nie miałam wcale wrażenia, że to to samo, tylko Dostatek jest bardziej literacki - owszem kilka wątków się powtarza (bo są autentyczne), ale w Teatrze ryb jest różnych historii od groma...
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytanie każdej z tych książek ma sens. Jest i przyjemne i ciekawe, i to w obu przypadkach.
Usuń