Cormac McCarthy To nie jest kraj dla starych ludzi
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014
Oryg. wyd. 2008
Jakże profetyczny tytuł… Swobodnie mógłby
odnosić się do pewnej praktyki kulturowej, która, moim zdaniem, daje się
zaobserwować praktycznie w każdym kraju naszego kręgu cywilizacyjnego od
momentu (mniej więcej) wkroczenia w erę cyfrową. Ale powieść McCarthy'ego nie jest o tym:) Choćby dlatego, że akcja powieści toczy się jeszcze w czasach przedkomputerowych, bo w roku 1980…
Oczywiście Mc Carthy'emu nie chodzi o wiek, starość, albo raczej nie
tylko o nie. Raczej o staroświecki sposób myślenia o świecie. O staroświeckie - skrótowo rzecz ujmując – podejście do ludzi.
Wyrażać się ono ma w archaicznych już przekonaniach typu: „Nie rób drugiemu, co tobie
nie miłe.” oraz „Ludzie są w gruncie rzeczy dobrzy. Warto mieć zaufanie do
ludzi.” "Są pewne dobra wspólne, ktore warto chronić nawet za cenę życia."
Autor wykorzystuje spektakularną fabułę o pogoni starego stróża
prawa za psychopatycznym mordercą, który z kolei goni
młodego chłopaka o ograniczonej wyobraźni, który przez jeden moment poddał się
atakowi chciwości. W rezultacie otrzymujemy moralitet o nieuchronności konsekwencji
każdego naszego błędu. Za wszystko trzeba będzie zapłacić.
Proza McCormaca nie nastraja optymistycznie. Raczej sprawia,
że myślę: Pewnych rzeczy wolelibyśmy nawet nie wiedzieć, a co dopiero brać w
nich udział. Czy to możliwe, że pula socjopatów bez sumienia powiększa się? Może tak, bo bezwzględność
zbyt często jest w dzisiejszych czasach promowana. Można by nawet stwierdzić, że
brak skrupułów to cecha oczekiwana od idealnego
człowieka naszych czasów – człowieka efektywnego, skutecznego, bez znaczenia
czy moralnego...
W powieści takim
chodzącym ideałem efektywności pozbawionym uczuć jest realistyczny do bólu płatny zabójca - Anton Chigurh. Dobrze jest wymyślone to nazwisko. Zbija z
tropu, nie pozwala dookreślić tak stworzonego bohatera literackiego np. poprzez
narodowość, kraj pochodzenia. Dzięki temu Chigurh staje się symbolem uniwersalnego
zła wcielonego.
Co do wymowy dzieła. Bez wątpliwości autor opowiada się za tradycyjnymi wartościami
reprezentowanymi przez szeryfa Bella. Po prostu nie ma już siły udawać, że racje te mają jakiekolwiek
szanse wobec pustki moralnej – tak wspaniale obrazowanej tutaj przez pustynne
pejzaże pogranicza Stanów Zjednoczonych z Meksykiem. Znajomość fauny i flory tamtejszych stron pozwala nasycić powieść prawdą i uwiarygodnić ducha powieści pogranicza.
Wielkim atutem powieści jest jej filmowość (wiarygodne postaci, nieupozowane dialogi, sceny masakr jak żywe). To nie jest kraj dla
starych ludzi, pomimo absolutnie niefilmowego, wydawałoby się, tytułu, doskonale sprawdził się jako inspiracja dla filmu
braci Coen. Któż go nie oglądał?
Zapewne najważniejsze dla tego sukcesu są: wartki rozwój akcji, powściągliwość psychologiczna postaci (jest co grać) i ciekawa (dzięki kilku punktom widzenia) narracja.
Cormac McCarthy w póżnych latach 70. |
Mamy tu bowiem absolutnie filmowo poprowadzoną przypowieść o odwiecznej walce dobra i zła. Z kolei zapis monologów wewnętrznych
bohaterów sprawia, że czujemy, że jednak mamy do czynienia z literaturą o tradycyjnych
korzeniach. Nie wystarczy pomijać graficzne oznaczenia dialogów, żeby stać się awangardą literacką.
Nie jest to literatura na miarę Nobla, moim zdaniem. Za mało estetycznych zaskoczeń, jak dla mnie. Dobrze się jednak czyta. Jest w tej prozie coś przystępnego. W kolejce już czekają kolejne powieści McCarthy’ego.
"Czy to możliwe, że pula socjopatów bez sumienia powiększa się? Może tak, bo bezwzględność zbyt często jest w dzisiejszych czasach promowana. Można by nawet stwierdzić, że brak skrupułów to cecha oczekiwana od idealnego człowieka naszych czasów – człowieka efektywnego, skutecznego, bez znaczenia czy moralnego..." - niestety nic nie dodam! Taki pracownik to u mnie w pracy ideal i jeszcze jak donosi to jest jak swiety... Na czym ten swiat jest zbudowany? ;(
OdpowiedzUsuńCo do samej ksiazki obila mi sie o uszy ale nie mialam okazji po nia siegnac.
Zbidowany na krótkowzroczości, niestety. Patrz nie dalej niż czubek własnego nosa...
UsuńMłody McCarthy wygląda jak prototyp filmowego Llewelyna Mossa (dobór aktora plus charakteryzacja, zwłaszcza wąsy) :)
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że to świetny scenariusz, a co najwyżej "dobra" powieść. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to właśnie scenariusz przerobiony na powieść (ale raczej tak nie było). McCarthy ma w dorobku dużo lepsze literacko rzeczy - Trylogię pogranicza, Drogę, W ciemność.
Teraz mam w planach właśnie 'Drogę'. Autor wydał ją rok przed 'To nie jest świat...' Trudno oczekiwać co roku świetnej powieści. Nie ma cudów.
UsuńI całkowicie zgadzam się z podobieństwem postaci Mossa do młodego autora. Wykorzystano to w filmie, ale sądzę, że postać literacka jest też oparta o ślady autobiograficzne. Mc Carthy tak ją skonstruowal, że nie sposób go nie polubić, tego głupka. Poza tym widać, jaką pewną ręką nakreślono miłość do pustyni Nowego Meksyku (gdzie mieszka autor), tropienia, polowania na antylopy. Moss jest po Wietnamie. Przez to pojawia się przymusowe skojarzenie z Łowcą jeleni. I juz mamy przyczynę irracjonalnego psotępku Mossa - po co on wziął tę walizkę? Przecież za dobrze zna świat, żeby pomyśleć, że ujdzie mu to na sucho. Autodestrukcja? Pożądanie nagrody za piekło, które przeszedł? Zasiedlone w czasie wojny zło, które owaładnęlo nim w tamtej chwili?
UsuńMyślę, że książka jest wlaśnie o tym złu, które wśliznęło się wraz z nowocześnością lat 70. Upadek konserwatywnych wartości jest groźny, zdaje się mówić autor.
Uwielbiam tego pisarza. Jak dla mnie, jest genialny. Polecam "Suttree" oraz "The Sunset Limited" (szczególnie ekranizację tego drugiego tytułu) - coś wspaniałego!
OdpowiedzUsuńAtak przy okazji... Właśnie nominowałem cię do Liebster Blog Award :)
Usuńhttp://malyerror.blogspot.hu/2014/11/liebster-blog-award.html
Kamil, dzięki za to wyróżnienie :)
UsuńO właśnie, zapomniałem o "Suttree" :)
OdpowiedzUsuńNo, jesli tak polecacie, to pozostaje mi przeczytać w pierwszej kolejności. Ciekawe, czy do kupienia, bo bym zainwestowala w związku z tym, że córka też uwielbia.
UsuńAle "Suttree" to specyficzna książka. 660 stron na których nie dzieje się niemal nic, a od których nie sposób się oderwać. Delektowałem się każdym akapitem. Czysta literatura, niemal pozbawiona klasycznej fabuły, kompletnie niefilmowa. Jedna z tych książek, które mnie przerosły - wymieniałem ją jako jedną z najbardziej pamiętnych z 2012 roku, ale jednocześnie nie doczekała się recenzji. Nie potrafiłem swoich odczuć zwerbalizować. Najlepsze, że po 2 latach tęsknię za "Suttree" i pewnie skończy się powtórką.
UsuńW Matrasie nie mają Suttree 'na magazynie'. Będę szukać dalej, bo juz wiem, że warto. Piszesz, że nie potrafiłeś zwerbalizować swoich odczuć. Ja mam podobne wrażenie po Sunset Limited... Takie uderzenie obuchem.
UsuńDo tej pory miałam okazję tylko oglądnąć film i przeczytać obszerną biografię pisarza, z której wynika, że to intrygująca, niebanalna postać. Może przyjdzie czas na jego książki.
OdpowiedzUsuńO, biografia? Muszę poszukać. Dzięki za info :)
OdpowiedzUsuńTak sobie później pomyślałam, że Cie wprowadzę w błąd, bo to nie książka biograficzna lecz obszerny post na jednym z blogów dający bardzo wyczerpujący i interesujący biograficzny rys pisarza.
UsuńJasne. Mam nadzieję, że niedługo się ukaże i biografia książkowa. człowiek jest z 1933 roku. Chyba można by sie pokusić o napisanie juz teraz czegoś obszernego.A najchętniej to widziałabym poglębiony wywiad. To lubię najbardziej.
Usuń